sobota, lipca 30, 2022

#497 "Ostatni raz" – Helga Flatland (przekład Karolina Drozdowska)

#497 "Ostatni raz" – Helga Flatland (przekład Karolina Drozdowska)
Śmierć stanowi nieodłączną część naszego życia. Mimo to wielu z nas nie potrafi bądź nie chce o niej rozmawiać. Ubieramy ją w eufemizmy albo wypychamy z codzienności – jak coś wstydliwego, zbyt intymnego, strasznego i niezrozumiałego. Nie próbujemy się z nią oswoić i przypominamy sobie o niej dopiero wtedy, gdy przychodzi niespodziewanie – razem z chorobą, wypadkiem lub starością. Jak poradzić sobie z widmem zbliżającej się śmierci? Co umieranie oznacza dla pacjenta, a co dla jego bliskich? Czy nadchodzący kres życia i związane z nim ból, lęk i smutek są w stanie zbliżyć do siebie rodzinę – zagoić rany i rozwiązać tłumione latami konflikty?

O Heldze Flatland, współczesnej norweskiej pisarce, mówi się, że posiada umiejętność trafnego ukazywania relacji rodzinnych oraz tworzenia przenikliwych portretów psychologicznych. I rzeczywiście – również nowa książka autorki zachwyca dojrzałością, głębią i wrażliwością. Helga Flatland nie unika trudnych i bolesnych tematów. "Ostatni raz" to szczera i przejmująca opowieść o kruchości życia, przemijaniu i nieuchronności śmierci rozpisana na dwa głosy – dorosłej córki i jej umierającej matki. W cieniu ich trudnych relacji utkanych z miłości, żalu, niewypowiedzianych słów i głęboko skrywanych pretensji, autorka kreśli subtelnie obraz rodzinnego dramatu. I stawia pytania – nie tylko o jakość ludzkich więzi, ale też o godność, prawo do umierania na własnych zasadach, mierzenie się z chorobą i doświadczanie straty.

"Ilekroć z nią rozmawiam, myślę, że coś się zmieni, zauważam to dopiero, gdy się rozłączam, a potem zawsze zostaje we mnie poczucie czegoś nierozwiązanego"

Gdy Anne słyszy diagnozę: nieuleczalna choroba, jej czas zaczyna rozpaczliwie się kurczyć.

Jej dorosła córka Sigrid mieszka wraz z dziećmi i partnerem w Oslo, gdzie pracuje jako lekarka. Rzadko wraca do rodzinnego domu. 

Choroba Anne zmusi całą rodzinę do zmierzenia się z nowym doświadczeniem.

Książka Helgi Flatland utrzymana jest w charakterystycznym dla literatury skandynawskiej stylu. Znajdziemy w niej słowną oszczędność i pozorną surowość pod którymi skrywa się wiele autentycznych i niełatwych emocji. Za każdym razem nieustannie zaskakuje mnie, jak wspaniale skandynawscy autorzy potrafią dotknąć literacko fundamentalnych życiowych kwestii – bez dramaturgii i sentymentalizmu, a z wyczuciem, empatią i szczerością. Helga Flatland zagłębiła się w jedno z najtrudniejszych i najbardziej intymnych ludzkich doświadczeń – choroby i umierania. I uczyniła to w sposób autentyczny, subtelny i wielowymiarowy. Zamiast wyświechtanych egzystencjalnych frazesów i banalnych rozważań otrzymaliśmy urywki niemal wyjęte z prawdziwego życia. Autorka porusza kwestie dotyczące różnych aspektów – psychiki, uczuć, cielesności. Opowiada o prywatności, wstydzie, intymności, próbie pogodzenia się z utratą sprawności, niezależności i poczucia bezpieczeństwa. Z przenikliwością portretuje etapy długiej drogi Anne i jej rodziny od momentu usłyszenia diagnozy aż po ostatnie chwile życie (i związane z nimi niedowierzanie, zaprzeczanie, gniew, lęk i akceptację). Zmagania Anne, choć głęboko osobiste, nabierają uniwersalnego wymiaru. Zresztą między innymi w tym właśnie tkwi siła książki Flatland – mówi kameralnie o śmierci i pożegnaniu, które stanowią integralną część naszego życia.

"Chcę byś pomogła mi umrzeć"

"Ostatni raz" to nie tylko opowieść o chorobie i umieraniu. Sercem książki Helga Flatland uczyniła skomplikowane i napięte relacje matki i jej dorosłej córki. Odchodzenie Anne i konieczność zapewnienia jej opieki zmuszają kobiety do konfrontacji, a zatem czegoś, czego unikały latami. Sigrid uważa, że Anne nie była dobrą matką. Pielęgnowane urazy, pretensje i tłumione negatywne uczucia, pogłębiające się milczenie i napięcia naznaczyły relację matki i córki. W obliczu śmiertelnej choroby Anne i presji uciekającego czasu, kobiety zbliżają się do siebie. Wydaje się jednak, że każda z nich ma inne oczekiwania i priorytety. Czy zdążą odnaleźć drogę do siebie? Helga Flatland oferuje nam narracyjny dwugłos, a zatem dwie odmienne perspektywy. I jest to niezwykle cenny zabieg – pouczający i działający na wyobraźnię. Zachwyciły mnie przenikliwość i czułość, z jakimi autorka stworzyła kobiece portrety. Jej spojrzenie na rodzinne więzi i relacje oraz emocjonalne próby odnalezienia się w trudnej sytuacji i pokoleniową zmianę ról to, oprócz studium choroby i umierania, najjaśniejsze punkty książki.

Jak żyć, gdy śmierć jest tak blisko...? Może jedyne co mamy to miłość?


Książka Helgi Flatland przemówiła do mnie wyjątkowo mocno – wzbudziła głęboki smutek i skłoniła do refleksji. To dowód na to, że pismo autorki potrafi dotrzeć w najgłębsze zakamarki serca i umysłu. Właśnie taką literaturę, dojrzałą, szczerą i empatyczną, cenię.

"Ostatni raz" to przejmująca lekcja życia, umierania i pokory wobec niespodzianek losu oraz studium straty, przebaczenia i miłości. To także opowieść o kruchości istnienia, różnych sposobach przeżywania cierpienia i żałoby, o złożoności uczuć i pamięci, wytrwałości oraz harcie ducha.
O pytaniach, które są ważne dla nas wszystkich i odpowiedziach, których czasami nie sposób odnaleźć. 

Pięknie napisana, dojrzała, empatyczna książka, która przynosi ze sobą uśmiech, smutek i łzy. Jeden z moich ulubionych tytułów Serii Skandynawskiej. Polecam.







* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.



Tytuł oryginalny: Et liv forbi
Przekład: Karolina Drozdowska
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Data wydania: 27 lipca 2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 288
Moja ocena: 5,5/6



środa, lipca 27, 2022

#496 "Wyznania Frannie Langton" – Sara Collins (przekład Mateusz Borowski) /premierowo/

#496 "Wyznania Frannie Langton" – Sara Collins (przekład Mateusz Borowski) /premierowo/

Na takie literackie debiuty czeka się z niecierpliwością. Takie literackie debiuty zapadają w pamięć. Sara Collins, urodzona na Jamajce kajmańsko-brytyjska pisarka i  prawniczka zadebiutowała w wielkim stylu. Za swoją pierwszą powieść otrzymała w 2019 roku nagrodę Costa Book Award. "Wyznania Frannie Langton" to opowieść o czarnoskórej pokojówce, która zostaje oskarżona o morderstwo swoich pracodawców. Sara Collins prowadzi czytelników przez trzcinowe pola i duszny upał Jamajki, ciemne zaułki georgiańskiego Londynu, arystokratyczne salony, wilgotne więzienne cele oraz zatłoczone sądowe sale. W książce Collins rasizm, przemoc, namiętność i zbrodnia ciasno splatają się ze sobą w jedną urzekającą i sugestywną opowieść, której echo czytelnik słyszy jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony.

Czy Frannie Langton mogła zabić jedyną osobę, którą naprawdę kochała?

"Tak naprawdę nikt nie oczekuje opowieści od kobiety takiej jak ja. Na pewno spodziewa się pan kolejnej powiastki o niewolnikach, okraszonej łzami i rozpaczą. Tylko kto chciałby to czytać? Nie, to moja opowieść o mnie, moim życiu i szczęściu, które mnie spotkało, choć nie sądziłam, że kiedykolwiek go zaznam i na dodatek dane mi będzie o nim opowiedzieć"

Książka Sary Collins rozpoczyna się sceną z londyńskiej sali rozpraw –  Frannie Langton, czarnoskóra służąca i była niewolnica, słucha aktu oskarżenia. Procesowi przygląda się cały Londyn, a prasa prześciga się w kolejnych sensacyjnych domysłach na temat zbrodni, której rzekomo dopuściła się młoda kobieta. Uwodzicielka, manipulatorka, czarownica i dziwka – tłum zgromadzony w sali rozpraw z łatwością wydaje wyroki. Frannie nie pamięta tragicznej nocy, kiedy popełniono zbrodnię. Ofiarami są jej pracodawcy – znany angielski naukowiec i jego ekscentryczna żona, którą z oskarżoną połączył gorący, ale zakazany romans. Czy Frannie dopuściła się zarzucanych jej czynów? I czy w pruderyjnym i patriarchalnym społeczeństwie ktoś wysłucha tego, co ma do powiedzenia czarnoskóra pokojówka?

Sara Collins stworzyła książkę, która wymyka się ze sztywnych gatunkowych ram – stanowi udaną mieszankę literatury pięknej oraz powieści historycznej i kryminalnej doprawioną szczyptą gotyckiego klimatu, bildungsroman i romansu. Historia opowiedziana jest głosem Frannie Langton. Kobieta postanawia spisać swoje losy – od dzieciństwa spędzonego na Jamajce, przez służbę w londyńskim domu Benhamów, aż po tragiczną noc, pobyt w więzieniu i kulisy procesu. W rezultacie otrzymaliśmy intymne, szczere i poruszające wyznanie, w którym nieustannie splatają się ze sobą gorycz i słodycz. Choć sercem książki Collins jest namiętny i zakazany romans między służącą i jej pracodawczynią, to właśnie zagadka morderstwa dostarcza narracyjnego napięcia. Historię dopełniają wątki kolonializmu, niewolnictwa, rasizmu, kazirodztwa, prostytucji i uzależnienia.

Proza Collins bywa czuła, szorstka, mroczna, szokująca i niepokojąca – ma w sobie literackie piękno i elegancję. Choć fabuła  płynie powoli własnym rytmem, trzyma w napięciu i zachwyca – sugestywnością opisów i psychologiczną nutą. Sara Collins uchwyciła niuanse georgiańskiego społeczeństwa – obraz ucisku, nierówności, uprzedzeń i hipokryzji. Powieść zwraca uwagę przenikliwym rysem historycznym i fabularną rzeczywistością charakterystyczną dla opisywanych czasów.

"Umysł jest dla siebie siedzibą, jak pisał Milton, może sam w sobie przemienić piekło w niebiosa, a niebiosa w piekło. Jak to się dzieje? Za sprawą pamięci lub zapominania. Umysł zna tylko te dwie sztuczki"

Frannie Langton to postać złożona i niejednoznaczna. Ma w sobie żywiołowość, bunt i silne poczucie gniewu. Nie opowiada tylko o cierpieniu i niesprawiedliwości, ale też o tym, co dało jej szczęście – o umiejętności czytania i pisania, książkach, błyskotliwym umyśle i namiętnym sercu. Sara Collins stworzyła postać, która próbuje walczyć z dyskryminacją rasową, klasową i płciową, i która nie potrafi odnaleźć się w świecie ograniczeń. Choć wykorzystywana i manipulowana przez innych, Frannie wyróżnia się silnym charakterem – stara się przeciwstawić ludziom, którzy roszczą sobie do niej prawo i wyrwać się spod narzuconych jej etykiet. Ta młoda kobieta przebyła burzliwą drogę nie tylko z Jamajki do Londynu, ale też w głąb samej siebie. Jej wyznania brzmią autentycznie – Sara Collins wykonała wspaniałą pracę.

"Świat był mroczny i działy się w nim mroczne rzeczy"

"Wyznania Frannie Langton" to książka ambitna, ciekawie napisana i ważna, bo nie tylko porusza wiele istotnych kwestii takich jak rasizm czy patriarchat, ale uświadamia też boleśnie, w jak wielu różnych formach przejawiają się zniewolenie i dyskryminacja. Sara Collins stworzyła opowieść o kobietach, które w niełatwych czasach próbowały podjąć walkę o siebie i swoje prawa – możliwość zabrania głosu w społeczeństwie, które nie chciało słuchać. To opowieść o wolności i zniewoleniu, świetle i mroku ukrytych pod powierzchnią, złożoności ludzkich charakterów oraz zawiłości serca, pamięci i umysłu. O znaczeniu słów, pisania i czytania, które idą w parze z emancypacją. Książka Collins skłania do przemyśleń na temat pochodzenia, rasy i płci oraz ówczesnej sytuacji kobiet i osób czarnoskórych. Myślę, że autorka mogła dodać historii Frannie (i jej relacjom z innymi) nieco więcej emocjonalnej intensywności, ale i bez tego jestem bardzo zadowolona z lektury. Piękna proza, mroczny klimat, fascynujące historyczne tło, przenikliwe kobiece portrety, tajemnica, wiele ważnych i łamiących serce kwestii... Dla mnie – ciekawe literackie doświadczenie i udany debiut. Warto przeczytać.






* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak.


Tytuł oryginalny: The Confessions of Frannie Langton
Przekład: Mateusz Borowski
Wydawnictwo: Znak Koncept
Data wydania: 27 lipca 2022
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Moja ocena: 5/6

poniedziałek, lipca 25, 2022

Książkowe nowości – sierpień 2022

Książkowe nowości – sierpień 2022


"Fontanny milczenia" - Ruta Sepetys, przekład Jerzy Wołk-Łaniewski, Wydawnictwo Znak, premiera 24.08;

"Columbine. Masakra w amerykańskim liceum" - Dave Cullen, przekład Adrian Stachowski, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 10.08;

"Miasto w chmurach" - Anthony Doerr, przekład Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 10.08;

"Tkanina z Hekne" - Lars Mytting, przekład Karolina Drozdowska, Wydawnictwo Otwarte, premiera 10.08;

"Nieznajoma z Sekwany" - Guillaume Musso, przekład Joanna Prądzyńska, Wydawnictwo Albatros, premiera 10.08;

"Wysepka" - Andrea Levy, przekład Izabela Matuszewska , Wydawnictwo Albatros, premiera 10.08;

"Pomniejsi wędrowcy" - Eimear McBride, przekład Maria Zawadzka-Strączek, Wydawnictwo Pauza, premiera 08.08;

"Tyłem do kierunku jazdy" - Sylwia Chutnik, Wydawnictwo Znak, premiera 10.08;

"Italia na talerzu" - Francois-Regis Gaudry, przekład Aleksandra Weksej, Agnieszka Dywan, Paweł Łapiński, Wydawnictwo Znak, premiera 10.08;

"Przy stole z tyranem" - Christian Roudaut, przekład Łukasz Müller, Wydawnictwo Znak, premiera 10.08;

"Las znikających gwiazd" - Kristin Harmel, przekład Alina Jakubowska, Wydawnictwo Świat Książki, premiera 10.08;

"Siostry" - Michelle Frances, przekład Maria Olejniczak-Skarsgard, Wydawnictwo Albatros, premiera 10.08;

"Od Katowic idzie słońce" - Anna Malinowska, Wydawnictwo Czarne, premiera 17.08;

"Los Angeles. Miasto-państwo w siedmiu lekcjach" - Rosecrans Baldwin, przekład Filip Łobodziński, Wydawnictwo Czarne, premiera 31.08;

"Herbata. Odkryj prawdziwy smak najszlachetniejszego napoju na świecie" - Anna Brożyna, Wydawnictwo Znak, premiera 24.08;

"Skradzione dziecko" - Diney Costeloe, przekład Anna Sauvignon, Wydawnictwo Kobiece, premiera 24.08;

"Anne z Redmondu" - Lucy Maud Montgomery, przekład Anna Bańkowska, Wydawnictwo Marginesy, premiera 24.08;

"Sundial" - Catriona Ward, przekład Martyna Tomczak, Wydawnictwo Czwarta Strona, premiera 24.08;


Widzicie coś dla siebie? :)

czwartek, lipca 21, 2022

#495 "Dom na Riwierze" – Natasha Lester (przekład Emilia Skowrońska)

#495 "Dom na Riwierze" – Natasha Lester (przekład Emilia Skowrońska)
"Tak trudno teraz wierzyć w dobre rzeczy, gdy ich nie widać"


"Dom na Riwierze" to powieść historyczna, w której za sprawą tajemniczej nadmorskiej posiadłości splatają się ze sobą przeszłość i teraźniejszość oraz losy dwóch kobiet. Jedna z nich, paryżanka Eliane Dufort, w czasie II wojny światowej pod czujnym niemieckim okiem kataloguje zagrabione dzieła sztuki, jednocześnie przekazując ważne informacje francuskiemu ruchowi oporu. Druga z nich, Remy Lang, kilkadziesiąt lat później wprowadza się do odziedziczonego domu na Riwierze Francuskiej – próbuje dojść do siebie po tragedii, która ją spotkała. Książka Natashy Lester ma w sobie wszystko to, co tak bardzo lubię w powieściach historycznych – przeplatające się linie czasowe, sekret z przeszłości rzucający cień na teraźniejszość, interesujące kobiece portrety, trzymającą w napięciu fabułę oraz pełen emocji wątek romantyczny. I oczywiście nie sposób nie wspomnieć o obyczajowym i historycznym tle. Autorka wspaniale oddała klimat francuskiej stolicy pod okupacją – powieść wyróżnia dbałość o detale oraz rzeczywistość i postacie zbudowane w sposób odpowiadający ówczesnym realiom. "Dom na Riwierze" to wiele interesujących motywów – działalność francuskiego ruchu oporu, grabież i próba ocalenia dzieł sztuki (inspiracją dla autorki stała się Rose Valland, kustoszka muzeum Jeu de Paume), życie pod okupacją, kolaboracja i moda. Zachwycił mnie sposób, w jaki Natasha Lester powiązała ze sobą przeszłość i teraźniejszość – zarówno wojenne losy Eliane jak i współczesna historia Remy zaangażowały mnie równie mocno. Pokochałam liryczną, czułą i wrażliwą prozę autorki – Natasha Lester potrafi pięknie pisać o świecie, sztuce (ten motyw absolutnie mnie oczarował), uczuciach i wewnętrznych przeżyciach bohaterów. Sercem "Domu na Riwierze" jest historia dwóch kobiet, które dzieli czas, ale łączą trudne życiowe doświadczenia, uczuciowe rozterki i dylematy. Eliane i Remy muszą zmierzyć się ze stratą, niepewną przyszłością, lękiem i niespodziewaną miłością. 


Natasha Lester podarowała nam pięknie napisaną i poruszającą opowieść o kobiecej odwadze, wytrwałości i determinacji. O próbie pogodzenia się ze stratą, poświęceniu, sile miłości, nadziei, dramatycznych wyborach, balansowaniu na granicy życia i śmierci. O zwykłych ludziach, którzy w najmroczniejszych czasach wykazali się niezwykłą siłą charakteru – by móc sprzeciwić się złu i ocalić to, co najważniejsze – wolność, godność i człowieczeństwo. 

Przeczytałam jednym tchem. Jeżeli lubicie trzymające w napięciu, inspirujące i wzruszające powieści z historią w tle – o miłości, stracie, sztuce i trudnych wyborach – czytajcie, warto.








* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Słowne.


Tytuł oryginalny: The Riviera House
Przekład: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Słowne
Data wydania: 13 lipca 2022
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 450
Moja ocena: 5/6


poniedziałek, lipca 18, 2022

#494 "Ciche wody" – Sarah Moss (przekład Paulina Surniak)

#494 "Ciche wody" – Sarah Moss (przekład Paulina Surniak)

Przewracając strony nowej książki Sarah Moss, czytelnik nieustannie czuje niepokój – wydaje się, że coś strasznego czai się tuż za rogiem. Wrażenie jest bardzo subtelne, a wszelkie oznaki niejednoznaczne i łatwe do przeoczenia – niczym biały szum w tle. I kiedy w końcu wydarza się to, co podskórnie spodziewane i nieuniknione, dezorientacja i zaskoczenie mieszają się z natłokiem myśli i refleksji. Budowanie atmosfery niepokoju – dusznej i klaustrofobicznej – to sztuka, którą Sarah Moss wspaniale opanowała.  Ten element zachwyca zarówno w "Cichych wodach", jak i w wydanej przed dwoma laty książce "Mur duchów". A gdzie tym razem czai się zagrożenie? W gęstym szkockim lesie czy w głębokich wodach jeziora? A może znacznie bliżej – w niespokojnych umysłach, zalęknionych sercach i niepewnych uśmiechach? Sarah Moss potrafi nie tylko umiejętnie budować napięcie, ale też z przenikliwością eksplorować ludzkie myśli, zachowania, lęki i przyzwyczajenia. W "Cichych wodach" można przejrzeć się jak w lustrze – to zaskakująco trafne spojrzenie na ludzką naturę.

"Szkocja. Lato. Od kilku dni pada bez przerwy. Pogoda jest dziwna, nawet jak na Szkocję, a zasnute chmurami niebo nie zwiastuje szybkiej zmiany. Dwanaście osób, które wraz z rodzinami spędzają wakacje na kempingu, jest coraz bardziej znudzonych i zirytowanych bezczynnością". Do czasu...

Drewniane domki, bliskość natury, cisza... Wymarzone wakacje w uroczym zakątku Szkocji? Niekoniecznie. Ulewny deszcz w ogóle nie ustaje, pogłębiając u wczasowiczów wrażenie nudy, bezczynności i izolacji. Bohaterowie książki Moss tkwią w zawieszeniu – są bardziej skłonni do rozmyślań i bacznego przyglądania się sąsiadom – zwykle z dystansu, z ciekawością i podejrzliwością. A gdy wakacje zamieniają się w deszczowy koszmar, rośnie też frustracja...

"Ciche wody" zwracają uwagę nietypową konstrukcją. Akcja rozgrywa się w ciągu 24 godzin. Autorka tworzy dwanaście wewnętrznych monologów – polifoniczną narrację – oddając w ten sposób głos bohaterom. Poznajemy m.in. kobietę, która biegnie, jakby przed kimś uciekała; rodzeństwo spacerujące po plaży; parę emerytów przyjeżdżającą nad jezioro od 30 lat; nastolatka samotnie wiosłującego w swoim czerwonym kajaku oraz matkę i córkę, które wyróżniają się na tle pozostałych. "Ciche wody" to dwanaście odmiennych perspektyw ludzi, których różni m.in. wiek, płeć, zawód i status materialny. Odizolowani na terenie kempingu, pozbawieni zasięgu i niemal uwięzieni przez deszcz w letniskowych domkach, chcąc nie chcąc tworzą tymczasową społeczność. Sarah Moss wkrada się w ich myśli – z empatią, trafnością, a czasami też z humorem. W efekcie powstał chóralny strumień świadomości, który czyta się z przyjemnością. Uwielbiam wyrazistość i autentyczność postaci oraz swobodę i intymność ich przemyśleń na temat życia i relacji. Wszystko wydaje się bliskie i znane – wzloty i upadki, które znamy z codzienności. Sarah Moss nie koloruje rzeczywistości. Nie musi, bo potrafi o zwykłych rzeczach pisać w sposób wyjątkowy. W czterech ścianach drewnianych domków widzimy zawiłości i dynamikę rodzinnych i małżeńskich relacji – Moss z lekkością szkicuje bardziej i mniej widoczne konflikty, a jej spostrzeżenia nieraz zaskakują trafnością. Warto też wspomnieć, że w "Cichych wodach" dwanaście perspektyw przeplatają opisy przyrody, ukazując m.in. związek człowieka z naturą.

Sarah Moss porusza kwestie izolacji, uprzedzeń, ksenofobii, ignorancji i społecznej polaryzacji. Bada zbiorowe i indywidualne obawy i lęki, egzystencjalne konflikty i międzyludzkie relacje. Opowiada o tym, co dzieli i co łączy. I o frustracji zrodzonej z pogody, która przeradza się w gniew na innych. "Ciche wody" to napisana z empatią, klaustrofobiczna, pełna niepokojących napięć i ironicznego humoru, a ostatecznie dewastująca i dająca do myślenia książka. Z pozoru nie dzieje się w niej wiele, a i tak wywiera na czytelniku wrażenie (ogromna w tym zasługa sugestywnej, lirycznej i bystrej prozy Sarah Moss). Może i nie jest to moja ulubiona powieść autorki, ale czytałam z przyjemnością. Lubię i polecam. Jeżeli czujecie, że to coś dla was – warto.





* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.


Tytuł oryginalny: Summerwater
Przekład: Paulina Surniak
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 29 czerwca 2022
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 200
Moja ocena: 5/6

piątek, lipca 15, 2022

#493 "Zanim wystygnie kawa" – Toshikazu Kawaguchi (przekład Joanna Dżdża)

#493 "Zanim wystygnie kawa" – Toshikazu Kawaguchi (przekład Joanna Dżdża)
Mówi się często, że mamy tylko dziś - tu i teraz – bo przeszłość jest historią, a przyszłość tajemnicą. Nasze życie to zaledwie chwila. Dni i lata mijają z prędkością światła, ludzie przychodzą i odchodzą. Czasami chcielibyśmy cofnąć czas – bo nie zdążyliśmy się pożegnać, bo rozstaliśmy się z kimś w gniewie, bo nie powiedzieliśmy, że kochamy, bo postąpilibyśmy inaczej, bo wybaczylibyśmy, bo... Czasami żałujemy wypowiedzianych słów i podjętych decyzji, a czasami wręcz przeciwnie – żałujemy tego, co nie zostało powiedziane i co nie zostało zrobione. Wydaje się, że nie ma powrotu – drugiej szansy, którą tak bardzo chcielibyśmy otrzymać. A gdyby jednak była...? 

W małej tokijskiej kawiarni Funiculi Funicula można nie tylko wypić filiżankę aromatycznej kawy, ale też... przenieść się w czasie. Trzeba tylko przestrzegać kilku zasad – i koniecznie wrócić zanim wystygnie kawa. Z tej możliwości mają nadzieję skorzystać cztery osoby. Jedna z nich pragnie skonfrontować się z dawną miłością, druga – cofnąć się do czasów sprzed choroby, trzecia – zobaczyć się z siostrą, a czwarta – spotkać córkę, której nie było jej dane poznać. Przytulna kawiarnia z trzema zegarami na ścianie zamieni się w wehikuł czasu i spełni ich prośbę. Wszystko jednak może się wydarzyć...


Książka "Zanim wystygnie kawa", japońskiego reżysera i dramatopisarza, powstała na bazie sztuki teatralnej i szybko stała się bestsellerem. To literackie przedstawienie w kilku aktach – cztery krótkie opowiadania, które łączy klimatyczna kawiarnia, motyw podróży w czasie i obsada, bo ich bohaterami są pracownicy i stali klienci Funiculi Funicula. Z pozoru prostą historię autor doprawił subtelnie nutą japońskiego oniryzmu. To właśnie wśród aromatu kawy i kłębów pary unoszącej się z filiżanek dzieją się niespotykane rzeczy – czas płynie inaczej. Szczerze pokochałam koncepcję książki. Elementy magicznego realizmu są silnie zakorzenione w realnym życiu i płynnie je przenikają. Rzeczywistość stworzona przez Kawaguchiego wydaje się jednocześnie znajoma i obca. Łatwo nawet uwierzyć, że tak osobliwa kawiarnia naprawdę istnieje (bo właściwie – dlaczego nie? ;). Zachwyciła mnie prostota formy i treści oraz spokój i powściągliwość charakterystyczne dla literatury japońskiej. "Zanim wystygnie kawa" nie należy co prawda do książek, które oszałamiają literackim kunsztem, ale jej treść bez wątpienia ma ogromny potencjał – pozostawia wiele miejsca na własne refleksje i, w zależności od naszej wrażliwości i życiowych doświadczeń, jest w stanie poruszyć najczulsze struny. Łagodna narracja Kawaguchiego koncentruje się na ludzkich emocjach i fundamentalnych wartościach – eksploruje, w jaki sposób radzimy sobie z fizyczną lub psychiczną utratą ukochanej osoby. Intensywne emocjonalnie momenty przeplatają chwile ciszy i bezruchu – momenty refleksji i zadumy, które rezonują równie mocno. Każda kolejna strona subtelnie pogłębia przekaz.


Toshikazu Kawaguchi stworzył słodko-gorzką, uniwersalną historię, która czasem bawi, a czasem wzrusza. To opowieść o niełatwej konfrontacji z rzeczywistością, o związkach i relacjach oraz konsekwencjach życiowych wyborów. O miłości, stracie, poczuciu winy, przebaczeniu i przeznaczeniu. Uświadamia, jak ważna jest chwila obecna. I przynosi nadzieję – bo nawet jeśli nie możemy zmienić przeszłości, mamy tu i teraz – teraźniejszość, którą jesteśmy w stanie kształtować. 

Przyjemna, refleksyjna i napisana z wrażliwością książka – przemówiła do mnie (a nawet wzruszyła). Będę ją miło wspominać. Polecam, szczególnie miłośnikom spokojnej, niespiesznej lektury oraz na początek przygody z japońską literaturą. 







 * Współpraca barterowa z Wydawnictwem Relacja.


Tytuł oryginalny: Before the Coffee Gets Cold
Przekład: Joanna Dżdża
Wydawnictwo: Relacja
Data wydania: 13 lipca 2022
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 224
Moja ocena: 5/6

wtorek, lipca 12, 2022

#492 "Marzenie panny Benson" – Rachel Joyce (przekład Dominika Chylińska) /premierowo/

#492 "Marzenie panny Benson" – Rachel Joyce (przekład Dominika Chylińska) /premierowo/

"Złota główka, złoty tułów, złoty odwłok. Nawet jego maleńkie odnóża były złote, zupełnie jakby Matka Natura posłużyła się jakimś klejnotem, żeby go stworzyć"

Czy na spełnienie marzeń może być za późno? Mając dziesięć lat, Margery Benson zakochała się. W chrząszczu. I to nie w byle jakim chrząszczu. Wszystko zaczęło się pewnego letniego dnia 1914 roku, gdy ojciec otworzył książkę zatytułowaną Niesamowite stworzenia. To właśnie wtedy oczom Margery ukazał się rysunek złotego chrząszcza z Nowej Kaledonii. Zauroczona dziewczynka obiecała sobie, że odnajdzie go i przywiezie do domu. I choć jej miłość do entomologii rosła z każdym rokiem, burzliwe życie i proza codzienności stopniowo odbierały jej radość i spychały wielkie marzenie w kąt. Margery doświadczyła straty, grozy pierwszej i drugiej wojny światowej, złamanego serca oraz samotności. Mijały lata. Kobieta pracowała w szkole i żyła z dnia na dzień. Aż do początku września 1950 roku... To właśnie wtedy czterdziestosześcioletnia Margery uświadomia sobie, że najwyższy czas podążyć za marzeniem z dzieciństwa – odnaleźć złotego chrząszcza. Na jej ogłoszenie o poszukiwaniu asystenta na ekspedycję do Nowej Kaledonii zgłasza się niejaka Enid Pretty – młoda, rozgadana, ubrana w jasnoróżowy kostium blondynka. Dziewczyna stanowi totalne przeciwieństwo introwertycznej i pragmatycznej Margery. Niestety, jeśli podróż ma w ogóle dojść do skutku, panna Benson nie ma wyboru. Razem ruszają na drugi koniec globu...

Historia kobiety w średnim wieku, która porzuca pracę w szkole i bez mężczyzny u boku rusza w niebezpieczną wyprawę – przemierza setki mil w poszukiwaniu chrząszcza... Absolutnie genialny pomysł (i literacki powiew świeżości)! Książka Rachel Joyce, brytyjskiej pisarki, została uhonorowana nagrodą Wilbur Smith Adventure Writing Prize i stała się bestsellerem "New York Timesa". I nic dziwnego – "Marzenie panny Benson" to bardzo udane połączenie powieści przygodowej, historycznej i literatury pięknej. I książka, którą wraz z ostatnią przeczytaną stroną chce się po prostu przytulić do serca – ma niepowtarzalny urok.

Ekspedycja Margery wydaje się nie tyle odważna, ile wręcz szalona. Kobieta podejmuje ogromne ryzyko, rzucając pracę i wyprzedając majątek. Nie ma przecież pewności, że podróż i poszukiwania chrząszcza zakończą się sukcesem – bo Nowa Kaledonia, wyspa położona w zachodniej części Oceanu Spokojnego, to dla Brytyjki egzotyczny, nieznany i odległy kraj. Rachel Joyce bez wątpienia miała niebanalny pomysł na książkę – i z przyjemnością mogę stwierdzić, że w pełni wykorzystała ten potencjał. Czytelnik z początku może pomyśleć, że historia ekspedycji na drugi koniec globu to dość wyeksploatowany motyw, ale nic bardziej mylnego – autorka nadała całości oryginalny, ekscytujący kierunek. "Marzenie panny Benson" z łatwością porwało mnie już od pierwszych stron. Rachel Joyce wykonała staranny research i zadbała o historyczno-geograficzne detale. Czuć w tej książce brytyjską szarość lat 50. XX wieku – powojenne zniszczenia, biedę, racjonowanie żywności, niepewność jutra, zagubienie, uwięzienie w ponurej codzienności i tęsknotę za życiem sprzed wojny. To obraz mężczyzn, którzy wrócili z wojny do kraju okaleczeni psychicznie i fizycznie, niezdolni, by ponownie odnaleźć się w zwykłym życiu. To również obraz kobiet, które straciły mężów, braci i ojców i które walcząc o niezależność zostały zepchnięte na margines. W książce Rachel Joyce zarówno Margery jak i Enid dźwigają na barkach ciężar przykrych doświadczeń, a w sercu skrywają rany. Nie dziwi więc, że i jedna, i druga pragnie odmienić swój los – uciec przed przeszłością. Podróż jest niczym magiczne przejście – z londyńskiego czarno-białego filmu do egzotycznej eksplozji kolorów. Uwielbiam sposób, w jaki Rachel Joyce opisała w książce Nową Kaledonię. Tło zostało utkane z barwnych szczegółów dotyczących flory i fauny, warunków pogodowych i klimatycznych oraz społeczności zamieszkującej wyspę. Miałam wrażenie, że wędruję po Nowej Kaledonii wspólnie z Margery i Enid – wdycham słodki zapach kwiatów, słyszę brzęczenie komarów i szum strumienia, smakuję egzotyczne owoce i czuję na skórze oceaniczną bryzę (pozwólcie, że przemilczę upał i obecność pająków, chociaż biorąc pod uwagę perypetie bohaterek, klimat i owady to najmniejsze zmartwienie;). Książka Rachel Joyce zachwyca niebanalną oprawą i przygodowym charakterem. Jest kobieca i dynamiczna, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, zaskakujących odkryć i ważnych momentów. Trudno przewidzieć dokąd nas zaprowadzi. I to jest coś, co pokochałam, podobnie zresztą jak główne bohaterki – niezwykły duet silnych, różniących się od siebie osobowości. Prawdziwa gratka dla miłośników kobiecych powieści przygodowych.

Przygoda, która na zawsze odmienia życie – otwiera na nowe doświadczenia i emocje

"Marzenie panny Benson" to książka napisana z czułością i humorem, ale bez sentymentalizmu i ckliwości. Wciąga, angażuje i zachwyca nietuzinkowym klimatem, ale jednocześnie dotyka subtelnie wielu ważnych kwestii. To opowieść o dwóch kobietach, które  wymykają się ze sztywnych ram i społecznych etykiet. Opowieść o wyjątkowej podróży – nie tylko do Nowej Kaledonii, ale też w głąb samego siebie. O wewnętrznej przemianie, odkrywaniu ukrytej siły, determinacji i odwagi, przełamywaniu lęku i pokonywaniu słabości. O kobiecej niezależności i przyjaźni, która pozwala rozkwitnąć. O bolesnej przeszłości, wojennej traumie i niszczącej obsesji.

"Nie jesteśmy tym, co nas spotkało. Możemy być, kim zechcemy"

"Marzenie panny Benson" to słodko-gorzka, inspirująca i pokrzepiająca książka, która przywraca wiarę w siebie i w marzenia. Pokazuje, że czasami, żeby się odnaleźć, trzeba się najpierw zgubić. I że warto wsłuchać się w głos serca i zaryzykować. Powieść Rachel Joyce błyszczy jak tytułowy złoty chrząszcz – dla mnie literacka perełka i jeden z tegorocznych ulubieńców. Wzrusza, bawi, oczarowuje, trzyma w napięciu i pozostaje w pamięci. Gorąco polecam. 









* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak.


Tytuł oryginalny: Miss Benson's Beetle
Przekład: Dominika Chylińska
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 13 lipca 2022
Oprawa: miękka
Liczba stron: 400
Moja ocena: 5,5/6

piątek, lipca 08, 2022

#491 "Afgańska perła" – Nadia Hashimi (przekład Monika Pianowska) /przedpremierowo/

#491 "Afgańska perła" – Nadia Hashimi (przekład Monika Pianowska) /przedpremierowo/

Kabul. Namiastka boiska. A właściwie skrawek nieużywanej ulicy, zbyt wąskiej dla samochodów. Na nim grupka afgańskich chłopców kopie piłkę – wzniecają tumany kurzu, a ich krzyki odbijają się echem w okolicznych budynkach. Na pierwszy rzut oka wydają się podobni – ot, zwykli chłopcy ubrani w luźne spodnie i długie koszule z krótko obciętymi włosami i psotnymi uśmiechami na twarzy. Ale to tylko pozory, bo jeden z nich różni się od pozostałych. Rahima jest bacza posz czyli "dziewczynką żyjącą jak chłopiec". Kilka miesięcy temu matka obcięła jej włosy, nakazała włożyć spodnie i nadała nowe imię. W ten sposób dziewczynka przeobraziła się w chłopca.

"Będziesz mogła biegać do sklepu za każdym razem, gdy będziemy czegoś potrzebować. Będziesz mogła chodzić do szkoły nie martwiąc się o zaczepki chłopców. Będziesz mogła się bawić, poznasz różne gry"

Tradycja bacza posz znana jest w Afganistanie (i nie tylko) od wieków. Dzięki niej w mocno patriarchalnym społeczeństwie dziewczęta otrzymują dostęp do bardziej wolnego męskiego świata – mogą nie tylko bez obaw chodzić do szkoły, ale również uprawiać sport, robić zakupy oraz pracować (co często dla rodziców ma kluczowe znaczenie, szczególnie jeżeli w rodzinie są same córki). I choć praktyka ta przynosi szereg korzyści, ma również wady. Jedną z nich jest limit czasu – gdy bacza posz osiągnie wiek dojrzewania, oczekuje się, że powróci do bycia dziewczyną. Niestety takie przejście bywa trudne – nie każdej bacza posz po latach życia jako chłopiec łatwo przemienić się w przykładną córkę, żonę i matkę wypełniającą wzorowo zadania przypisane żeńskiej płci.

W takiej sytuacji znalazła się Rahima, a niemal sto lat wcześniej również jej prababka Szekiba, bohaterki powieści Nadii Hashimi. "Afgańska perła" to opowieść o dwóch kobietach, które dzieli czas, ale łączą podobne marzenia i życiowe zmagania. I jedna, i druga pragnie odmienić przeznaczenie – wziąć los w swoje ręce, wbrew opresyjnym nakazom i ograniczeniom tradycji oraz patriarchalnego świata. Walka o lepszą przyszłość oraz prawo do decydowania o sobie konfrontuje je z grozą codzienności, przemocą, odrzuceniem i męskim gniewem.

W "Afgańskiej perle", dzięki naprzemiennej narracji, Nadia Hashimi łączy ze sobą przeszłość i teraźniejszość. Oczami Szekiby i Rahimy  poznajemy niełatwą afgańską rzeczywistość oraz społeczność ekstremalnie patriarchalną. Z kart książki wyłania się smutny obraz kobiecego ucisku – kobiet uwikłanych w tradycję, religię, opresyjny system ról społecznych. To świat, w którym kobieta nie może decydować o własnym losie – jest przekazywana z rąk do rąk niczym przedmiot, bez prawa głosu i bez prawa do posiadania czegokolwiek. To świat aranżowanych małżeństw oraz zastraszonych żon i matek. Świat, w którym przemoc fizyczna, psychiczna i ekonomiczna jest na porządku dziennym, a kobieta bez mężczyzny u boku nie znaczy nic. Choć historie Rahimy i Szekiby dzieli niemal sto lat i mogłoby się wydawać, że to wystarczająco dużo, by afgańska rzeczywistość uległa zmianie – nic bardziej mylnego – obie kobiety doświadczają podobnych trudności, ograniczeń i wyzwań. "Afgańska perła" utkana jest z cierpienia, bólu, upokorzenia, straty i lęku, choć zdarzają się również okruchy szczęścia – miłość, macierzyństwo, nadzieja. Książka Nadii Hashimi uświadamia, jak trudna bywa sytuacja kobiet oraz jak wielkiej odwagi i determinacji wymaga sprzeciw – walka o siebie, swoją godność i prawa. I nawet jeśli wydaje się, że prozatorsko Nadia Hashimi nie wykorzystała w pełni literackiego potencjału (brak m.in. głębszego zakorzenienia w historii i kulturze Afganistanu), to nie ma wątpliwości, że sama historia Rahimy i Szekiby ma w sobie ogromny emocjonalny ładunek. "Afgańska perła" to złożona i potężna w swoim przekazie opowieść, która otwiera oczy na dramat kobiet w osobistym i społecznym wymiarze. Napisana z czułością i intymnością podejmuje wiele ważnych, uniwersanych kwestii, jednocześnie prowadząc czytelnika przez zakamarki kobiecego serca. Niejednokrotnie wzbudza smutek, bo nie sposób pozostać obojętnym, czytając, jak dziewczynkom i kobietom odmawia się szacunku, wolności, edukacji i marzeń. Otrzymujemy bolesny obraz Afganistanu – kolejnych lat upływających pod znakiem kobiecych zmagań.

"Chyba wszyscy nosimy w sobie część historii naszych przodków"

"Afgańska perła" to opowieść o skomplikowanych ludzkich losach. O byciu kobietą w świecie męskiej dominacji i przemocy. O życiu, które jest znacznie bardziej gorzkie niż słodkie. O odwadze, nadziei, walce o przetrwanie oraz pragnieniu wolności i zmiany swojego przeznaczenia. I o wielu podobnych Rahimach i Szekibach, które wytrwale przecierają ścieżkę kobietom Afganistanu.







* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Kobiece.


Tytuł oryginalny: The Pearl That Broke Its Shell
Przekład: Monika Pianowska
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 13 lipca 2022 (II wydanie)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 512
Moja ocena: 4,5/6

środa, lipca 06, 2022

#490 "Tajemnice Fleat House" – Lucinda Riley (przekład Małgorzata Stefaniuk)

#490 "Tajemnice Fleat House" – Lucinda Riley (przekład Małgorzata Stefaniuk)

Lucinda Riley w kryminalnej odsłonie? Miła niespodzianka biorąc pod uwagę bogaty obyczajowy dorobek autorki. I dla wielu z nas również literackie spotkanie podszyte smutkiem – bo wciąż trudno uwierzyć, że zmarła w zeszłym roku pisarka nie podaruje nam już kolejnych powieści. Tymczasem "Tajemnice Fleat House", napisana w 2006 roku i niepublikowana wcześniej książka, udowadnia, jak wszechstronny warsztat i ogromny potencjał miała Lucinda. Historia Jazz Hunter, młodej policjantki, z pewnością miałaby szansę rozwinąć się w kryminalny cykl. Niestety życie napisało dla Lucindy i miłośników jej twórczości zupełnie inny scenariusz.

"Tajemnice Fleat House" to udane połączenie literatury obyczajowej, klasycznego kryminału i psychologicznego thrillera. Powiedziałabym nawet, że stworzona przez Lucindę opowieść o zagadkowej śmierci jednego z uczniów elitarnej szkoły z internatem utrzymana jest w klimacie cozy mystery (zamknięta społeczność, senne miasteczko, stopniowe odkrywanie wskazówek i powiązań, brak brutalnych opisów, odrobina humoru). Zawsze ceniłam autorkę za trafny zmysł obserwatorski (ciekawe ludzkie portrety), swobodną, płynną prozę, wielowątkowość oraz obyczajowe ciepło i wrażliwość. I wszystko to (a nawet znacznie więcej) znalazłam w nowej powieści. Osią fabuły jest kryminalna zagadka – skomplikowana intryga sięgająca przeszłości i oplatająca gęstą siecią sporą grupę osób. Kluczem otwierającym drzwi wydaje się Fleat House – akademik angielskiej, elitarnej szkoły z wielowiekowymi tradycjami. Lucinda Riley stworzyła na kartach książki wyjątkowy klimat – atmosferę napięcia zupełnie nietypową dla sennego i spokojnego hrabstwa Norfolk. Uwielbiam misterny sposób, w jaki utkała zagadkę oraz obyczajową nutę à la Lucinda Riley, którą dopełniła fabułę – bo oprócz wątku kryminalnego wspaniale rozwijają się w niej indywidualne historie bohaterów, m.in. błyskotliwej policjantki Jazz, która po rozwodzie i przeprowadzce na przedmieścia próbuje odbudować swoje życie – zacząć od nowa (z przyjemnością śledziłam jej losy). Akcja tej powieści toczy się niespiesznie, śledztwo komplikuje się coraz bardziej, autorka podsuwa subtelnie mylne tropy, by ostatecznie zaskoczyć czytelnika.

"Tajemnice Fleat House" to powieść świetnie napisana, intrygująca i wspaniale poprowadzona od pierwszej aż do ostatniej strony. Otula dusznym klimatem i niepostrzeżenie wciąga czytelnika w zagadkowe szkolne mury, angielską prowincję oraz świat rodzinnych tajemnic, zdrady i arystokratycznego dziedzictwa. Otrzymaliśmy opowieść o przeszłości rzucającej cień na teraźniejszość, skomplikowanych międzyludzkich relacjach i silnych emocjach. O tłumionej latami złości, hipokryzji i przemocy, destrukcyjnym pragnieniu zemsty, pieniądzach i prestiżu oraz o czynach dokonanych w afekcie i tych starannie przemyślanych. Kryminalna odsłona Lucindy Riley absolutnie skradła moje serce – czytałam z przyjemnością i gorąco polecam.






* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Albatros.


Tytuł oryginalny: The Murders at Fleat House
Przekład: Małgorzata Stefaniuk
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 1 czerwca 2022
Oprawa: zintegrowana
Liczba stron: 448
Moja ocena: 5/6

sobota, lipca 02, 2022

#489 "Marzycielka z Ostendy" – Éric-Emmanuel Schmitt (przekład Anna Lisowska) /przedpremierowo/

#489 "Marzycielka z Ostendy" – Éric-Emmanuel Schmitt (przekład Anna Lisowska) /przedpremierowo/
Jawa czy sen? Wspomnienia czy fantazje? Jak bardzo nasze myśli kreują rzeczywistość? Czy człowiek potrzebuje marzeń, by czuć, że żyje? Czy trzeba mieć odwagę, by marzyć? Może każdy z nas ma w sobie coś z marzyciela?


W prozie Érica-Emmanuela Schmitta jest coś wyjątkowego. Autor potrafi z niezwykłą prostotą i trafnością pisać o uczuciach i ważnych kwestiach – z pozoru banalne historie zaskakują głębią przekazu. Bardzo lubię obecne w twórczości Schmitta czułość, wrażliwość, intymność i liryzm. Z przyjemnością chłonę też charakterystyczną dla autora mieszankę melancholii, refleksji, rzeczywistości i iluzji. "Marzycielka z Ostendy", która 13 lipca trafi na księgarskie półki w nowym pięknym wydaniu, to zbiór pięciu krótkich opowiadań osnutych subtelnie wokół miłości, śmierci, kobiecości, marzeń, tajemnic oraz potęgi wyobraźni i kruchości wspomnień. Tytułowe opowiadanie zabiera czytelników do nadmorskiej miejscowości. To właśnie w Ostendzie pragnący uleczyć swoje złamane serce pisarz spotyka starszą schorowaną kobietę. Emma van A. nigdy nie wyszła za mąż i niemal całe życie spędziła w pięknej willi wśród ciszy i książek. Może się zatem wydawać, że nie doświadczyła niczego wyjątkowego. Kiedy jednak zdradza pisarzowi sekret gorącego romansu z przeszłości, nic już nie jest pewne. Czy jej opowieść to rzeczywiście wspomnienia? A może jedynie wytwór wyobraźni, w który sama uwierzyła? Opowiadania Schmitta łączy ze sobą delikatna i subtelna nić utkana z pamięci, miłości i fantazji. Poznajemy pięć kobiet, które noszą w swoich sercach sekretne pragnienia, uczucia i marzenia – namiętność zmieszaną z nienawiścią; erotyczne fantazje; zakazaną i utraconą miłość; bolesną tęsknotę; tłumioną potrzebę czułości; poczucie spełnienia, które przynosi odwzajemniona miłość.

Schmitt prowadzi nas do refleksji nad ludzką egzystencją, zawiłością uczuć i złożonością osobowości oraz nieprzewidywalnością losów – zachęca, by spojrzeć na świat z innej perspektywy. Bo warto pamiętać, że wbrew pozorom prowadzimy znacznie bogatsze życie wewnętrzne niż może się wydawać...


"Takiej miłości i namiętności nie przeżyła ani nigdy wcześniej, ani nigdy później. Pamięta wszystko. Jego smak, zapach, miękki dotyk jego dłoni. I nie miało znaczenia, kim był. Wystarczyło, że pozostawał władcą jej serca"

Książka Schmitta to niebanalne bohaterki i równie niebanalne (a czasami też przewrotne) historie z miłością w roli głównej doprawione nutą liryki, melancholii, refleksji i humoru – potrafią zaskoczyć. "Marzycielkę z Ostendy" przeczytałam z przyjemnością. Éric-Emmanuel Schmitt po raz kolejny trafił w moją wrażliwość oraz otulił mnie piękną prozą i literacką czułością.







* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak.


Tytuł oryginalny: La rêveuse d'Ostende
Przekład: Anna Lisowska
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 13 lipca 2022
Oprawa: twarda
Liczba stron: 320
Moja ocena: 5/6


piątek, lipca 01, 2022

#488 "Mamy tylko lato" – Klaudia Bianek

#488 "Mamy tylko lato" – Klaudia Bianek

"Mamy tylko lato. Wszystko, co wydarzy się na Mazurach, zostaje na Mazurach. Później każde z nas idzie w swoją stronę. Zgadzasz się na to?"

Lato bez wątpienia ma swoją romantyczną stronę. Słoneczne dni i długie, ciepłe wieczory oraz atmosfera beztroski i przygody sprzyjają niespodziewanej eksplozji uczuć. Pragnieniemy czuć bardziej – doświadczyć czegoś wyjątkowego. Czy letnie zauroczenie ma szansę przerodzić się w coś poważniejszego? Czy każda wakacyjna miłość ma termin ważności – musi skończyć się wraz z odejściem lata? I czy można z dnia na dzień zmusić serce, by zapomniało?

Alicja, absolwentka weterynarii, i Nataniel, wokalista popularnej grupy Follow Your Dreams, spotykają się pewnego gorącego lata na Mazurach. On bierze udział w obozie muzycznym dla fanów zespołu. Ona zatrudnia się jako kelnerka w ośrodku wypoczynkowym. Wydaje się, że dzieli ich wiele – dwa różne światy, inne plany na przyszłość i tajemnica z przeszłości. Mimo to zaczyna się rodzić między nimi coś wyjątkowego. Alicja stawia jednak warunek – ich związek ma skończyć się wraz z ostatnim dniem wakacji...

Bo warto podążać za głosem serca

"Mamy tylko lato" to romantyczna, nastrojowa i poruszająca historia idealna na wakacyjny czas. Z łatwością otula letnim klimatem – ma w sobie urok mazurskich jezior, zapach lasu i polnych kwiatów oraz smak pierwszej miłości. Powieść Klaudii Bianek to długie, ciepłe wieczory przy ognisku, blask księżyca odbijający się w tafli jeziora, gitarowe dźwięki i nastrojowy wokal. Przede wszystkim jednak to opowieść o burzliwej letniej miłości – zachłannym tu i teraz, namiętności i podążaniu za głosem serca. Uwielbiam intymność i czułość obecne na kartach książki. Nataniel i Alicja stają się czytelnikowi bliscy, a ich relacja ożywa – wywołuje silne emocje (rozgrzewa mocniej niż letnie promienie słońca:), wzrusza i trafia prosto do serca.

"Co się w ogóle ze mną działo? Teoretycznie uchodziłem za romantyka, bo moje piosenki takie właśnie były. Jednak nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, ponieważ to mit zarezerwowany dla komedii romantycznych. W życiu coś takiego nie mogło mieć miejsca, prawda?"

Powieść Klaudii Bianek stanowi kwintesencję lata i wakacyjnych porywów serca – otrzymaliśmy romantyczną historię balansującą zręcznie na granicy literatury obyczajowej i new adult. To pięknie napisana, utkana z uczuć i emocji opowieść o miłości, przyjaźni, muzycznej pasji, marzeniach i trudnych wyborach. Powieść do przytulenia – przywołuje na myśl letnie wspomnienia z młodości i wypełnia serce muzyką miłości. Lubię i polecam, warto.






* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Czwarta Strona.

Data wydania: 29 czerwca 2022
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Seria: Wakacyjna miłość (pierwsza część)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Moja ocena: 5/6
Copyright © w ogrodzie liter , Blogger