środa, marca 10, 2021

#326 "Świnia na sądzie ostatecznym" - Maja Iwaszkiewicz

Bo tam, gdzie rzadko spoglądamy, kryje się to, co najciekawsze...

Kiedy myślimy o architekturze i sztuce średniowiecza, nasze pierwsze skojarzenia to najczęściej motywy biblijne - Święta Rodzina, postaci świętych i różne sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Nic dziwnego - w średniowieczu sztuka pełniła przede wszystkim rolę wspomagającą wobec religii. Jednak gdy przyjrzymy się nieco uważniej, na obrzeżach obiektów architektonicznych i na marginesach psałterzy dostrzeżemy całą masę dziwacznych stworzeń i scen zupełnie nieprzystających do pobożnych, religijnych treści. Smoki, syreny, gryfy, centaury, a nawet jednorożce... Brzmi jak fragment książki J.K. Rowling "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć", prawda? Tymczasem to wcale nie wybujała fantazja współczesnego pisarza, a średniowieczne realia.

Średniowieczny łuk z kościoła w Narbonne [źródło: https://www.metmuseum.org/art/collection/search/473682]


W nowojorskim Metropolitan Museum of Art można obejrzeć misternie rzeźbiony łuk pochodzący z XII-wiecznego kościoła w Narbonne w południowo-zachodniej Francji. Składa się z siedmiu bloków marmuru, na których wyryto osiem fantastycznych stworzeń - to taki mały wizualny wycinek z bestiariusza (zbioru opisów zwierząt). Na łuku możemy znaleźć istotę z twarzą mężczyzny, ciałem lwa i ogonem skorpiona; pelikana, który przebija swoją pierś, aby jego krew wykarmiła młode; bazyliszka, który zabija wzrokiem; syrenę wabiącą mężczyzn swoim pięknym głosem; gryfa z głową i skrzydłami orła oraz ciałem lwa; smoka, który może uformować swoje ciało w okrąg; centaura z napiętym łukiem; i lwa, który zaciera swoje ślady ogonem.

Oglądając te przedziwne stwory na średniowiecznych rzeźbach i rysunkach (spora część z nich nie przypomina zupełnie zwierząt, które znamy) nie sposób uciec przed pytaniami: "Dlaczego tak wyglądają?", "Czy ówcześni ludzie naprawdę wierzyli w istnienie tych stworzeń?", "Skąd tyle rozbieżności?". Okazuje się, że wszystkie stworzenia w średniowieczu, wyobrażone lub realistyczne, miały znaczenie alegoryczne i symboliczne - ich funkcją było przekazanie konkretnych treści dotyczących wiary i moralności. Co mógł zatem oznaczać smok, wąż, kogut albo bóbr? Jak odczytać ten średniowieczny język? I tutaj z pomocą przychodzi nam marcowa nowość Wydawnictwa Poznańskiego :)


"Świnia na sądzie ostatecznym" to książka Mai Iwaszkiewicz, historyczki sztuki i mediewistki. Autorka zabiera nas w podróż do średniowiecznego świata i odkrywa przed nami jednen z mniej popularnych, ale niezwykle fascynujących i ważnych aspektów ówczesnych czasów. Głównymi bohaterami tej publikacji są zwierzęta, i jak już wcześniej wspomniałam, nie tylko te, które znamy obecnie. Maja Iwaszkiewicz wyjaśnia, w jaki sposób ludzie w średniowieczu myśleli o zwierzętach oraz jaką przypisywali im symbolikę. Opowiada o pierwszych średniowiecznych zoologach i księgach opisujących zwierzęta oraz omawia cienką granicę między ludźmi i zwierzętami. Przewracając kolejne strony, dowiemy się nie tylko, jak wyglądało etyczne podejście do fauny, ale przeczytamy też o sądowych procesach przeciwko zwierzętom. Całość uzupełniają kolorowe, średniowieczne ilustracje i ryciny.

Dlaczego uważano, że małpa podszywa się pod człowieka? Czym było stworzenie nazywane biskupem morskim? Skąd wzięło się przekonanie o tym, że hieny potrafią zmieniać płeć w zależności od okoliczności? Czy za spożycie surowego mięsa zwierząt mięsożernych można było otrzymać surową karę? Jakie zwierzęta najchętniej trzymano w możnowładzkich menażeriach? Czy w średniowieczu uważano, że zwierzęta idą do nieba?

Lampart z Bestiariusza z Aberdeen, Biblioteka Uniwersytetu w Aberdeen [źródło: Wikimedia Commons]

Książka Mai Iwaszkiewicz zwraca uwagę zarówno barwną okładką, jak i oryginalnym tytułem. Z dużym zainteresowaniem przystąpiłam do lektury, bo, sami przyznajcie, kwestia zwierząt w średniowieczu nie jest zbyt często poruszana w literaturze popularnonaukowej. Oglądając średniowieczne rzeźby lub rysunki przedstawiające zwierzęta, zwykle nie poświęcamy im zbyt wiele uwagi - wydają się niezrozumiałe, bo nie znamy przypisywanej im symboliki. W beletrystyce lub filmach, których akcja osadzona jest w średniowieczu zwierzęta zazwyczaj stanowią jedynie tło i nie zastanawiamy się, jak naprawdę wyglądały wówczas relacje człowieka z fauną. I można by pomyśleć "co ciekawego da się napisać o średniowiecznych zwierzętach?". Tymczasem Maja Iwaszkiewicz udowadnia, jak fascynujący jest to temat. Nie spodziewałam się, że w książce znajdę informacje dotyczące średniowiecznego wegetarianizmu czy procesów sądowych zwierząt (wiedzieliście, że oskarżonemu zwierzęciu przysługiwał obrońca?!). "Świnia na sądzie ostatecznym" pełna jest wiedzy, zaskakujących ciekawostek i trafnych spostrzeżeń autorki. Maja Iwaszkiewicz często zwraca się do nas bezpośrednio, pisząc z lekkością, humorem i entuzjazmem (ilość wykrzykników w tekście bywa momentami zadziwiająca;). Publikacja jest przystępna dla zwykłego czytelnika, również tego, który w tematyce historycznej nie czuje się jak ryba w wodzie. Bo Maja Iwaszkiewicz stworzyła opowieść, która wcale nie jest tak odległa, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. A co ważne, odczarowuje też samo średniowiecze, udowadniając, że pod etykietką zacofanych, ciemnych wieków kryje się sporo zaskakujących informacji, które możemy poznawać z szeroko otwartymi oczami oraz niesłabnącym zainteresowaniem. I nawet jeśli zdarzy się, że lekka i niezobowiązująca forma książki nie przypadnie do gustu każdemu, z pewnością wielu czytelników doceni jej merytoryczny aspekt - temat został potraktowany w sposób oryginalny i pomysłowy. "Świnia na sądzie ostatecznym" wyjaśnia wiele, również w kwestiach średniowiecznego światopoglądu. Sądzę, że pomaga lepiej zrozumieć sposób myślenia i motywy postępowania ówczesnych ludzi, szczególnie w kontekście religii będącej ważnym elementem średniowiecznego życia. I dzięki książce Mai Iwaszkiewicz nigdy już nie spojrzę bezrefleksyjnie na średniowieczną sztukę - będę wiedzieć, co oznacza jednorożec w witrażowym kościelnym oknie albo wyrzeźbiony lew strzegący bramy wejściowej - świetna sprawa! Jak widać, wiedza historyczna może być bardzo przydatna :)


"Świnia na sądzie ostatecznym" to książka, w której Maja Iwaszkiewicz, badając zagadnienia związane z postrzeganiem zwierząt w średniowieczu, przybliża czytelnikowi ową epokę i zachęca, by spojrzeć na nią inaczej - bez uprzedzeń, z otwartością i zaciekawieniem. Czuć w tej publikacji mediewistyczną pasję, co z łatwością udziela się czytelnikowi podczas lektury. Cieszę się, że na księgarskie półki trafiają książki, które tak wspaniale popularyzują historię, czyniąc ją przystępną i fascynującą. Z przyjemnością wybrałam się do średniowiecza wspólnie z Mają Iwaszkiewicz. To było ciekawe literackie doświadczenie. Serdecznie polecam.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu.



Data wydania: 10 marca 2021
Wydawnictwo: Poznańskie
Liczba stron: 240


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger