czwartek, września 29, 2022

Książkowe nowości – październik 2022

Książkowe nowości – październik 2022


"Bieszczadzka kolęda" - Aleksandra Rak, Wydawnictwo Dragon, premiera 12.10, patronat medialny w ogrodzie liter;

"Patrycja i Martyna planują wigilię w domu na wzgórzu. Chcą spędzić święta w gronie najbliższych. Patrycja jest szefową przyszpitalnego hotelu, gdzie zajmuje się rodzinami chorych. Poznaje tam Erika – Szweda, którego brat właśnie przeszedł operację po wypadku w górach. Martyna kontynuuje swoją karierę architektki wnętrz, próbując dzielić czas między rodzicielstwo a związek z Bartoszem. Klaudia prowadzi rodzinny pensjonat, jednak wcale nie ma ochoty na spędzenie świąt z rodziną. Siostry, zajęte własnym życiem, nie dostrzegają, że dzieje się z nią coś złego... Dlaczego Klaudia odsuwa się od bliskich?
Czy siostrom uda się mimo wszystko spędzić te święta razem?" (opis wydawcy)

Pełna emocji opowieść o skomplikowanych relacjach i o sile, jaką daje rodzina. Czwarta część serii "Pensjonat na wzgórzu".


"Porzucona córka" - Donatella di Pietrantonio, przekład Lucyna Rodziewicz-Doktór, Wydawnictwo Mando, premiera 12.10;

"Człowiek, który kochał Syberię" - Anneliese Pitz, Roy Jacobsen, przekład Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie, Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich, premiera 12.10;

"Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości" - Agata Romaniuk, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 12.10;

"Powróceni" - Abdulrazak Gurnah, przekład Krzysztof Majer, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 26.10;

"Kraina marzeń" - Nicholas Sparks, przekład Magdalena Słysz, Wydawnictwo Albatros, premiera 26.10;

"Ogrzyca i dzieci" - Kelly Barnhill, przekład Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie, premiera 12.10;

"Lunia i Modigliani" - Sylwia Zientek, Wydawnictwo Agora, premiera 26.10;

"Coraz mniej światła" - Nino Haratischwili, przekład Irena Dębek, Wydawnictwo Otwarte, premiera 12.10;

"Oslo. Miasto, które oddycha" - Marta Hopfer-Gilles, Wydawnictwo Wielka Litera, premiera 26.10;

"Kobieta, która kochała owady" - Selja Ahava, przekład Justyna Polanowska, Wydawnictwo Relacja, premiera 26.10;

"Kozioł ofiarny" - Daphne du Maurier, przekład Magdalena Słysz, Wydawnictwo Albatros, premiera 12.10;

"Pani Labiryntu" - Magda Knedler, Wydawnictwo Otwarte, premiera 12.10;

"Dzieci wojny. Mali Polacy, którzy ocaleli" - Monika Odrobińska, Wydawnictwo Znak Horyzont, premiera 12.10;

"Zmagania i metamorfozy kobiety" - Édouard Louis, przekład Justyna Polanowska, Wydawnictwo Pauza, premiera 10.10;

"Historia pewnego kota" - Laura Agustí, przekład Urszula Żebrowska-Kacprzak, Wydawnictwo Albatros, premiera 12.10;

"Podróż. Wielka Panda i Mały Smok" - James Norbury, przekład Aldona Sieradzka-Krupa, Wydawnictwo Albatros, premiera 26.10;

"Żona lobotomisty" - Samantha Greene Woodruff, przekład Joanna Grabarek, Wydawnictwo Filia, premiera 12.10;

"Kobieta do zjedzenia" - Margaret Atwood, przekład Małgorzata Golewska-Stafiej, Wydawnictwo Wielka Litera, premiera 12.10;

"Dziecko wojny" - Roma Ligocka, Wydawnictwo Literackie, premiera 26.10;

"Nowojorczycy. Miasto i ludzie" - Craig Taylor, przekład Aga Zano, Wydawnictwo Znak, premiera 26.10;

"Nieoficjalna książka kucharska Harry'ego Pottera. Od kociołkowych piegusków do ambrozji: 200 magicznych przepisów dla czarodziejów i mugoli" - Dinah Bucholz, przekład Ewa Horodyska i Maria Borzobohata-Sawicka, Wydawnictwo Znak, premiera 26.10;

"Pamięć ciała" - Alex Marzano-Lesnevich, przekład Mariusz Gądek, Seria Amerykańska, Wydawnictwo Czarne, premiera 12.10;

"Świat na nowo" - Barbara Wysoczańska, Wydawnictwo Filia, premiera 26.10.

czwartek, września 29, 2022

#514 "Gdzie śpiewają raki" – Delia Owens (przekład Bohdan Maliborski)

#514 "Gdzie śpiewają raki" – Delia Owens (przekład Bohdan Maliborski)
"Jeśli ktokolwiek rozumie samotność, to właśnie księżyc"

Kya Clark, dziewczyna mieszkająca na mokradłach u wybrzeży Karoliny Północnej, poznała przeróżne odcienie samotności. Mając zaledwie sześć lat, opuszczona przez matkę, rodzeństwo i ojca oraz odrzucona przez lokalną społeczność, musiała nauczyć się samodzielnego życia. I udało się. Kya nie tylko zdołała przetrwać – wkrótce bagna stały się jej prawdziwym domem, schronieniem i bezpieczną przystanią. To właśnie tam zbudowała swoje życie – wśród szumu fal, zachodów słońca, czapli, mew i świetlików. Przynależność do tego miejsca i kontakt z naturą dawały jej szczęście. Ale gdzieś w głębi serca czuła nieukojoną tęsknotę – za bliskością, czyimś głosem, dotykiem i obecnością.


Delia Owens stworzyła poruszającą historię – doprawioną nutą suspensu opowieść o dojrzewaniu, samotności, zaufaniu, więzi człowieka z naturą oraz podążaniu za głosem serca. "Gdzie śpiewają raki" to wyjątkowy pean na cześć przyrody. Nie sposób nie zachwycić się barwnymi opisami flory i fauny oraz złożonością bagiennego ekosystemu. Rozczulająca jest też miłość i szacunek Kyi do przyrody oraz sposób, w jaki uczyniła mokradła swoim domem. Delia Owens zdołała tchnąć życie w postać Kyi – nadać jej słodko-gorzką mieszankę czułości, surowości, wrażliwości, kruchości i siły. Powieść utkana jest z lirycznej prozy, ciekawie zbudowanej i poprowadzonej fabuły (cóż za zakończenie!) oraz interesujących motywów (natura, dojrzewanie, segregacja rasowa). Znajdziemy w niej romans, tajemnicze morderstwo oraz Karolinę Północną lat 60. XX wieku. Kya zmienia się na oczach czytelnika – dojrzewa i próbuje ułożyć sobie życie, szukając jednocześnie złotego środka między samotnością i niezależnością, a pragnieniem czułości i obecności drugiego człowieka – bycia kochaną.
 
Czasami smutna i bolesna. Czasami pełna nadziei. Czasami może nieco zbyt ckliwa. Ale bez wątpienia ma urok. Czytałam z przyjemnością (i zachwycałam się opisami natury). Po prostu. I mam wielką ochotę obejrzeć film.







Tytuł oryginalny: Where the Crawdads Sing
Przekład: Bohdan Maliborski
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 30 października 2019
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 416
Moja ocena: 5/6

poniedziałek, września 26, 2022

#513 "Mądrość herbaty" – Noriko Morishita (przekład Maria Borzobohata-Sawicka)

#513 "Mądrość herbaty" – Noriko Morishita (przekład Maria Borzobohata-Sawicka)

Co może być lepszego w chłodny jesienny dzień niż kubek ulubionej aromatycznej herbaty? I czy herbata może nas czegoś nauczyć?

Kiedy dwudziestoletnia Noriko Morishita, zachęcana przez rodzinę, postanowiła rozpocząć naukę herbacianej ceremonii, nie przypuszczała, że ta decyzja odmieni jej życie. Staromodne, przestarzałe i nudne hobby dla dziewcząt z bogatych i konserwatywnych rodzin? Młoda kobieta szybko przekonała się, że praktykowana od wieków i głęboko zakorzeniona w japońskiej kulturze ceremonia herbaciana – zwana także chanoyu lub chadō czyli 'drogą herbaty' – to coś znacznie więcej niż tylko skomplikowane rytuały i delektowanie się gorącym napojem. Kilka miesięcy zamieniło się w dwadzieścia pięć lat – choć wciąż nie odkryła wszystkich jej tajemnic, praktyka parzenia herbaty stała się ważną częścią życia Noriko, towarzysząc jej w dobrych i złych momentach oraz zmieniając jej sposób patrzenia na świat. Co zatem kryje się za powtarzanymi rytuałami? Czym naprawdę jest japońska ceremonia herbaciana?

"Mądrość herbaty" to autobiograficzny esej Noriko Morishity – opis jej osobistych doświadczeń w nauce i praktykowaniu herbacianej ceremonii. Książka nie stanowi klasycznego poradnika ani podręcznika – autorka nie objaśnia szczegółowo w postaci instruktażu wszystkich aspektów chanoyu, lecz opowiada o tym, czego nauczyła ją ceremonia herbaty i w jaki sposób ją zmieniła. "Mądrość herbaty" to historia długiej drogi do samodoskonalenia i zrozumienia siebie, życia w harmonii, zgodnie ze zmieniającymi się porami roku, kształtowania wytrwałości, umiejętności bycia tu i teraz oraz doceniania małych rzeczy. Pokazuje, jak starodawna tradycja może z sukcesem przeniknąć do współczesnego nowoczesnego życia, przynosząc ze sobą mądrość, spokój, pocieszenie, harmonię i poczucie sensu. Piękny w swojej prostocie, subtelny i doprawiony odrobiną liryzmu pean na cześć herbacianej ceremonii, japońskiej tradycji i życiowej uważności. Łączy w sobie intymność doświadczeń i uniwersalny przekaz.


"Tradycyjny kalendarz japoński jest podzielony nie na cztery, ale na dwadzieścia cztery pory roku. Odnosiłam wrażenie, że za każdym razem kiedy wybieram się na cotygodniową lekcję ceremonii herbacianej, panuje inna pora roku"

Przeczytałam z przyjemnością. Książka Noriko Morishity zabrała mnie do Kraju Kwitnącej Wiśni – otuliła herbacianym aromatem, słodkim smakiem japońskich słodyczy, widokiem kwiatów, kimon i tradycyjnej porcelany. Przyniosła też ze sobą uśmiech, smutek, refleksję i zadumę, napełniła spokojem i przypomniała, jak ważne są życiowa uważność, natura, wdzięczność i samoakceptacja.





* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak.


Tytuł oryginalny: Nichinichi Kore Kōjitsu 
Przekład z j. angielskiego: Maria Borzobohata-Sawicka 
Wydawnictwo: Znak 
Data wydania: 28 września 2022
Oprawa: twarda 
Liczba stron: 240
Moja ocena: 5/6











sobota, września 24, 2022

#512 "Zanim zniknęła" – Lisa Gardner (przekład Andrzej Szulc)

#512 "Zanim zniknęła" – Lisa Gardner (przekład Andrzej Szulc)

"Tyle osób przepada bez wieści. Zbyt wiele"

Frankie Elkin nie jest policjantką ani prywatnym detektywem. Nie ma specjalnych umiejętności ani wyszkolenia. Jest zwykłą białą kobietą w średnim wieku i alkoholiczką wychodzącą z nałogu. I zajmuje się odnajdywaniem zaginionych osób. Nie dla pieniędzy ani sławy – więc dlaczego?

Frankie trafia do Bostonu, gdzie kilka miesięcy wcześniej zaginęła nastoletnia Angelique Badeau. Dzielnica Mattapan, biedna i niebezpieczna, nie wita jej z otwartymi ramionami. Narkotyki, przestępczość, porachunki gangów i niechęć miejscowych odstraszyłyby wielu, ale nie Frankie. Ona ma do wykonania misję, i nie spocznie póki nie odnajdzie zaginionej dziewczny.

"Zanim zniknęła" to powieść kryminalna i początek nowej serii z Frankie Elkin w roli głównej. I moje pierwsze spotkanie z twórczością Lisy Gardner. Jak wiele zaginionych osób zostaje zapomnianych? Jak wiele takich spraw nigdy nigdy nie znajduje rozwiązania? Widać wyraźnie, że Lisa Gardner wykonała rzetelny research. Pierwsze skrzypce w powieści odgrywa kryminalne śledztwo – utkane misternie z detali, ale rozwijające się bardzo powoli (co przez brak napięcia narracyjnego w pierwszej części może wydawać się niektórym czytelnikom nużące). Autorka świetnie oddała realia bostońskiej dzielnicy i haitańskiej społeczności oraz poruszyła wiele istotnych kwestii dotyczących m.in. biedy, przestępczości, imgracji, uzależnienia. Ale "Zanim zniknęła" to przede wszystkim Frankie – silna kobieca postać z trudną przeszłością. To właśnie dla niej przewracałam kolejne strony. Superbohaterka bez peleryny? Niekoniecznie. Frankie ma w sobie odwagę i determinację, ale daleko jej do ideału. Ufa swojej intuicji i potrafi dostrzec to, czego nie widzą inni. Czytelnik niepostrzeżenie zaczyna angażować się emocjonalnie – kibicuje i pragnie poznać jej sekrety. Postać Frankie to bez wątpienia najjaśniejszy punkt powieści.

Lisa Gardner stworzyła opowieść o dążeniu do prawdy, walce z czasem, próbie zagłuszenia żalu i smutku, kobiecej kruchości i sile oraz świecie, który bywa brutalny, mroczny i niebezpieczny. Dobra czytelnicza rozrywka, choć zabrakło mi nieco większego napięcia.






* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Albatros.


Tytuł oryginalny: Before She Disapeared
Przekład: Andrzej Szulc
Data wydania: 18 maja 2022
Wydawnictwo: Albatros
Seria: Frankie Elkin (tom pierwszy)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 416
Moja ocena: 4/6

wtorek, września 20, 2022

#511 "Wyspa zaginionych drzew" – Elif Shafak (przekład Natalia Wiśniewska)

#511 "Wyspa zaginionych drzew" – Elif Shafak (przekład Natalia Wiśniewska)
Gdyby drzewa mogły przemawiać ludzkim językiem, jakie historie by nam opowiedziały?

W małym londyńskim ogrodzie, gdzieś między słodko pachnącym wiciokrzewem, bujną kamelią i leciwą leszczyną, rośnie ficus carica czyli drzewo figowe. Przywiezione przed laty jako mała sadzonka, zapuściło korzenie i rozkwitło. I choć angielska ziemia stała się jej domem, figa wciąż tęskni za ojczyzną – złotymi plażami, turkusową wodą i czystym niebem. Za zapachem gardenii, jaśminu i lawendy oraz ciepłem słońca. Za wyspą, na której spotykają się trzy kontynenty, dwa narody i dwie religie. Za wyspą, która przeszła wiele – spłynęła niegdyś krwią. Drzewo figowe pamięta. Ma Cypr w swoich korzeniach, a w genach melancholię. Podobnie jak szesnastoletnia Ada – urodzona w Londynie córka cypryjskiego Greka i cypryjskiej Turczynki. Wydaje się, że dziewczyna nosi w sobie smutek nie tylko swój własny, ale też ten przekazany jej w DNA. I to właśnie rosnąca w ogrodzie figa jest dla Ady jedynym łącznikiem – z wyspą, której nigdy nie odwiedziła i z burzliwą przeszłością rodziców i rodziny, której nigdy nie poznała. 


"Los jest kapryśny, a szczęście nie trwa wiecznie"

"Wyspa zaginionych drzew", nowa książka Elif Shafak, brytyjsko-tureckiej pisarki, to pięknie napisana, subtelna i urzekająca powieść o miłości, stracie, pamięci, tożsamości i niezwykłej mocy natury. O śmierci i zniszczeniu oraz odrodzeniu i przetrwaniu. Elif Shafak na tle burzliwej, skomplikowanej i bolesnej historii podzielonego Cypru snuje poruszającą opowieść o zakazanym uczuciu i jego pokoleniowych konsekwencjach. W książce historia miłości Kostasa, cypryjskiego Greka, oraz Defne, cypryjskiej Turczynki, splata się z losami kolejnego pokolenia – ich urodzonej w Anglii córki Ady. Elif Shafak zręcznie meandruje między przeszłością i współczesnością oraz eksploruje kwestie pokoleniowej traumy, migracji i pochodzenia. "Wyspa zaginionych drzew" to niezwykle sprytnie skonstruowana powieść. Przybliża historię Cypru – podziały, wojnę i długi proces gojenia ran – ale czyni to poprzez indywidualne losy mieszkańców wyspy. I tym samym łączy ważne kwestie polityczno-społeczne z intymnym i osobistym światem zwykłych ludzi. Z kart powieści wyłania się obraz pięknej, ale jednocześnie boleśnie doświadczonej wyspy pełnej nagromadzonego przez laty żalu, niewypowiedzianego smutku, z traumą, ranami, podziałami i trudną przeszłością, która stale obecna jest w teraźniejszości. Taki bagaż niosą ze sobą przez życie Kostas i Defne – zabrali go ze sobą do Londynu. I jeszcze konsekwencje zakazanego uczucia, które połączyło ich przed laty. Pochodzący z dwóch różnych światów, cypryjski Grek i cypryjska Turczynka, pokochali się wbrew rodzinom, tradycji i szalejącej na wyspie wojnie. On – łagodny, wrażliwy mężczyzna i miłośnik przyrody. Ona – pełna pasji i żywiołowa kobieta z silnym poczuciem sprawiedliwości. I jest jeszcze ich córka reprezentująca nowe pokolenie – Ada próbuje rozwikłać rodzinne sekrety i w ten sposób odnaleźć drogę do samej siebie. Elif Shafak z wrażliwością i czułością mierzy się ze skomplikowaną historią Cypru oraz z jeszcze bardziej złożonymi uczuciami i doświadczeniami swoich bohaterów. Ból tęsknoty, poczucie winy, żal, miłość, namiętność i nadzieja – wszystkie te emocje wydają się wręcz namacalne i czytelnik wyraźnie je odczuwa. Poprzez historię Defne, Kostasa i Ady, autorka zagłębia się w kwestie pokoleniowej traumy, migracji i pochodzenia. Czy nasze dzieci mogą zacząć od nowa z czystą kartą? A może dziedziczą smutek, melancholię i cierpienie przodków? Jak ważne są nasze pochodzenie i tożsamość? Czy można uciec przed przeszłością? Elif Shafak nie daje gotowych odpowiedzi, ale zachęca do refleksji. Pokazuje, że historie rodzinne nie docierają do nas wyłącznie poprzez opowieści, ale także na poziomie nieuświadomionym, bardziej subtelnie i nieuchwytnie.  

"Wierzą, że każde drzewo figowe ocalone przed burzą to czyjeś ocalone wspomnienie"

Elif Shafak sięga tym razem po niecodzienny sposób narracji – oddaje głos drzewu figowemu. I to właśnie ona, ficus carica, istota myśląca i czująca, wnosi do tej historii wyjątkową i oryginalną perspektywę. Figa z mądrością i czułością opowiada o Cyprze, swojej ojczyźnie, oraz o niełatwych losach Defne i Kostasa – jest świadkiem ich miłości, potajemnych spotkań i bolesnych rozstań. Przybliża też świat przyrody i ukazuje jego związek z człowiekiem. Sądzę, że Elif Shafak nie mogła dokonać lepszego wyboru. Dzięki tej figowej narracji książka zyskuje piękną oprawę – refleksyjną, liryczną i chwytającą za serce. Drzewo stanowi doskonały punkt wyjścia do rozważań na temat ekologii, zmian klimatu i znaczenia natury. Wspaniale koresponduje też metaforycznie z motywem przewodnim powieści – zakorzenieniem, migracją, pamięcią, pochodzeniem i tożsamością. I jest symbolem przetrwania – daje nadzieję, że jesteśmy w stanie przystosować się do nowych warunków i wzrastać, mimo trudnych doświadczeń i tęsknoty. Książka Elif Shafak pełna jest natury – natury, która przenika opowieść na różne sposoby. To piękny pean na cześć drzew, roślin i bioróżnorodności.


"Rodzinne traumy są jak gęsta, przeźroczysta żywica sącząca się z rozcięcia w korze. Skapują na kolejne pokolenia"

"Wyspa zaginionych drzew" to książka równie kosmopolityczna jak jej autorka. Elif Shafak z wielu elementów potrafi stworzyć spójną i wielobarwną całość. Uwielbiam sposób, w jaki łączy ze sobą świat ludzi i przyrody, tradycje i kulturę Zachodu i Wschodu, historię, legendy i kuchnię. Jej powieść przekracza granice rzeczywiste i metaforyczne, zachwyca różnorodnością i bogactwem detali – ma w sobie lokalny, cypryjski koloryt.


"Wyspa zaginionych drzew" to Elif Shafak w najlepszej odsłonie – popis literackiego talentu i wyobraźni oraz przepiękna, liryczna i dojrzała proza. Autorka potrafi wspaniale pisać zarówno o zwykłej codzienności, jak i o ludzkich dramatach i głębokim smutku. Cenię jej twórczość za empatię, błyskotliwość, kosmopolityczny charakter i melancholię ukrytą między wersami. Elif Shafak podarowała nam kolejną wyjątkową opowieść – o tożsamości, pochodzeniu i przynależności. O tym co miłość może uleczyć i czego uleczyć nie jest w stanie. O indywidualnej i zbiorowej traumie przekazywanej kolejnym pokoleniom oraz przeszłości, która jest kluczem do teraźniejszości.

Cudowna powieść – czytałam z przyjemnością. I zdecydowanie jeden z moich ulubionych tytułów Elif Shafak. Kocham i gorąco polecam. 












* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.


Tytuł oryginalny: The Island of Missing Trees
Przekład: Natalia Wiśniewska
Data wydania: 7 września 2022
Wydawnictwo: Poznańskie
Oprawa: twarda
Liczba stron: 480
Moja ocena: 6/6




piątek, września 16, 2022

#510 "Malibu płonie" – Taylor Jenkins Reid (przekład Kaja Makowska)

#510 "Malibu płonie" – Taylor Jenkins Reid (przekład Kaja Makowska)
"To skąd pochodzisz, nie określa tego, dokąd zmierzasz"

Leżące na zachodnim wybrzeżu USA Malibu słynie z modnych plaż, skalistej linii brzegowej i luksusowych domów rywalizujących o widoki.  To oceaniczna bryza i błękitne fale Pacyfiku, gorące kalifornijskie słońce i niezapomniane zachody słońca. To surfing, prestiż, sława i... pożary. Bo "Malibu płonie. Malibu od czasu do czasu tak ma". W powieści Taylor Jenkins Reid Malibu stanie w ogniu – metaforycznie, gdy na jaw wyjadą sekrety słynnej rodziny Riva oraz dosłownie – gdy organizowana corocznie impreza wymknie się spod kontroli. Czy Malibu to rzeczywiście raj na ziemi? A może wręcz przeciwnie – beczka prochu? Czy nasz los zapisany jest w genach? Czy naszym przeznaczeniem jest pokusa powtarzania błędów rodziców?


"Malibu płonie" ma absolutnie wspaniały klimat – smakuje oceaniczną bryzą, oldskulową nostalgią, letnim luzem, rockowym brzmieniem oraz kuszącą obietnicą amerykańskiego snu. Na tle tego książkowego drinka typu sex on the beach, jak ujęła to trafnie Pandora Sykes, autorka kreśli jednocześnie lekką i śmiałą oraz czułą i przenikliwą opowieść o czwórce rodzeństwa, które urządza spektakularną imprezę na zakończenie lata. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że "Malibu płonie" to kolejna historia koncentrująca się wokół uprzywilejowanej grupy osób – młodych gwiazd i ich "wielkich" problemów w świecie sławy i bogactwa. Ale mówimy o Taylor Jenkins Reid, więc łatwo domyślić się, że za oślepiającym kalifornijskim blichtrem kryje się znacznie więcej. Autorka potrafi nie tylko zamieniać słowa w barwne, klimatyczne kadry, ale też ożywiać – postaci, uczucia i emocje – i nadawać im zaskakującej głębi. "Malibu płonie" to opowieść o rodzinie, sekretach oraz konsekwencjach sławy i życiowych wyborów. O amerykańskim śnie, zdradach, pożegnaniach i powrotach. O przyspieszonym dorastaniu, poświęceniu i relacjach, które niełatwo naprawić. O traumie, stracie i marzeniach, z których nie należy rezygnować.


Powiew lata, kalifornijski klimat lat 50. i 80. ubiegłego wieku, postacie, które stają się bliskie i w których można odnaleźć cząstkę siebie, dużo emocji oraz udane połączenie lekkości i ważnych kwestii – "Malibu płonie" ma w sobie to wszystko i znaczenie więcej. Przeczytałam jednym tchem (nieodkładalna powieść!) i pokochałam. Jeżeli macie ochotę na niewymagającą, ale angażującą lekturę i coś, co pozwoli zatrzymać lato odrobinę dłużej – warto. To moja ulubiona książka Taylor Jenkins Reid.







* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Czwarta Strona.


Tytuł oryginalny: Malibu Rising
Przekład: Kaja Makowska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 7 września 2022
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Moja ocena: 5/6

czwartek, września 15, 2022

#509 "Narzeczona z powstania" – Magda Knedler

#509 "Narzeczona z powstania" – Magda Knedler
Jakie historie kryją w sobie rodzinne pamiątki – czarno-białe fotografie, pożółkłe listy, wyblakłe pocztówki z pozdrowieniami, zasuszone kwiaty i drobne przedmioty niegdyś bliskie sercu ich właściciela? Kim jest młoda kobieta z roziskrzonymi oczami i szerokim uśmiechem na twarzy? Kim jest młody mężczyzna wpatrzony w nią z czułością i miłością? W literackim dorobku Magdy Knedler można znaleźć wiele wspaniałych książek. Jednak "Narzeczona z powstania" bez wątpienia zajmuje wśród nich szczególne miejsce. Tym razem autorka postanowiła podzielić się z czytelnikami rodzinną historią – historią, z którą dorastała i którą przez lata nosiła w sobie. Jej bohaterami są Maria i Rudolf, dziadkowie autorki. Na podstawie rodzinnych opowieści, starych fotografii i archiwalnych dokumentów Magda Knedler odtworzyła losy zakochanej kobiety, której młodość przypadła na burzliwe lata drugiej wojny światowej. W "Narzeczonej z powstania" miłość, śmierć, nadzieja oraz walka o wolność i lepszą przyszłość splatają się ze sobą w jedną poruszającą i zapadającą w pamięć historię.



"Ta nasza miłość jest najdziwniejsza, 
bo przyszła do nas z grzechotem salw,
bo nie wołana, a przyszła pierwsza,
gdy ulicami szedł wielki bal.
Szła z nami wszędzie przez dni gorące,
gdy trotuary spływały krwią,
przez dni szalone, gwiaździste noce,
była piosenką, uśmiechem, łzą"
– "Mała dziewczynka z AK"

Czy w czasie wojny jest miejsce na miłość? Czy można myśleć o własnym szczęściu, gdy na ulicach giną ludzie, a znany i bezpieczny niegdyś świat rozpada się na milion kawałków? A może to właśnie miłość pomaga przetrwać – podtrzymuje na duchu, pozwala choć na chwilę zapomnieć o przykrej rzeczywistości i staje się promykiem nadziei? Zresztą czy takie rozważania mają w ogóle jakikolwiek sens? Często nie sposób przecież zamknąć serca i tak po prostu odłożyć miłości na później...

Wojenna miłość była szczególna – burzliwa, pospieszna, niespodziewana, intensywna, odważna. Często najpiękniejsza, najprawdziwsza i jednocześnie najtrudniejsza, bo naznaczona bolesną rozłąką, podszyta lękiem, poddawana ekstremalnym próbom, rozkwitająca wśród cierpienia, śmierci i niepewnego jutra. Przekonała się o tym Maria, bohaterka książki Magdy Knedler. We wrześniu 1939 roku wojna brutalnie wkroczyła w jej życie, odbierając marzenia, plany i poczucie bezpieczeństwa. Zmusiła do rozstania z ukochanym mężczyzną, przyniosła ze sobą strach, zniszczenie i długie lata niewoli. W "Narzeczonej z powstania" Magda Knedler na tle wielkiej historii przedstawia losy zwykłych ludzi, którzy musieli zmierzyć się z nową, trudną rzeczywistością. Autorka zabiera czytelników w niezwykłą podróż w czasie – do Warszawy lat przedwojennych, niemieckiej okupacji oraz lat powojennych. Powieść zachwyca historycznym tłem – utkana jest z detali. Widać wyraźnie, jak wielką pracę wykonała Magda Knedler. Miałam wrażenie, że przemierzam warszawskie ulice wspólnie z Marią. Autorka doskonale odtworzyła w książce minione realia i uchwyciła charakter ówczesnych lat. Niezwykle cenię powieści tak dopracowane pod względem historycznym – autentyczne i działające na wyobraźnię. Ale "Narzeczona z powstania" to nie tylko przejmujący obraz walczącej o wolność stolicy, ale przede wszystkim opowieść o skomplikowanych losach dwojga bliskich autorce ludzi. Maria i Rudolf, choć inaczej wkroczyli w wojenny czas, musieli zmierzyć się z podobnymi doświadczeniami – życiem w cieniu wojny. Magda Knedler przedstawia ówczesny świat ich oczami. Rzuca światło na międzyludzkie relacje, walkę o przetrwanie, działaność konspiracyjną i udział w Powstaniu Warszawskim. Poprzez ich indywidualne losy podejmuje kwestie dotyczące m.in. ludzkiej wytrzymałości, moralności, tożsamości i pamięci. Powieść Magdy Knedler, choć powstała na bazie rodzinnej historii, ma uniwersalny wymiar – łączy w sobie intymność osobistych przeżyć i doświadczeń oraz fundamentalne wartości i refleksje ważne dla każdego z nas.


"Czy uda się wyjść z domu, wrócić do domu, czy uda się zrobić swoje, zjeść w spokoju posiłek, ścisnąć czyjąś dłoń, czy uda się zobaczyć, pocałować, porozmawiać, czy uda się powitać i pożegnać? Czy uda się zasnąć w tym samym łóżku, w którym się obudziło? Czy się uda? Czy się zdąży?"

"Narzeczona z powstania" to poruszająca opowieść o przerwanej brutalnie młodości, utraconych marzeniach i rozpadającym się świecie. O trudnych wojennych latach naznaczonych cierpieniem, stratą i lękiem. O nadziei rozświetlającej mrok, wielkiej miłości, poświęceniu, wytrwałości, odwadze i przyjaźni. O walce – o wolność, godność i lepszą przyszłość dla siebie, bliskich i kolejnych pokoleń. O niełatwej powojennej rzeczywistości i próbie odbudowania życia na gruzach.

Pięknie napisana książka – dopracowana w każdym detalu, wzruszająca, pełna autentycznych emocji i boleśnie prawdziwa. Pokazuje, że historie naszych bliskich wciąż żyją w nas – w kolejnych pokoleniach. Że ślady przeszłości są obecne w teraźniejszości. Że najciekawsze, a często też najpiękniejsze i najtrudniejsze scenariusze pisze samo życie. Magda Knedler podarowała nam opowieść, którą czyta się jednym tchem. Która chwyta za serce, skłania do refleksji i długo pozostaje w pamięci. Kolejna wspaniała książka w dorobku autorki, polecam.








Współpraca barterowa z Wydawnictwem Mando.


Data wydania: 7 września 2022
Wydawnictwo: Mando
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 544
Moja ocena: 5/6



poniedziałek, września 12, 2022

#508 "Rów Mariański" – Jasmin Schreiber (przekład Agnieszka Walczy)

#508 "Rów Mariański" – Jasmin Schreiber (przekład Agnieszka Walczy)

11 000 metrów. W przybliżeniu taką głębokość ma Rów Mariański. Znajduje się w zachodniej części Oceanu Spokojnego i przypomina ogromną bliznę prowadzącą do środka Ziemi – w takim samym stopniu fascynuje, co przeraża. Właśnie tam, gdzie światło słoneczne nigdy nie dociera, żyją niezliczone, wciąż nieodkryte gatunki zwierząt. Dla Pauli, bohaterki książki Jasmin Schreiber, Rów Mariański jest symbolem jej własnego głębokiego i wszechogarniającego żalu i smutku. Od śmierci ukochanego brata kobieta czuje się tak, jakby spadła na samo dno – prosto w ciemność. Jakby nie mogła złapać oddechu i nie była w stanie wydostać się na powierzchnię. Choć minęły już dwa lata życie Pauli nadal stoi w miejscu, a jej żałoba i poczucie straty są tak głębokie jak głęboki jest Rów Mariański.

"Rów Mariański", literacki debiut Jasmin Schreiber, to opowieść o pogrążonej w żałobie młodej biolożce i jej nietypowej podróży – tej rzeczywistej – kamperem w towarzystwie ekscentrycznego staruszka – i tej metaforycznej – w głąb własnego serca.

Czy powieść o umieraniu, stracie i żałobie może być jednocześnie smutna, łamiąca serce, pełna radości i nadziei? Jasmin Schreiber udowadnia, że takie połączenie jest możliwe, i co ważne, wcale nie musi trącać banałem, sztucznością czy zażenowaniem. Zresztą czy tak właśnie nie wygląda nasza codzienność? Czy smutek i szczęście nie kroczą blisko siebie? Czy nie stanowią integralnej części naszego życia? Czy nie balansujemy nieustannie między tymi dwoma stanami?

Jasmin Schreiber o niezwykle trudnych i intymnych tematach – umieraniu i żałobie – pisze z wrażliwością, przenikliwością oraz słodko-gorzką mieszanką refleksji i humoru. Bez moralizatorskiego tonu i banalnych frazesów, ale za to z życiową trafnością i autentycznym zrozumieniem. Autorka wspaniale pokazuje, jak indywidualnym i złożonym doświadczeniem jest śmierć, smutek i żałoba. Że każdy z nas ma prawo przeżywać je na swój własny sposób i że nie istnieje tylko jeden przepis na radzenie sobie z bólem, samotnością, żalem i tęsknotą. W powieści Schreiber i Paula, i Frank stracili ukochaną osobę. To trudne doświadczenie zbliża ich do siebie i sprawia, że rozumieją się lepiej, choć i tak każde z nich przeżywa stratę inaczej. Zresztą bohaterów książki różni (i łączy) wiele – autorka stworzyła niezwykły duet, który śmieszy, wzrusza i rozczula.

Właściwie może się wydawać, że "Rów Mariański" to przede wszystkim opowieść o śmierci i mroku. Jednak nic bardziej mylnego – w książce Schreiber znacznie więcej jest życia i nadziei oraz tego jak je odzyskać, gdy otrzymujemy od losu potężny cios.

"Rów Mariański" przeczytałam jednym tchem, śmiejąc się i płacząc – czasami w tym samym momencie. Ta powieść łamała mi serce, by po chwili przykleić na nie plaster. Otuliła mnie też ciepłem, nadzieją i spokojem. Zaskakujące, że ma w sobie tak dużo smutku i radości, mroku i światła, śmierci i życia – ta słodko-gorzka mieszanka głęboko mnie poruszyła. Jasmin Schreiber pięknie uchwyciła wewnętrzną przemianę bohaterki i sprawiła, że poczułam z nią więź. Doceniam również metaforę Rowu Mariańskiego, elementy biologii morskiej oraz ideę podróży, wokół których autorka zbudowała opowieść.

"Ty byłeś orzeszkiem, ja zaś ochronną łupiną, a odkąd cię nie ma, czuję się pęknięta, pusta w środku i obrabowana"

Książka Jasmin Schreiber bez wątpienia ma urok. Porusza trudne tematy z lekkością, czułością i głębią. To opowieść o miłości i niezwykłej więzi między siostrą i bratem. O kruchości i ulotności życia, smutku, poczuciu winy, stracie i tęsknocie, które przytłaczają i nie pozwalają zaczerpnąć oddechu. O nadziei, długiej drodze do zrozumienia siebie oraz niełatwym procesie gojenia się ran. O przypadkowych spotkaniach i ludziach, którzy stają się dla nas ratunkiem w najtrudniejszych momentach. I o życiu, które ma w sobie przeróżne odcienie, podobnie jak nasze uczucia i emocje.

Pięknie napisany, udany literacki debiut – jednocześnie smutny, refleksyjny, zabawny i pokrzepiający. Przytulam do serca i gorąco polecam. Takie powieści czyta się i poleca z przyjemnością.







* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Otwarte.


Tytuł oryginalny: Marianengraben
Przekład: Agnieszka Walczy
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 7 września 2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 272
Moja ocena: 5,5/6

piątek, września 09, 2022

#507 "Belcanto" – Ann Patchett (przekład Anna Gralak)

#507 "Belcanto" – Ann Patchett (przekład Anna Gralak)

Mówi się często, że muzyka, podobnie jak miłość, jest językiem uniwersalnym. Że potrafi zbliżyć do siebie ludzi pochodzących z różnych światów. I że jest w stanie przemówić do każdego, bez wyjątku. W książce Ann Patchett muzyka robi jednak coś znacznie większego – pomaga zrzucić maski i odnaleźć piękno w niespodziewanych momentach, a nawet niepostrzeżenie zaciera granice między dobrem a złem...

Gdzieś w Ameryce Południowej, w domu wiceprezydenta kraju, odbywa się wystawne przyjęcie urodzinowe na cześć ważnego japońskiego biznesmena, miłośnika opery. Wieczór wydaje się doskonały – międzynarodowa śmietanka towarzyska, pyszne jedzenie i hipnotyzujący sopran słynnej operowej śpiewaczki Roxane Coss. Wkrótce niespodziewanie gaśnie światło, a do budynku wdziera się terrorystyczna grupa. Jej uzbrojeni członkowie biorą gości jako zakładników. Godziny zmieniają się w dni, a dni w miesiące. To, co z początku wyglądało na przerażający i tragiczny scenariusz, zaczyna ewoluować w coś zupełnie innego. Między terrorystami a zakładnikami tworzą się relacje i niespodziewane więzi... Czy w takich okolicznościach jest miejsce na piękno, miłość i muzykę?

"Belcanto" Ann Patchett to utkana muzyką i operowym śpiewem elegancka, subtelna i przewrotna powieść, dla której inspiracją stały się prawdziwe wydarzenia z 1996 roku – przejęcie przez terrorystów japońskiej ambasady w Limie. Autorka zestawiła ze sobą grozę porwania, nudę kilkumiesięcznej bezczynności, intymne doświadczenia i powściągliwe emocje – i połączyła to wszystko melodią opery, miłości i piękna oraz niezwykłą harmonią współistnienia.

Ann Patchett nazywana jest często mistrzynią psychologicznego realizmu. I rzeczywiście, szybko okazuje się, że w "Belcanto" nie chodzi wcale o przemoc i terroryzm. Nie chodzi też o politykę. To, co naprawdę się liczy to ludzie – ich reakcje, uczucia i przemyślenia w obliczu niecodziennych wydarzeń, pod wpływem lęku, izolacji i bezradności. Patchett zmusza swoich bohaterów do niełatwej konfrontacji z fundamentalnymi pytaniami. Kim jestem? Czego naprawdę pragnę? Czy jestem szczęśliwy? Co w życiu jest dla mnie ważne?

"Belcanto" to przewrotna opowieść o zacieraniu granic i różnic oraz odkrywaniu nowych doświadczeń poprzez muzykę w zupełnie nieoczekiwanych i niecodziennych okolicznościach. To właśnie wokół pięknego śpiewu Roxane jednoczą się ludzie, których na pozór dzieli niemal wszystko – wiek, płeć, pochodzenie, status społeczny i ekonomiczny, zainteresowania, życiowe doświadczenia i pragnienia. Ann Patchett początkowo portretuje bohaterów książki na zasadzie kontrastów, szczególnie gdy zestawia ze sobą sylwetki terrorystów i zakładników. Z czasem stopniowo buduje skomplikowaną i delikatną sieć powiązań – tworzy relacje, które, wydawać by się mogło, nie mają prawa zaistnieć w podobnych okolicznościach. Czy to przejaw dwustronnego syndromu sztokholmskiego, a może czegoś zupełnie innego – współczucia, człowieczeństwa, potęgi muzyki i miłości? Może w sytuacji ciągłego, długotrwałego zagrożenia i stresu do głosu dochodzą głęboko skrywane uczucia, instynkty i pragnienia? Bohaterowie książki Ann Patchett stopniowo zapominają o dawnym życiu – zaczynają budować wspólnie bezpieczny i przewidywalny świat w czterech ścianach, w przyjemnym odizolowaniu od reszty społeczeństwa, rodziny, codziennych obowiązków i kłopotów. Ich językiem staje się muzyka. Autorka wspaniale oddała ten paradoks – uchwyciła subtelne zmiany zachodzące zarówno w relacjach międzyludzkich jak i w samych bohaterach. Z łatwością przeskakuje między tragedią, terrorem, romantyzmem i humorem, tkając przenikliwą i dość nietypową historię.

W "Belcanto" wiele jest niedopowiedzeń i ukrytych znaczeń, autorefleksyjnych podtekstów. Statyczna fabuła koncentruje się na uczuciach, emocjach, refleksjach, relacjach i więziach. Bywa duszno i klaustrofobiczne, bo "Belcanto" przez bardzo długi czas nie opuszcza pałacowego gmachu.

Ann Patchett potrafi przepięknie pisać. Jej proza jest liryczna i ekspresyjna – rozbrzmiewa i w głowie, i w sercu. Wydaje się, że niczym utalentowany i wprawny muzyk doskonale trafia w dźwięki – każde słowo jest na właściwym miejscu. Jednocześnie mimo tego całego prozatorskiego piękna autorce udaje się uniknąć sentymentalizmu, ckliwości i banału.

"Belcanto" to niespieszna opowieść o miłości, która czasami bywa wytworem przypadku i okoliczności. O silnych międzyludzkich relacjach, które powstają w niecodziennych sytuacjach – w odpowiedzi na zagrożenie lub tragedię. O wezwaniu do wyższej formy istnienia oraz mocy i znaczeniu sztuki. O tym, co łączy i dzieli, o kruchości i sile, które są w każdym z nas oraz o wolności – do bycia tym, kim chcemy, do kochania tego, kogo chcemy i czucia tego, co chcemy. Ta książka po cichu uwodzi, by ostatecznie wstrząsnąć lub pozostawić w melancholijnym zawieszeniu.

W "Belcanto" Ann Patchett opowiada nam słodko-gorzką historię – i robi to z gracją, urokiem i elegancją, w duchu opery. Piękna proza, interesujące studium postaci, płynnie i spokojnie prowadzona narracja... Czytałam z przyjemnością. Po prostu. Może nie porwała mnie tak bardzo jak "Dom Holendrów" ("Belcanto" to zupełnie inna bajka), ale znalazłam w niej jakiś niecodzienny powab i efemeryczny wdzięk, coś hipnotyzującego i melancholijnego, coś co skłoniło mnie do przewracania kolejnych stron. Z uwagi na brak dramatycznego napięcia i statyczną fabułę, "Belcanto" to świetna propozycja dla czytelników, którzy piękno prozy cenią ponad konwencjonalną treść. I dla tych, którzy lubią książki utrzymane w stylu za zamkniętymi drzwiami. Warto przeczytać.











* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak.


Tytuł oryginalny: Bel Canto
Przekład: Anna Gralak
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 7 września 2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 350
Moja ocena: 5/6

środa, września 07, 2022

#506 "Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia" – Philip Reeve (przekład Maria Jaszczurowska) /premierowo/

#506 "Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia" – Philip Reeve (przekład Maria Jaszczurowska) /premierowo/

"Meluzyno – szeptały fale. – Meluzyno..."

Większość ludzi należy albo do ziemi, albo do morza. Ale jedenastoletnia Meluzyna Noctis ma w sobie coś i lądowego i morskiego. Przygarnięta przez Andrew Noctisa i wychowana w Strażnicy Zachodzącego Słońca pokochała Jesienne Wyspy – to właśnie one stały się jej domem. Ale dziewczynka często śni o oceanie i słyszy szept morskich fal – fal, które przed laty wyrzuciły ją na brzeg. Pewnego dnia życie traci jej opiekun, a niepokojące zjawiska przybierają na sile. Mieszkańcy wyspy obawiają się, że to legendarna Gorm czyhająca w Mrocznej Głębi pragnie zniszczyć Burzomorze. Czy Meluzyna może zastąpić Andrew i zostać Strażniczką? Czy będzie w stanie odkryć sekret swojego pochodzenia oraz ocalić wyspę i jej mieszkańców przed gniewem tajemniczej morskiej istoty?

Bardzo lubię książki Wydawnictwa Literackiego dla młodszych czytelników – za fascynujące opowieści doprawione magicznym realizmem, za popis literackiej kreatywności i wyobraźni oraz udane połączenie czytelniczej rozrywki z mądrym przekazem i nauką empatii. Wszystkie są przepięknie wydane i potrafią zachwycić i młodszych, i starszych czytelników – łączą pokolenia. Dziś do grona tych wspaniałych książek dołącza "Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia". Philip Reeve stworzył opowieść, w której tajemnica, natura i magia łączą się ze sobą w jedną fascynującą literacką przygodę. Tłem uczynił fikcyjny archipelag Jesiennych Wysp – miejsce, w którym ścierają się ze sobą ziemia i morze, dobro i zło oraz magia i rzeczywistość. Sceneria została dopracowana w każdym detalu – uwagę zwracają pomysłowe nazwy oraz barwne opisy miejsc, obiektów i zjawisk przyrody. Książka Reeve'a utkana jest z morskich akcentów – otula oceaniczną bryzą i szumem fal. Uwielbiam sposób, w jaki autor połączył naturę z magicznym realizmem. Morze, magia i główna bohaterka wydają się ze sobą nierozerwalnie związane. W książce znajdziemy niszczące sztormy, wodorostowe stwory, dobre i złe wiedźmy, a także zwykłe życie – spokojne wieczory przy filiżance herbaty, dziecięce przyjaźnie, pożegnania i nowe początki. Bywa śmiesznie i pokrzepiająco, ale też mrocznie i refleksyjnie. Czytelnik ma wrażenie, że z każdą kolejną stroną coraz bardziej zanurza się w świat wykreowany przez autora. Cieszę się bardzo, że to właśnie jedenastoletnią Meluzynę Philip Reeve uczynił główną bohaterką. Dziewczynka wzbudza sympatię, jest bystra, odważna i ma w sobie dużo wrażliwości i empatii. Na kartach książki dojrzewa, a jej przygody, choć niebezpieczne, pozwalają jej lepiej poznać i zrozumieć siebie. Meluzyna przełamuje lęki i mierzy się z przeciwnościami – pokazuje, że każdy z nas może dokonać wielkich rzeczy. Że miłość, przyjaźń, odwaga i dobro mają znaczenie. I że warto mieć nadzieję – bo po burzy wychodzi słońce.

"Meluzyna Noctis i Mroczna Głębia" to porywająca i ekscytująca lektura pełna zwrotów akcji i przygody, z fascynującą, oryginalną scenerią, urzekającymi bohaterami, emocjonalną głębią i piękną, sugestywną prozą. To opowieść o sile natury i ludzkich serc, o odkrywaniu siebie, swojego pochodzenia i miejsca w świecie. O poszukiwaniu prawdy, podążaniu za głosem serca, dorastaniu i trudnych wyborach. O determinacji, odwadze, miłości, przyjaźni i poczuciu przynależności.

Książka Philipa Reeve'a pobudza wyobraźnię, porusza serce i umysł, skłania do refleksji na temat ludzkich więzi, pochodzenia, potęgi natury oraz jej silnego związku z człowiekiem. Czytałam z przyjemnością i polecam – i młodszym, i starszym :) Warto.








* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Literackie.


Tytuł oryginalny: Utterly Dark and the Face of the Deep
Przekład: Maria Jaszczurowska
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 7 września 2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 296
Moja ocena: 5/6

sobota, września 03, 2022

#505 "Poukładałeś mój świat" – Karolina Wilczyńska

#505 "Poukładałeś mój świat" – Karolina Wilczyńska

Skąd czerpać siłę w trudnych momentach? Jak nie stracić nadziei? Jak po drodze nie zgubić samej siebie? Czym jest kobiecość? I co tak naprawdę jest w naszym życiu najważniejsze?

Niektóre przypadkowe spotkania zmieniają nas na zawsze. Przekonała się o tym Klara, tydziestoletnia malarka, bohaterka cyklu powieści Karoliny Wilczyńskiej. Kobieta postanowiła zrealizować ambitny pomysł – stworzyć serię obrazów przedstawiających prawdziwe kobiety. Los niespodziewanie postawił na jej drodze Łucję i Joannę. Każda z nich opowiedziała malarce swoją historię utkaną z bólu, łez, przeciwności, trudnych wyborów, nadziei i miłości. Klara słuchała uważnie, często z bijącym sercem i łzami w oczach. Z każdym kolejnym pociągnięciem pędzla na płótnie, zaglądała głębiej do serca swoich modelek i odkrywała stopniowo kolory ich życia. Wkrótce do portretów Łucji i Joanny dołączy wizerunek Kornelii – matki autystycznego chłopca. Jej historia nie tylko poruszy Klarę, ale też zainspiruje do przemyślenia swojego dotychczasowego życia i zachęci do odważnych zmian...

Powieści namalowane przez życie

Cykl obyczajowy "Ja, Kobieta" zajmuje szczególne miejsce, i w mojej domowej biblioteczce, i w moim czytelniczym sercu. Karolina Wilczyńska stworzyła wyjątkową serię książek. Składają się na nią powieści oparte na autentycznych ludzkich losach – historie na pozór zwykłych, ale w rzeczywistości niezwykłych kobiet, które z godną podziwu determinacją stawiają czoła przeciwnościom. Cykl "Ja, Kobieta" to udane połączenie prawdziwego życia i literackiej fikcji. Karolina Wilczyńska wysłuchała historii prawdziwych kobiet, które żyją wśród nas i splotła je z fikcyjną opowieścią o malarce Klarze. W ten sposób otrzymaliśmy trzy poruszające kobiece życiorysy opowiedziane szczerym i autentycznym głosem – z empatią, dojrzałością i przenikliwością. Głosem, który z łatwością odnajduje drogę do serca czytelnika i porusza w nim najczulsze struny.

Dwie kobiety, jedno przypadkowe spotkanie i jeden obraz we wszystkich kolorach życia

W trzeciej części serii poznajemy Kornelię i jej niełatwe życiowe ścieżki. Bohaterka książki "Poukładałeś mój świat" dźwiga na swoich barkach ogromny bagaż doświadczeń. Los już od najwcześniejszych lat nie był dla niej łaskawy. Kornelia wraca wspomnieniami do lat dzieciństwa i dorastania – opowiada o trudnej relacji z matką, samotności, zagubieniu, pięknych marzeniach roztrzaskanych na kawałki w zderzeniu z prozą życia, o złamanym sercu i wyborach, które na zawsze odmieniły jej przyszłość. Historia Kornelii pełna jest wzlotów i upadków – momentów szczęścia i nadziei przeplatanych smutkiem i rozczarowaniem. To opowieść kobiety, która nieustannie musi stawiać czoła przeciwnościom i walczyć – o siebie, swoich bliskich i lepsze jutro. Bohaterka  książki, stopniowo otwierając się przed Klarą, odsłania kulisy małżeństwa, rodzinnego życia, macierzyństwa i relacji z bliskimi. Opowiada o swoich zmaganiach, marzeniach i nadziejach oraz dzieli się refleksjami na temat życia, miłości i kobiecości. Na kartach książki przewijają się trudne i bolesne kwestie dotyczące m.in. choroby, przemocy domowej, uzależnienia, straty, żałoby oraz zdrady. Ważną częścią historii Kornelii są także różne odcienie macierzyństwa – blaski i cienie bycia matką chłopca o specjalnych potrzebach. To obraz miłości i silnej więzi, ale też trudów codzienności, prób pogodzenia samotnego macierzyństwa z pracą zawodową i obowiązkami. Powieść Karoliny Wilczyńskiej pozwala spojrzeć przez chwilę na świat oczami kobiety, która wiele przeszła – była odrzucana, raniona i osamotniona – a mimo to nadal ma w sobie ogromne pokłady nadziei i pogody ducha. I m.in. na tym polega siła książek cyklu "Ja, Kobieta" – bo pokazują, że nawet jeśli doświadczamy trudnych momentów, nigdy nie należy się poddawać. Historie Łucji, Joanny i Kornelii to również dowód na to, jak wielką siłę my kobiety mamy w sobie – siłę, z istnienia której często nie zdajemy sobie nawet sprawy. Czytelniczki z łatwością mogą utożsamiać się z bohaterkami książek, odnaleźć w nich cząstkę siebie i czerpać inspirację – z ich dojrzałości, życiowej mądrości, wytrwałości i pogody ducha. Piękny jest przekaz tego powieściowego cyklu – to doskonały przykład nie tylko poruszającej, ale też inspirującej i wartościowej literatury obyczajowej. Takiej, która uczy empatii i otwiera na drugiego człowieka.

"I nigdy nie można tracić nadziei. Bo chociaż czasami maluje się czarnym kolorem, to w końcu zawsze przyjdzie czas, w którym będzie miejsce i na pastele, i na soczyste, mocne odcienie"

"Poukładałeś mój świat" to pięknie napisana i pełna autentycznych emocji opowieść o kobiecej kruchości i sile, walce z przeciwnościami losu, niesłabnącej nadziei i umiejętności cieszenia się drobnymi rzeczami, które składają się na naszą codzienność. O długiej drodze do zaakceptowania, zrozumienia i pokochania samej siebie – o poczuciu wartości i wierze we własne możliwości. O miłości, potrzebie czułości, marzeniach, prozie codzienności oraz zmianach, na które nigdy nie jest za późno. Przeczytałam jednym tchem, często ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach. Niezwykle poruszająca, życiowa i bliska sercu powieść, podobnie zresztą jak cały cykl "Ja, Kobieta". Właśnie takich prawdziwych kobiet i prawdziwych ludzkich losów potrzebujemy – by czuć wsparcie i pamiętać, że mamy w sobie siłę, by walczyć z przeciwnościami, kochać, marzyć i żyć – nawet jeśli czujemy, że jest inaczej. Że warto mieć nadzieję zawsze. Że życie to przeróżne barwy i odcienie – i my też mamy w sobie wiele kolorów. I to czyni nas wyjątkowymi.

Wspaniała powieść – historia, która zostawia w sercu ślad. Gorąco polecam.






* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Czwarta Strona.


Data wydania: 24 sierpnia 2022
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Ja, Kobieta (część trzecia)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 344
Moja ocena: 5/6

czwartek, września 01, 2022

#504 "Rozdzieliła nas wojna" – Max Czornyj, Joanna Jax, Agnieszka Lis, Maria Paszyńska, Sylwia Winnik, Barbara Wysoczańska, Bogna Ziembicka

#504 "Rozdzieliła nas wojna" – Max Czornyj, Joanna Jax, Agnieszka Lis, Maria Paszyńska, Sylwia Winnik, Barbara Wysoczańska, Bogna Ziembicka

"Był 1 września. Jeszcze wczoraj było tak spokojnie. Tak zupełnie inaczej. I nagle w ciągu kilku godzin świat ogarnął apokaliptyczny chaos"

O znanym i bezpiecznym świecie, który przestał istnieć i o niepewnej przyszłości. O nieustającej nadziei, długiej tęsknocie, odbierającym oddech poczuciu samotności, o bolesnej stracie, dławiącym lęku, nieukojonym żalu i morzu wylanych łez. O utraconych marzeniach, przerwanych gwałtownie życiorysach, złamanych sercach i rozdzielonych ścieżkach – często już na zawsze. O powojennym zawieszeniu, trwaniu w cieniu wspomnień, poszukiwaniu prawdy oraz próbie przetrwania i odbudowy życia na gruzach. O obietnicach – tych złamanych i tych dotrzymanych za wszelką cenę. O życiu, które wraz z nadejściem wojny zmieniło się bezpowrotnie. I o miłości, która była najcenniejsza, najdroższa, ale często brutalnie pozbawiona szczęśliwego zakończenia.

"Rozdzieliła nas wojna", zbiór siedmiu wojennych opowiadań, mieści w sobie to wszystko i znaczenie więcej. Przemawia do czytelnika nie tylko obrazami, dźwiękami i zapachami zaklętymi w słowa, ale przede wszystkim intensywnymi emocjami i uczuciami. Tworzące go historie z łatwością docierają do serca – wywołują smutek, łzy i uśmiech, skłaniają do refleksji, wprawiają w melancholijny nastrój i pozostawiają w zawieszeniu. Opowiadają o ludziach, którzy doświadczyli wielkiego bólu i cierpienia. Którzy nieraz stracili wszystko. Którzy znaleźli w sobie siłę, by przetrwać. Ta antologia wyróżnia się na tle innych wojennych książek. Znajdziemy w niej miłosne historie bez happy endu – pary, które wojna rozdzieliła na długie lata, a czasami już na zawsze. Bez ckliwości i sentymentalizmu, ale z całą gamą autentycznych uczuć i z urywkami prawdziwego życia, które miewa gorzki smak.  Od szumiących fal Bałtyku przez sielskie kresowe krajobrazy, kosmopolityczną Warszawę i urokliwy Kraków aż po zapierające dech w piersi tatrzańskie szlaki. Czy wojna to odpowiedni czas na miłość? Czy warto dla niej zaryzykować – narazić serce na ból straty i nieukojoną pustkę? A może to właśnie miłość przynosi nadzieję w najtrudniejszych momentach i daje siłę, by przetrwać?

"Wrześniowy świt w jednej chwili zmienia ich losy, obraca w nicość marzenia i plany. Pierwsze dni wojny są jedynie zapowiedzią nadchodzących lat, pełnych mroku, cierpienia i lęku – o siebie i najbliższych"

Każde opowiadanie jest inne. Każde wyjątkowe. Wspólnie tworzą piękną, wzruszającą antologię. Jedna z lepszych, jakie miałam okazję poznać, polecam.


PS Barbara Wysoczańska, Maria Paszyńska i Sylwia Winnik – miałam łzy w oczach.





* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Filia.


Data wydania: 24 sierpnia 2022
Wydawnictwo: Filia
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 408
Moja ocena: 5,5/6

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger