poniedziałek, lutego 27, 2023

Książkowe nowości - marzec 2023

Książkowe nowości - marzec 2023


"Doktórka od familoków" - Magdalena Majcher, Wydawnictwo W.A.B., premiera 08.03;

"Małe przyjemności" - Clare Chambers, przekład Magdalena Sommer, Wydawnictwo Znak, premiera 22.03;

"Wiosenna noc. Zamek z lodu" - Tarjei Vesaas, przekład Maria Gołębiewska-Bijak, Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 08.03;

"Samoszacunek. Eseje i medytacje" - Toni Morrison, przekład Kaja Gucio, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 22.03;

"Dania. Tu mieszka spokój" - Sylwia Izabela Schab, Wydawnictwo Poznańskie, premiera 22.03;

"Córka z Włoch" - Soraya Lane, przekład Anna Esden-Tempska, Wydawnictwo Albatros, premiera 08.03;

"Łączniczka" - Magda Knedler, Wydawnictwo Mando, premiera 01.03;

"Wielki krąg" - Maggie Shipstead, przekład Justyn Hunia, Wydawnictwo Znak, premiera 22.03;

"Nikt o tym nie mówi" - Patricia Lockwood, przekład Dorota Konowrocka-Sawa, Wydawnictwo W.A.B., premiera 22.03;

"Nasze zaginione serca" - Celeste Ng, przekład Elżbieta Janota, Wydawnictwo Relacja, premiera 22.03;

"Zadziwienie" - Richard Powers, przekład Dorota Konowrocka-Sawa, Wydawnictwo W.A.B., premiera 08.03;

"Czy muszę odchodzić?" - Yiyun Li, przekład Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, premiera 21.03;


"W godzinie próby" - Kate Hewitt, przekład Klaudia Wyrwińska, Wydawnictwo Filia, premiera 08.03;

"Opowieść sióstr" - Donatella Di Pietrantonio, przekład Lucyna Rodziewicz-Dokór, Wydawnictwo Mando, premiera 22.03;

"Suche gałązki" - Marta Barrio, przekład Barbara Bardadyn, Wydawnictwo Sonia Draga, premiera 15.03.

niedziela, lutego 26, 2023

#557 "Opera na trzy śmierci" – Sylwia Stano

#557 "Opera na trzy śmierci" – Sylwia Stano
Opera to spełnienie marzeń. Opera to nowy początek. Opera to ukojenie. Opera to miłość i życie.

Warszawa w pierwszych powojennych latach. Miasto gruzu, ruin, chaosu – między zniszczeniem a odbudową – straumatyzowane, zmęczone i jednocześnie pragnące normalności – podobnie jak jego mieszkańcy. Miasto kontrastów – biedy, bezsilności, grozy oraz rozrywki, elegancji i radości – na przekór codziennym trudnościom. I w tych niełatwych realiach rozgrywa się akcja książki Sylwii Stano – inspirowana historią jej babki, operowej śpiewaczki Niny Stano, opowieść o "dziewczynie, która przeżyła, by śpiewać".


Gustawa Starewicz próbuje odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Smutki i traumę zagłusza alkoholem, przypadkowym seksem i śpiewem – to właśnie opera daje jej nadzieję i ukojenie. Gusta ma piękny głos, ćwiczy pod okiem szanowanej nauczycielki śpiewu w warszawskim konserwatorium i wciąż czeka na swoją wielką szansę. A ta nadarza się niespodziewanie i w nieprzyjemnych okolicznościach – po śmierci słynnej operowej diwy Gusta ma zastąpić ją na scenie w Puszczy Białowieskiej. Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem... Trzy tajemnicze śmierci – a może zbrodnie? Czy łączy je tylko opera? 

Książka Sylwii Stano to barwna i intensywna podróż w przeszłość – na gruzy powojennej Warszawy, operowe sceny i do serca białowieskiej puszczy – w sam środek artystycznego świata stolicy. Sugestywne obrazy minionych lat przesuwają się przed oczami niczym kadry z filmu – ożywają i z łatwością działają na wyobraźnię. Ale powieść Sylwii Stano wyróżnia się nie tylko interesującą scenerią. Autorka stworzyła ciekawą mieszankę powieści historycznej, romansu i kryminału – operę w kilku aktach – nieco tajemniczą i niepokojącą, doprawioną szczyptą ludowej magii i zabobonów. W historii Gustawy Starewicz talent, pasja i miłość przeplatają się z trudami codzienności, zazdrością i smutkiem. Młoda kobieta zostaje wciągnięta w bezlitosną i niebezpieczną rywalizację – musi podjąć walkę o marzenia i przyszłość. A stawka jest ogromna – może utracić nie tylko szansę na sławę i prestiż, ale też przyjaźń, a nawet i życie.


"Opera na trzy śmierci" to niespieszna opowieść z ciekawym motywem oraz barwnym historycznym tłem. Co prawda moje serce nie zabiło mocniej (i zabrakło mi większego fabularnego napięcia), ale polubiłam niepokojący i operowy klimat oraz opisy powojennej stolicy. Sylwia Stano stworzyła historię o cienkiej granicy między miłością i nienawiścią, o zdradzie, samotności, kłamstwach i zazdrości. O wielkim talencie oraz pasji do muzyki i śpiewu, które uskrzydlają i pomagają przetrwać najtrudniejsze chwile. Przyjemna podróż w przeszłość. 

















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak

Data wydania: 22 lutego 2023
Wydawnictwo: Znak
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Moja ocena: 4,5/6

sobota, lutego 25, 2023

#556 "Ptaki i inne opowiadania" – Daphne du Maurier (przekład Marek Cegieła)

#556 "Ptaki i inne opowiadania" – Daphne du Maurier (przekład Marek Cegieła)
Żadnych duchów, pozaziemskich istot, zombie i krwawych zbrodni. Daphne du Maurier, mistrzyni grozy, nie potrzebowała wiele – do tworzenia niepokojących i wzbudzających dreszcz historii wystarczali jej zwykli ludzie, kobiety i mężczyźni – egocentryczni, czasami zagubieni, ze swoimi pragnieniami, lękami, pychą, chciwością, doprowadzeni na skraj wytrzymałości i zdrowego rozsądku. W wydanej przez wydawnictwo Albatros antologii znalazło się sześć opowiadań utrzymanych w charakterystycznym dla twórczości du Maurier stylu – klaustrofobicznej atmosferze grozy, suspensu i napięcia. To krótkie prozatorskie formy utkane z ludzkich emocji i charakterów oraz nieokiełznanej natury, w których doskonale uwidacznia się literacki talent autorki, a także jej żywa wyobraźnia i trafny zmysł obserwatorski.


Daphne du Maurier zabiera czytelników w wyjątkową podróż przez opustoszałe londyńskie ulice, bujne ogrody, kornwalijskie klify, duże posiadłości i wiejskie chaty – w sam środek zwykłej codzienności podszytej czymś niespodziewanym, tajemniczym, złowieszczym – czymś, czego nie sposób wyjaśnić. Poznajemy rodzinę, która musi bronić się przed atakiem ptaków; górski raj, który obiecuje nieśmiertelność; piękną markizę, która wdaje się w romans z fotografem; wdowca nawiedzanego przez zmarłą żonę pod postacią jabłoni; mężczyznę, który zakochuje się w bileterce oraz rodzinę, która skrywa tajemnicę. 

Sześć hipnotyzujących, gotyckich opowiadań – wszystkie bardzo dobrze napisane, pełne niedopowiedzeń, dziwnych splotów wydarzeń i z zaskakującym zakończeniem. Zachwyca mnie błyskotliwość du Maurier i sposób, w jaki jej proza działa na wyobraźnię. Tytułowe opowiadanie "Ptaki" wywołało we mnie znacznie większy niepokój niż słynny film Hitchcocka – czytanie staje się niemal wizualnym przeżyciem, bo żywe, intensywne i nieco apokaliptyczne obrazy, które tworzy du Maurier z łatwością materializują się w umyśle (niemal czułam chłód wiatru na skórze i słyszałam trzepot ptasich skrzydeł). I co najważniejsze, groza w jej opowiadaniach wyłania się ze zwykłej codzienności – czai się w niepozornych sytuacjach, pęcznieje w ludzkich sercach i ukazuje niespodziewanie w przyrodzie – tuż obok, gdy człowiek traci czujność. Daphne du Maurier z przenikliwością odsłania ludzkie słabości, lęki i hipokryzję – zrywa maski, obnaża przyzwyczajenia i świat pozorów. Opowiada o gwałtownych uczuciach, zemście losu, kontroli, którą łatwo stracić oraz świecie, który bywa groźny i nieprzyjazny. Potrafi przekazać tak wiele w zwięzłej, krótkiej formie. Czy naprawdę możemy czuć się bezpiecznie? Czy na wszystko potrafimy znaleźć logiczne wytłumaczenie? Lektura tej antologii pozostawia czytelnika z mieszanką przeróżnych emocji i refleksji (i chyba też pozwala zobaczyć otaczającą nas rzeczywistość w nieco innym świetle).


"Ptaki i inne opowiadania" to klasyka gotyckiej literatury w przepięknym wydaniu – prawdziwa perełka i must read dla wszystkich, którzy pragną poczuć dreszcz niepokoju i zachwycić się talentem du Maurier. Lubię i gorąco polecam.



* "Ptaki", "Pocałuj mnie jeszcze", "Jabłonka" – pokochałam najbardziej 🖤
















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Albatros.

Tytuł oryginalny: The Birds and Other Stories
Przekład: Marek Cegieła
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 8 lutego 2023
Seria: butikowa
Oprawa: twarda z obwolutą
Liczba stron: 304
Moja ocena: 5/6




środa, lutego 22, 2023

#555 "Zanim dojrzeją granaty" – Rene Karabasz (przekład Mariola Mikołajczak) /premierowo/

#555 "Zanim dojrzeją granaty" – Rene Karabasz (przekład Mariola Mikołajczak) /premierowo/
Czy miłość może istnieć poza wszystkim innym? Poza winą, zemstą, strachem, czasem i pamięcią? A może miłość to za mało? Za mało żeby odmienić przeznaczenie? Czy próbując za wszelką cenę ocalić życie, nie zbliżamy się jeszcze bardziej do śmierci? I czy warto zaryzykować wszystko, by móc żyć na własnych zasadach?


Czuję niepokój, kiedy czytam takie książki. Kiedy czytam o kobietach uwikłanych w tradycję, religię i krzywdzący system norm społecznych. O kobietach pozbawionych prawa wyboru, wtłaczanych siłą w stereotypowe role. Czuję niepokój, kiedy czytam o religijnym fanatyzmie, płciowej i seksualnej dyskryminacji, bezsensownej przemocy oraz honorze i prawie zwyczajowym ważniejszych od ludzkiego życia. O małżeństwach naprawczych, zemście krwi, ojcach i bratach zabijających córki i siostry. Czuję niepokój, kiedy czytam o druzgocących konsekwencjach – ludzkich dramatach, rozpadających się rodzinach, śmierci, samotności, ranach fizycznych i psychicznych. Ale to pożądany literacki niepokój, bo wytrąca z bezpiecznej bańki i przypomina boleśnie, że świat w którym żyjemy ma różne oblicza i wcale nie jest czarno-biały. Rene Karabasz, bułgarska pisarka, scenarzystka i aktorka, stworzyła fikcyjną powieść, nie reportaż. Ale Kanun, albańskie prawo zwyczajowe, wokół którego utkała historię głównej bohaterki, nie jest fikcyjny, lecz jak najbardziej prawdziwy. Kanun określa zasady porządkujące wspólne życie i przez lata miał pierwszeństwo przed prawem stanowionym – niczym przewodnik po różnych sferach życia, moralności i aktywności. Stał się fundamentem albańskiej kultury, największe znaczenie nadając rodzinie, honorowi i danemu słowu. Rene Karabasz w swoim literackim debiucie nawiązuje do albańskiego prawa zwyczajowego i jednej z jego kontrowersyjnych zasad – obowiązku krwawej rodowej zemsty tzw. gjakmarrja. Bekia, główna bohaterka, ma poślubić chłopca, którego nie zna. Aranżowane małżeństwa to nic nowego – zgodnie z Kanunem kobieta traktowana jest niczym towar służący złączeniu dwóch rodzin. Najważniejsze by zachowała czystość i nie splamiła honoru bliskich. Tuż przed ślubem dochodzi jednak do nieoczekiwanego zdarzenia. Bekia, chcąc ocalić życie, podejmuje decyzję, która odmienia losy nie tylko jej, ale też całej rodziny. Młoda dziewczyna postanawia zostać zaprzysiężoną dziewicą, a zatem przyjąć rolę mężczyzny. Ślub zostaje odwołany, honor splamiony, a zgodnie z Kanunem jedyną odpowiedzią powinna być krwawa zemsta... Życie Bekii zostaje naznaczone przelaną krwią, samotnością i poczuciem winy.

Rene Karabasz zabiera czytelników do małej albańskiej miejscowości leżącej w cieniu Gór Przeklętych. I opowiada: o dziewczynce, która pragnęła być synem – dumą swojej rodziny; o jej cichym bracie – chłopcu, którego dzieci przezywały "kobietką" i którego obrzucały kamieniami – bo lubił tańczyć; o matce, która wypłakiwała oczy; i o ojcu, który cenił Kanun ponad wszystko inne. W książce Rene Karabasz radość i dobro milczą, a cierpienie i krzywda krzyczą. Honor zastepuje miłość, przemoc zastępuje słowa, a tradycja zastępuje wolność. Bekia czuje się gorsza – bo urodziła się dziewczynką. A przecież powinien być chłopiec – ojciec pragnął syna. I Bekia już od najmłodszych lat próbuje spełnić oczekiwania, zasłużyć na miłość i uznanie ojca, a jedyną drogą do osiągnięcia celu jest wejście w rolę męską – najpierw nieświadomie, a później oficjalnie jako zaprzysiężona dziewica. Ale czy naprawdę właśnie tego pragnie Bekia? A może to tylko efekt przymusu – kulturowa i rodzinna opresja mylnie brana za wolność? Przejmujący jest sposób, w jaki Rene Karabasz zagłębia się w wewnętrzne przeżycia młodej dziewczyny dorastającej w patriarchalnym świecie. Doskonale oddaje emocje – nieustanne poczucie rozdarcia, tożsamościowe i moralne niepokoje, zagubienie. Wszystkie elementy książki wspaniale ze sobą współgrają, tworząc skomplikowany system zależności – obraz świata budowanego z doświadczeń minionych pokoleń.


"dom jest tam, gdzie ci obcięto skrzydła"

W książce "Zanim dojrzeją granaty" to Kanun staje się narzędziem opresji oraz źródłem autentycznego cierpienia i osobistego dramatu. Można by powiedzieć, że świat się zmienia – i krwawa rodowa zemsta, choć niezupełnie, staje się w XXI wieku reliktem przeszłości. Ale Rene Karabasz poprzez fikcyjną historię Bekii opowiada nie tylko o zmaganiach zaprzysiężonej albańskiej dziewicy, lecz w szerszym kontekście – o realnych i aktualnych problemach, z którymi mierzą się współcześni ludzie w różnych częściach świata, nie tylko na Bałkanach. Mimo specyficznej scenerii i na pozór dość kameralnej fabuły, przekaz książki bez wątpienia ma uniwersalny wydźwięk – bo obok kwestii związanych z Kanunem i patriarchatem Rene Karabasz porusza tematy dotyczące miłości, tożsamości, akceptacji, prawdy i wolności – prawa do wyboru, życia w zgodzie z samym sobą, kochania i podążania własną ścieżką. A miłość w tej książce jest trudna, uwikłana w albańskie prawo zwyczajowe i tradycję, naznaczona lękiem i poczuciem winy – stanowi mieszankę tego co najpiękniejsze i najbardziej bolesne, obyczajowo niedozwolone, ale jednocześnie naturalne i słuszne.

"wybierając miłość, wybierasz śmierć albo ona cię wybiera, ale ty zawsze ostatni to pojmujesz, zanim dojrzeją granaty i zaczną pękać"

Książka Rene Karabasz płynie niczym rwąca rzeka – i porywa ze sobą czytelnika. Słowa układają się w chaotyczny strumień świadomości, historia wznosi się i opada, meandruje między przeszłością i teraźniejszością, prawdą i kłamstwem. Rozedrgane myśli Bekii pełne są dobrych i złych wspomnień, lęków i goryczy przemieszanej ze słodyczą. Wyłania się z nich intymne studium dramatu, okrucieństwa i krzywdy obejmujące wiele ludzkich istnień. Liryczna proza Rene Karabasz zabrała mnie w niezwykłą literacką podróż – bolesną i melancholijną. Oczarowała mnie sugestywnością przeżyć i emocji oraz dbałością o detale – ich symboliką i metaforą.

"Zanim dojrzeją granaty" to historia przesiąknięta krwią i łzami oraz spowita gęstą mgłą. Historia, która ma barwę błękitnego nieba i czerwonego soku z granatów i w której odbijają się echa przeszłości. To opowieść o miłości, winie, kłamstwie i przebaczeniu. O tym jak jedna decyzja pociąga za sobą lawinę druzgocących konsekwencji. 

Książka, która pochłania i którą doświadcza się i umysłem, i sercem. Niepokojąca, boleśnie prawdziwa i pięknie napisana – wyjątkowe literackie doświadczenie. Gorąco polecam.















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.

Tytuł oryginalny: Ostajnica
Przekład: Mariola Mikołajczak
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 22 lutego 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 176
Moja ocena: 5,5/6

poniedziałek, lutego 20, 2023

#554 "Kiedy kobiety były smokami" – Kelly Barnhill (przekład Katarzyna Makaruk) /przedpremierowo/

#554 "Kiedy kobiety były smokami" – Kelly Barnhill (przekład Katarzyna Makaruk) /przedpremierowo/
Wyobraź sobie, że czujesz w środku ogień. Wyrastają ci pazury i ogromne skrzydła, a skóra pokrywa się łuską. Wszystko wokół ciebie jaśnieje i ma zapach popiołu, karmelu i dymu. Podkulasz łapy niczym sprężyny, unosisz łeb w stronę chmur, bierzesz głęboki wdech, rozpościerasz skrzydła, odpychasz się od ziemi i... szybujesz w niebo. Wznosisz się coraz wyżej i wyżej i wkrótce znikasz nad rozłożystymi koronami drzew. Jesteś wolna.

Alex, bohaterka książki Kelly Barnhill, miała cztery lata, gdy pierwszy raz ujrzała smoka. I już wtedy zrozumiała, że są rzeczy, o których nie wolno mówić. 25 kwietnia 1955 roku zmienił się świat. I zmieniła się też rodzina Alex. 642 987 Amerykanek jednocześnie przeistoczyło się w smoki – doszło do największego w dziejach masowego przesmoczenia. Kobiety, głównie matki i żony, porzuciły swoje dotychczasowe życie, a wydarzenie stało się tematem tabu – przedmiotem zbiorowego milczenia. Alex straciła wówczas ukochaną ciotkę i przyjęła oficjalną wersję. W głębi serca czuła jednak, że coś nie jest tak jak powinno. Z czasem zaczęła dochodzić do trudniej, skrywanej latami prawdy...


Kelly Barnhill, amerykańska pisarka i autorka m.in. bestsellerowej "Dziewczynki, która wypiła księżyc", powraca z nową książką – feministyczną powieścią z nutą magicznego realizmu dla starszych czytelników. Inspiracją stały się dla Barnhill losy (i odwaga) Christine Blasey Ford, amerykańskiej profesorki psychologii, która w 2018 roku stanęła przed Senacką Komisją Sądowniczą i opowiedziała pod przysięgą o traumie związanej z napaścią na tle seksualnym sprzed trzydziestu lat (oskarżonym był sędzia Brett Kavanaugh, a stawką – jego potencjalna dożywotnia nominacja na sędziego Sądu Najwyższego). W posłowiu Barnhill przyznaje też, że pisana przez nią historia o gniewie i kobietach ziejących ogniem, z początku będąca krótkim opowiadaniem, zaczęła "żyć własnym życiem", zmieniając się w powieść o krzywdzie, pamięci i milczeniu, które gdy narastają, stają się toksyczne i zatruwają każdy aspekt naszego istnienia. Biorąc pod uwagę tematykę oraz problemy i wyzwania, z którymi obecnie mierzy się współczesny świat, nietrudno zauważyć, jak aktualna i uniwersalna w swoim przekazie jest książka Kelly Barnhill. To, co z początku wydaje się beztroską opowiastką fantasy, szybko zmienia się w trafny komentarz społeczny i polityczny. Ograniczanie praw, uciszanie jednostek, zmuszanie do podporządkowania, narzucanie określonej narracji, wtłaczanie siłą w określone role, upolitycznianie historii... W książce Barnhill, często między wersami, można znaleźć zaskakująco wiele.

Magia, która wykracza daleko poza smoki

Kobiety przemieniające się w smoczyce? Pokochałam ten pomysł! Kelly Barnhill ponownie udowodniła, że jest w stanie połączyć prawdziwe życie i magiczny realizm, tworząc coś oryginalnego, kreatywnego i, co ważne, niebanalnego (bo wbrew obawom obecność smoków nie tylko nie odbiera historii powagi, a wręcz przeciwnie – jeszcze lepiej eksponuje ważny przekaz). Interesująca wydaje się idea przesmoczenia, a także wszystkie mniej lub bardziej subtelne metafory, z których Barnhill utkała swoją opowieść. Ważny jest także społeczny kontekst – akcja rozgrywa się w Ameryce lat 50. XX wieku. Autorka poprzez historię o smokach bada kwestie patriarchatu, społecznych i kulturowych nierówności, kobiecego ucisku i ograniczeń. To obraz gospodyń domowych, matek i żon podporządkowanych mężczyznom, córek, którym odmawia się wyższego wykształcenia, kobiet, których miejsce jest w kuchni i które nie są wystarczająco inteligentne i ważne, by móc zabrać głos. Ale są też smoczyce, a zatem te, które znalazły w sobie odwagę. Kelly Barnhill nie pisze tylko o kobiecym gniewie i walce z ograniczeniami. "Kiedy kobiety były smokami" to coś znacznie więcej – opowieść o znaczeniu niezależności, wolności i autonomii, o pragnieniu życia w zgodzie z samym sobą, na własnych zasadach. O kobiecej sile, determinacji, solidarności i otwieraniu się na nowe możliwości. Książka Barnhill przypomina, że warto i trzeba walczyć o siebie – mówić głośno i dokonywać własnych wyborów.


Dorastanie w cieniu bolesnych wspomnień 

Czy w smoczyce przemieniają się tylko dorosłe kobiety? Niezupełnie. Książka podąża za nastoletnią Alex, która mierzy się z trudami dorastania. Kelly Barnhill łączy motyw przesmoczenia z poruszającą historią z gatunku coming of age. Alex wydaje się dość bierną, ale jednocześnie empatyczną i bliską postacią – przeżywa wiele niełatwych momentów, próbuje poradzić sobie z rodzinną traumą, społecznym milczeniem, własnym gniewem, wstydem i zagubieniem. I muszę przyznać, że właśnie ten osobisty aspekt powieści przemówił do mnie znacznie bardziej niż feministyczna oprawa. Barnhill z wrażliwością i czułością zagłębia się w rodzinne i siostrzane relacje, poczucie osamotnienia i wyobcowania, pragnienie akceptacji oraz drogę do odkrycia siebie, swojego miejsca i seksualności. Czuć w tej powieści radość, smutek, lęk i nadzieję – i znacznie więcej.

"Kiedy kobiety były smokami" to błyskotliwy 'feministyczny manifest w smoczej skórze' o kobiecej wolności, odwadze i prawie do życia w zgodzie z samym sobą. Niebanalna książka napisana z pomysłem oraz z ogromnym potencjałem (choć nie jestem akurat pewna czy Barnhill wykorzystała go w stu procentach). Doceniam jednak ważny przekaz i kreatywność – czytałam z przyjemnością. Jeżeli szukacie oryginalnej feministycznej powieści – warto.












* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Literackim.

Tytuł oryginalny: When Women Were Dragons
Przekład: Katarzyna Makaruk
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 22 lutego 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 424
Moja ocena: 4,5/6

poniedziałek, lutego 20, 2023

#553 "Fotograf utraconych wspomnień" – Sanaka Hiiragi (przekład Barbara Słomka) /przedpremierowo/

#553 "Fotograf utraconych wspomnień" – Sanaka Hiiragi (przekład Barbara Słomka) /przedpremierowo/
Po co żyjemy? Jakie ślady w pamięci innych pozostawiamy po sobie i jak nasza obecność wpływa na ich losy? W jaki sposób kształtują nas wydarzenia, relacje, doświadczenia? Jak ważne są wspomnienia, które przechowujemy w pamięci, a może też i w sercu?


Śmierć i to, co po niej następuje, fascynuje ludzkość właściwie od zawsze. Pytań jest jednak znacznie więcej niż odpowiedzi – wciąż nie wiemy, co dzieje się z człowiekiem "po przejściu na drugą stronę", o ile oczywiście istnieje w ogóle jakaś forma życia po śmierci. Wielu z nas przeraża wizja kresu ziemskiej wędrówki, utraty świadomości i obrócenia się w nicość – pragniemy wierzyć, że życie nie kończy się w momencie śmierci naszego ciała. Często mówi się, że tuż przed śmiercią człowiek może zobaczyć całe swoje życie – wspomnienia przesuwają się przed oczami niczym kadry w filmie. Sanaka Hiiragi, japońska pisarka, postanowiła nawiązać w swojej książce właśnie do tego tajemniczego zjawiska – momentu przejścia, pogranicza między życiem a śmiercią.

Pomysł wydaje się prosty, ale jednocześnie niezwykle ciekawy i oryginalny – gdzieś pomiędzy światami znajduje się studio fotograficzne, do którego trafiają zmarli tuż po śmierci. Zanim udadzą się w dalszą wędrówkę do wieczności, muszą po raz ostatni obejrzeć swoje życie w kalejdoskopie – ze wszystkich zdjęć, wspomnień uchwyconych w obiektywie aparatu, muszą wybrać po jednym na każdy rok życia. A ponieważ niektóre fotografie wyblakły, niezbędna jest krótka wycieczka w przeszłość... Czy można je odzyskać?

W książce Sanaki Hiiragi poznajemy starszą kobietę, która chce wrócić do ruin powojennego Tokio; mężczyznę w średnim wieku, członka jakuzy, który cofa się wspomnieniami do momentu, gdy czuł radość i wdzięczność; kilkuletnią dziewczynkę, która pragnie spędzić dzień na beztroskiej zabawie. Ich przewodnikiem jest pan Hirasaka, pracownik studia fotograficznego – mężczyzna, który nie ma wspomnień i nie pamięta swojego życia. Sanaka Hiiragi splata ze sobą losy tej czwórki (i nie tylko) w zaskakujący sposób, tworząc czułą i nostalgiczną opowieść o kruchości istnienia, przemijaniu, pamięci, nadziei oraz ludzkiej życzliwości.

"Gdybyś miał wybrać jedną stop-klatkę ze swojego życia, co wybierzesz?"

"Fotograf utraconych wspomnień" to kolejna niepozorna japońska książka – krótka, prosta fabularnie i prozatorsko, ale jednocześnie głęboko refleksyjna i życiowa. Ma w sobie urok innej bestsellerowej historii – podobnie jak "Zanim wystygnie kawa" Toshikazu Kawaguchiego, wyróżnia się oryginalnym pomysłem oraz tajemniczym, efemerycznym klimatem. I jedna, i druga formą przypomina miniaturowy zbiór opowiadań powiązanych ze sobą niebanalnym motywem przewodnim – tym razem mamy studio fotograficzne i jego pracownika oraz podróże w czasie. Sanaka Hiiragi doprawiła całość odrobiną magicznego realizmu i japońskiego oniryzmu. To właśnie wśród dźwięku migawek aparatu, zapachu odczynników chemicznych, tysięcy kolorowych fotografii oraz obłoków z filiżanek herbaty dzieją się niezwykłe rzeczy – czas płynie inaczej, wspomnienia blakną i materializują się, dawne uczucia ożywają, przeszłość miesza się z teraźniejszością, a życie ze śmiercią. Nietypowa podróż w czasie staje się nie tylko niepowtarzalną szansą, by pożegnać się z życiem, ale też by jeszcze raz doświadczyć ważnych chwil i spojrzeć na dawnego siebie – a to z kolei skłania do refleksji. Książka Sanaki Hiiragi przypomina, jak ulotne i kruche jest życie oraz jak skomplikowane bywają ludzkie ścieżki. Że warto cieszyć się każdym dniem i że nasze zaangażowanie i pomocna dłoń mogą odmienić czyjeś życie – bo każdy, nawet najmniejszy gest ma znaczenie. To opowieść o wyborach i przypadku, szczęściu i dramatach oraz o subtelnych niciach, które splatają nasze losy. O niepozornych spotkaniach i wydarzeniach oraz o tym, co naprawdę jest ważne.


Niektóre historie w książce Sanaki Hiiragi są bardziej rozbudowane, inne wręcz przeciwnie – wydają się nieco zbyt lapidarne. I nie każda przemawia do serca równie mocno. Przyznam, że najbardziej pokochałam opowieść o kilkuletniej dziewczynce. To właśnie ten fragment książki Hiiragi wzruszył mnie do łez i otulił nadzieją – wzbudził najwięcej emocji i skłonił do refleksji. W literaturze szukam przede wszystkim ludzi – ich skomplikowanych losów, uczuć i przeżyć, niepokojów egzystencjalnych, niełatwych relacji z innymi i z samym sobą. Lubię wejść literacko w ich buty – w inną rzeczywistość, kulturę, w to czego nie doświadczam w swoim własnym życiu – by móc spojrzeć z innej perspektywy. I nie da się ukryć, to właśnie ludzie grają w książce Hiiragi pierwsze skrzypce. Ludzie i ich wspomnienia, nie tylko te piękne i szczęśliwe. I chyba jedyne czego żałuję, to niewielkie gabaryty książki – bo chciałoby się poznać takich historii więcej.

"Życie to podróż, w trakcie której stopniowo wypuszczamy pamięć z rąk"

"Fotograf utraconych wspomnień" to słodko-gorzka miniaturka pełna uroku i życiowej refleksji, jednocześnie intymna i uniwersalna, wzbudzająca egzystencjalny niepokój i otulająca nadzieją – kojąca w swojej prostocie i przekazie. To efemeryczna opowieść o jednej z największych tajemnic – śmierci i "przechodzeniu na drugą stronę". O poczuciu łączności ze światem, pamięci i ulotności wspomnień, sile dobra, życzliwości i empatii. 

Przyjemna lektura – w prostocie i spokoju tkwi jej urok. Niespieszna, nostalgiczna książka dla wrażliwych i refleksyjnych czytelników. Będę ją miło wspominać.













* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Relacja.

Tytuł oryginalny: 時光照相館
Przekład: Barbara Słomka
Wydawnictwo: Relacja
Data wydania: 22 lutego 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 176
Moja ocena: 5/6
 

piątek, lutego 17, 2023

#552 "Tam, gdzie słońce złoci liście" – Glendy Vanderah (przekład Dorota Stadnik) /przedpremierowo/

#552 "Tam, gdzie słońce złoci liście" – Glendy Vanderah (przekład Dorota Stadnik) /przedpremierowo/
Czasami przytrafiają nam się rzeczy, które na zawsze odmieniają nasze życie. Czasami w sercu powstają rany, które trudno uleczyć. Czasami łatwiej wybaczyć komuś niż samemu sobie.


Ellis doświadczyła wielkiej tragedii. Nie sposób nawet wyobrazić sobie ogromu cierpienia, poczucia winy, tęsknoty i żalu – czarnej dziury, która pochłonęła ją na wiele dni, miesięcy i lat... Bohaterka książki Glendy Vanderah popełniła fatalny w skutkach błąd – w chwili zamieszania i nieuwagi zostawiła na parkingu swoją kilkumiesięczną córeczkę. Wróciła po nią po kilku długich minutach, ale było już za późno – dziewcznka zniknęła. Tragedia przelała czarę goryczy. Zdradzona przez męża, pogrążona w depresji i nałogu oraz przekonana, że tylko krzywdzi ludzi wokół siebie, Ellis opuszcza rodzinę i rusza w samotną podróż przez kraj. Jej losy splatają się pewnego dnia z historią Raven – wrażliwej nastolatki wychowywanej przez matkę w izolacji od zewnętrznego świata.

"Tam, gdzie słońce złoci liście" to poruszająca opowieść o rodzinnym dramacie – jednym błędzie i jego druzgocących konsekwencjach, próbie pogodzenia się ze stratą oraz długiej i wyboistej drodze do przebaczenia. Glendy Vanderah przeplata ze sobą dwie historie – Ellis, która za wszelką cenę pragnie uciec przed miażdżącym poczuciem winy wpędzającym ją w destrukcyjny krąg nałogu oraz Raven, która dorasta i balansuje między zewnętrznym światem a lojalnością wobec matki. Glendy Vanderah przedstawia ich losy z czułością, empatią i zrozumieniem – subtelnie zagłębia się w trudne kwestie dotyczące rodzinnych relacji, miłości, przyjaźni, choroby, uzależnienia i traumy. Jej powieść, na pierwszy rzut oka niepozorna, zachwyca głębią przekazu, zmienną dynamiką, ładunkiem emocji i urzekającą scenerią, bo podobnie jak w przypadku zeszłorocznego debiutu, Vanderah ważnym elementem uczyniła naturę – płynnie łączy zwykłą codzienność, świat przeżyć wewnętrznych i duchowość z otaczającą nas przyrodą – niczym botaniczna lekcja miłości i szacunku (uwielbiam!). W książce znajdziemy wiele łamiących serce i pokrzepiających momentów oraz na wskroś ludzkie i bliskie nam postaci – ludzi, którzy błądzą, kochają, żyją z trudną przeszłością i nadzieją na lepszą przyszłość. Ostatnie rozdziały wydały mi się odrobinę zbyt pospieszne i melodramatyczne, ale nie zmiania to faktu, że bardzo polubiłam powieść Vanderah – przeczytałam ją jednym tchem i mimo 500 stron miałam wrażenie, że skończyła się dla mnie zdecydowanie za szybko.


"Tam, gdzie słońce złoci liście" (piękny tytuł!) to kojąca, urokliwa i wciągająca powieść o winie i przebaczeniu, nowych początkach, blaskach i cieniach dorastania oraz uzdrawiającej sile przyjaźni i natury. To prawdziwy emocjonalny rollercoaster, wiele ważnych (i niełatwych) kwestii, sugestywna proza oraz ogromna dawka ciepła i nadziei – magia Glendy Vanderah nadal działa.












* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Muza.

Tytuł oryginalny: The Light through the Leaves
Przekład: Dorota Stadnik
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 22 lutego 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 512
Moja ocena: 5/6


środa, lutego 15, 2023

#551 "Oliva Denaro" – Viola Ardone (przekład Mateusz Kłodecki)

#551 "Oliva Denaro" – Viola Ardone (przekład Mateusz Kłodecki)
"Spuszczaj wzrok, nie chodź samotnie po ulicy, nie noś spódnic przed kolano, nie rozmawiaj twarzą w twarz z mężczyznami, zostań w domu, bądź cierpliwa, skromna, grzeczna i cnotliwa. Nie pozwól się pohańbić. Próżność chodzi pod rękę z lucyperem. Zachowuj czystość. I najważniejsze – kobieta to misa, jak ją kto stłucze, ma ją wziąć"

Słowa, które Oliva Denaro słyszy przez całe swoje piętnastoletnie życie brzmią niczym mantra – zakorzeniają się w myślach, zatruwają je i z czasem przejmują kontrolę. A wtedy trudno powiedzieć "nie" i wyrwać się z toksycznego świata zakazów i nakazów. Bohaterka książki Violi Ardone dorasta jako dziewczyna swoich czasów – w latach 60. ubiegłego wieku, w małym sycylijskim miasteczku, patriarchalnej i konserwatywnej społeczności oraz rodzinie wiernej tradycji. To świat, w którym przestrzega się archaicznych zasad, w którym rządzą mężczyźni i plotki i w którym kobieta jest obiektem nieustannego osądu i krytyki. Nic dziwnego więc, że Oliva pragnie jak najdłużej pozostać dzieckiem – ale to, co nieuniknione i tak nadchodzi. I nawet słowa, które tak lubi i w których moc wierzy, nie są w stanie jej ochronić – zapobiec nieodwracalnemu.


Książka Violi Ardone, włoskiej pisarki, to intensywna i poruszająca opowieść o dojrzewaniu, rodzinnym dramacie, traumie oraz walce – o wolność, niezależność, sprawiedliwość i prawo wyboru. Oliva Denaro, piętnastoletnia Włoszka i główna bohaterka, staje się ofiarą gwałtu. Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, powinna zgodzić się na tzw. "małżeństwo naprawcze" czyli poślubić mężczyznę, który dopuścił się gwałtu – swojego oprawcę – by w ten sposób "zmyć hańbę" z siebie i swojej rodziny. "Małżeństwo naprawcze" było milczącym przyzwoleniem na przemoc. Mężczyzna unikał kary, a całą odpowiedzialnością obarczano "pohańbioną" młodą kobietę – to ona, a nie sprawca, spotykała się z niesprawiedliwością i społecznym ostracyzmem. Zresztą gwałt traktowano jedynie jako obrazę moralną, a nie czyn przestępczy – liczył się honor i wielowiekowa tradycja (dopiero w 1981 roku we Włoszech zniesiono prawo "małżeństwa naprawczego", a w 1996 roku uznano gwałt za przestępstwo – nie moralne, lecz przeciwko jednostce). Viola Ardone oddaje głos młodym dziewczynom i kobietom – ofiarom tradycji i patriarchalnego systemu – które znalazły w sobie siłę, by powiedzieć "nie" – sprzeciwić się przemocy, milczeniu, dyskryminacji i niesprawiedliwości. Poprzez postać Olivy Denaro ukazuje ich dramat, traumę i wielką odwagę. Książka Ardone łączy w sobie intymną, osobistą historię o dojrzewaniu z uniwersalnym przekazem i szerszym kontekstem – drogą do równouprawnienia i obrazem społecznych zmian.

"Pojedyncze, samotne "nie" może zmienić jedno życie, ale wiele "nie" naraz może zmienić świat"

Już sama historia Olivy Denaro porusza do głębi, ale to proza autorki, wrażliwa, czuła i przenikliwa, nadaje książce emocjonalnej ekspresji i intensywności. "Nie" młodej dziewczyny, choć z początku niepewne i zalęknione, mocno wybrzmiewa w sercu czytelnika. Autorka pisze emocjami – precyzyjnie dobiera słowa i momenty ciszy. Z łatwością można poczuć udrękę i cierpienie Olivy, ale też nadzieję i wewnętrzną siłę. Wraz z rozwojem historii zmienia się też dynamika postaci. Książka Ardone ukazuje długą drogę bohaterki – próbę poradzenia sobie z bolesną traumą, znalezienia swojego miejsca, ułożenia życia na nowo. To obraz walki o wolność, niezależność i prawo wyboru – by móc podejmować samodzielne decyzje w zgodzie z samą sobą na przekór presji społeczeństwa, rodziny, tradycji i religii. Viola Ardone doskonale oddała w książce niuanse i stworzyła opowieść w przeróżnych życiowych odcieniach. Zachwyca mnie wieloaspektowość i kompleksowość historii – kwestie dorastania, traumy, rodzinnych relacji, tradycji i ról społecznych.


"Oliva Denaro" to książka, która z łatwością przemawia do wyobraźni, serca i umysłu – staje się ważna i bliska. To opowieść o bolesnym wkraczaniu w dorosłość w świecie, w którym bycie kobietą oznaczało niemal wyrok. O brutalnie zniszczonej niewinności, walce o wolność, godność i prawo wyboru oraz cenie, jaką trzeba zapłacić za odwagę i sprzeciw. O traumie, odkupieniu, wsparciu i odrzuceniu oraz długiej drodze do szczęścia.

Pięknie napisana i nieodkładalna książka. Mocno mnie poruszyła – wywołała gamę przeróżnych emocji i refleksji i nieraz wzruszyła do łez. Przyniosła ze sobą współczucie, gniew, czułość, smutek, ukojenie, zadumę i nadzieję. Dla mnie – absolutnie wspaniała! Czytajcie, warto. Zostawia w sercu ślad.













* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Sonia Draga.

Tytuł oryginalny: Oliva Denaro
Przekład: Mateusz Kłodecki
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 8 lutego 2023
Oprawa: twarda
Liczba stron: 344
Moja ocena: 6/6

niedziela, lutego 12, 2023

#550 "Uwięziona" – B.A. Paris (przekład Robert Waliś)

#550 "Uwięziona" – B.A. Paris (przekład Robert Waliś)
Budzisz się w ciemnym pokoju. Nie masz pojęcia dokąd cię zabrano i dlaczego. Kim są ludzie, którzy cię porwali? Czy to już koniec? Dlaczego czujesz się tutaj bezpieczniej niż u boku męża? I czy porwanie może być ratunkiem?


"Uwięziona" to wciągające i trzymające w napięciu połączenie psychologicznego thrillera i powieści sensacyjnej, którego motywem przewodnim jest porwanie. B.A.Paris misternie buduje napięcie wykorzystując m.in. dwie przeplatające się linie czasowe (retrospekcje i narrację w czasie teraźniejszym) oraz liczne zwroty akcji. "Uwięziona" ma rewelacyjny klimat – mroczny, duszny i klaustrofobiczny. Znaczna część akcji rozgrywa się w warunkach całkowitej ciemności i izolacji, co działa na wyobraźnię i zwiększa dreszcz niepokoju. Autorka zagłębia się w przeżycia i stany emocjonalne głównej bohaterki – podejmuje kwestie samotności, lęku i traumy. Ważnym motywem "Uwiezionej" jest syndrom sztokholmski – sytuacja, w której między ofiarą i porywaczem tworzy się emocjonalna więź – coś czego doświadcza Amelie. Zresztą warto wspomnieć, że B.A.Paris w ciekawy sposób ukazała dynamikę zmian głównej bohaterki – młoda i naiwna Amelie w ekstremalnej sytuacji staje się zadziorną, zdeterminowaną i wytrwałą kobietą walczącą o przetrwanie – odkrywa w sobie wewnętrzną siłę. Co prawda rozwiązanie intrygi nie przyniosło mi pełnej satysfakcji, ale doceniam kreatywność autorki. B.A.Paris ponownie to zrobiła – wywołała ciarki i zmusiła mnie do kompulsywnego przewracania stron, a właśnie na to liczyłam, sięgając po "Uwięzioną". Nieodkładalna książka i dobra literacka rozrywka z dreszczykiem.


Nowa powieść B.A.Paris uświadamia, jak bardzo pozory potrafią mylić i jak łatwo stracić kontrolę – gdy jedna błędna decyzja staje się początkiem wielkiego dramatu. To opowieść o zemście, sekretach, manipulacji i przesuwaniu granic – niebezpiecznej grze, której stawką jest ludzkie życie. Kolejny udany thriller B.A.Paris – warto. 













* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Albatros.

Tytuł oryginalny: The Prisoner
Przekład: Robert Waliś
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 25 stycznia 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 352
Moja ocena: 4,5/6

środa, lutego 08, 2023

#549 "Poszukiwany ukochany" – Beth O'Leary (przekład Małgorzata Stefaniuk)

#549 "Poszukiwany ukochany" – Beth O'Leary (przekład Małgorzata Stefaniuk)
8:52 – Siobhan czeka w kawiarni na spóźniającego się Josepha.
14:43 – Miranda umówiona jest na lunch z Carterem.
18:30 – Jane wypatruje na przyjęciu przyjaciela Josepha Cartera.

Walentynki. Trzy randki. Trzy kobiety wystawione do wiatru. Jeden nieobecny mężczyzna. Siobhan, Miranda i Jane są związane z tym samym Josephem Carterem. Ale czy na pewno?


Bardzo chciałam pokochać tę powieść. Nie pokochałam, ale... polubiłam :) Mam wrażenie, że Beth O'Leary trudno powtórzyć wielki sukces, jakim okazała się jej debiutancka książka. "Współlokatorzy" wysoko ustawili poprzeczkę i nie sposób uniknąć porównań. Ale "Poszukiwany ukochany" też ma w sobie urok à la Beth O'Leary – zabawną, lekką nutę, odrobinę słodyczy i romansu przełamaną szczyptą życiowego realizmu oraz ogromne pokłady ciepła i ludzkiej wrażliwości. To książka z oryginalnym pomysłem na fabułę, zaskakującym plot twistem (ależ byłam ciekawa, jak zakończy się ta zagadkowa historia!) oraz z bohaterami, których da się lubić – są nieidealni, prawdziwi, przeżywają wzloty i upadki, można im kibicować, współczuć, a momentami odnaleźć w nich coś z siebie i współczesnego świata. Beth O'Leary z charakterystyczną dla siebie czułością i wrażliwością prowadzi nas przez zawiłości charakterów i międzyludzkich relacji oraz zagłębia się w ważne tematy i emocje – miłość, przyjaźń, zaufanie, strata, akceptacja, poczucie własnej wartości. W "Poszukiwanym ukochanym" można znaleźć romantyczny i tajemniczy vibe, który niesie czytelnika przez kolejne strony aż do poruszającego zakończenia.


"Poszukiwany ukochany" to opowieść o miłosnych perypetiach oraz długiej drodze do szczęścia mimo bolesnych doświadczeń, trudnej przeszłości i złamanych serc. Nie rozśmieszyła mnie ani nie wzruszyła do łez, ale nieraz wywołała uśmiech, a finalnie poruszyła też czułe struny – ma do zaoferowania znacznie więcej niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. Beth O'Leary ujęła mnie pomysłem na fabułę i sposobem, w jaki poskładała wszystkie elementy w całość (choć muszę też przyznać, że początek wydał mi się nieco zbyt powolny). Lekka i słodko-gorzka powieść – romantyczny (i dramatyczny) rollercoaster. Lubię i czekam na kolejne książki Beth O'Leary.


















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Albatros.

Tytuł oryginalny: The No-Show
Przekład:  Małgorzata Stefaniuk
Wydawnictwo: Albatros
Seria: Mała Czarna
Data wydania: 25 stycznia 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Moja ocena: 4,5/6

niedziela, lutego 05, 2023

#548 "Nim dojrzeją maliny" – Eugenia Kuzniecowa (przekład Iwona Boruszkowska) /przedpremierowo/

#548 "Nim dojrzeją maliny" – Eugenia Kuzniecowa (przekład Iwona Boruszkowska) /przedpremierowo/
Idylliczna, ciepła i kojąca – tak odmienna od tego, co obecnie dzieje się w Ukrainie. Eugenia Kuzniecowa, ukraińska pisarka, w swoim literackim debiucie kreśli kameralną opowieść o powrocie do domu – domu, który jest bezpiecznym schronieniem, w którym czas płynie inaczej, a życie toczy się w cieniu wspomnień, mimo wszystko. Powieść Kuzniecowej pachnie latem i nostalgią, smakuje malinami, pączkami i lemoniadą i przynosi ze sobą delikatny powiew beztroskiego dzieciństwa. To podróż na ukraińską prowincję – historia trzech niezależnych kobiet, które w obliczu życiowych zawirowań postanawiają spędzić lato w wiejskim domu babki. Ten dom, wiekowy i zarośnięty, po raz kolejny staje się ich małym kobiecym azylem – miejscem, w którym mogą ukryć się przed życiem, przemyśleć ważne sprawy i choć na krótką chwilę opóźnić trudne decyzje. Na pozór sielankowy i nieco utopijny świat stworzony przez Kuzniecową otula barwami, zapachami i smakami. Harmonia i spokój przenikają strony powieści, a słowa układają w coś, co wydaje się bliskie i znajome. "Nim dojrzeją maliny" jest jak krótki urywek z życia, ledwie migawka – lato, które, choć może i nie rozwiązuje problemów kobiet, przynosi im to, czego najbardziej potrzebują – komfort, akceptację, poczucie bliskości i przynależności.


"To schronienie, Sołomijo. To przytułek dla tchórzy, których niesie nurt, ale nie wiedzą dokąd iść, chcą tylko na chwilę wyjść na brzeg i wyschnąć"

Sercem powieści (i chyba również tej patchworkowej rodziny) jest nadszarpnięty zębem czasu wiejski dom pośród drzewek owocowych i krzewów malin, który pamięta, czuje i skrywa tajemnice. To milczący świadek cyklu narodzin i śmierci oraz ludzkich radości i smutków. Żyje zgodnie z rytmem natury i opiera się przeciwnościom losu. Kuzniecowa literacko nadaje mu duszę, a przy tym subtelnie dotyka kwestii związanych z tradycją, przywiązaniem do ziemi, poczuciem tożsamości i przynależności. W tym domu spotykają się cztery pokolenia kobiet. To właśnie w nim odkrywają siebie, a także wzmacniają łączące je więzi. Są dwie siostry, Mijka i Lilka, które przeżywają egzystencjalne i damsko-męskie rozterki. Pierwsza z nich wciąż gubi się w relacjach z mężczyznami – choć zaręczona, jej serce bije dla innego. Druga z kolei, nieco bardziej asertywna i pewna siebie, żona i matka, wchodzi i opuszcza sformalizowane związki i nie potrafi odnaleźć swojego miejsca. Jest też kuzynka Marta, charyzmatyczna i dość radykalna kobieta, która niebawem urodzi bliźniaki i nie chce zdradzić tożsamości ojca. Książkowe kobiece grono dopełnia niemal stuletnia babcia Teodora silnie związana ze swoim domem, matka Mijki i Lilki oraz pewna mała dziewczynka – niespodzianka od losu. Fabularnie w tej powieści nie dzieje się wiele – historia utkana jest na kanwie macierzyństwa, związków, kobiecego wsparcia, dylematów oraz indywidualizmu w sielskim, spokojnym wydaniu. Kuzniecowa kreśli kilka różnych kobiecych portretów i wplata je umiejętnie w cichą, letnią opowieść – pokrzepiającą w swojej prozatorskiej prostocie. O tożsamości, poczuciu przynależności, dojrzewaniu do odpowiedzialności i dokonywania wyborów w zgodzie z samą sobą. O miejscu, które staje się symbolem komfortu, bezpieczeństwa i bezwarunkowej akceptacji. O kobietach, które wracają do domu i który "zabierają" ze sobą w świat. O byciu tu i teraz, szczęściu ukrytym w drobiazgach, miłości i sile rodzinnych więzi.


Nie jest to wysublimowana proza, która zmienia życie. Przypuszczam, że szczegóły książki Kuzniecowej szybko zatrą się w mojej pamięci. Ale z pewnością pozostanie po niej przyjemne ciepło, odrobina nadziei i nostalgii, posmak malin i delikatny powiew lata – lekkość i prostota doprawione szczyptą humoru i życiowej refleksji. Czasami to może być za mało, zbyt banalnie. A czasami tyle ile trzeba – gdy właśnie takiej książki potrzebujemy.


















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Znak.

Tytuł oryginalny: Спитайте Мієчку
Przekład: Iwona Boruszkowska
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 8 lutego 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 304
Moja ocena: 4,5/6

piątek, lutego 03, 2023

#547 "Platerówki? Boże Broń!" – Olga Wiechnik

#547 "Platerówki? Boże Broń!" – Olga Wiechnik
Były sanitariuszkami, łączniczkami, tłumaczkami i kurierkami. Działały w konspiracji, prowadziły tajne nauczanie, kolportowały prasę, pracowały w wywiadzie, skakały ze spadochronem, uczestniczyły w akcjach dywersyjnych, wykonywały wyroki śmierci i kierowały wojskowymi ciężarówkami. Uczestniczyły w powstaniu warszawskim, walczyły z bronią w ręku zarówno w regularnych formacjach za granicą, jak i w oddziałach partyzanckich w kraju. W ramach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie działały w szeregach Pomocniczych Służb Kobiet, a w Wojsku Polskim tworzyły samodzielny batalion.


O kobietach i roli jaką odegrały podczas drugiej wojny światowej w ostatnich latach mówi się coraz więcej, częściej i chętniej. I dobrze, chociaż wydaje się, że to wciąż za mało – bo dużo jest jeszcze do opowiedzenia, tym bardziej że kobiece doświadczenia wojenne nie są monolitem – składają się na nie przeróżne historie. Olga Wiechnik, dziennikarka, redaktorka, pisarka i autorka "Posełek", ponownie przygląda się kobiecym życiorysom, tym razem opowiadając o wojennych i powojennych losach żołnierek 1 Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater. Platerówki, bo tak właśnie nazywano pełniące w nim służbę kobiety, w większości pochodziły ze wschodnich terenów przedwojennej Polski i stamtąd też w latach 1940-1941 zostały deportowane w głąb ZSRR. Dla młodych dziewcząt zsyłka na Sybir oznaczała głód, zimno, choroby, śmierć bliskich oraz ciężką pracę ponad siły m.in. w kopalniach i przy wyrębie lasów. Szansą na wyrwanie się z syberyjskiego piekła, przetrwanie, a może i nawet powrót do Polski okazała się ogłoszona w 1941 roku "amnestia" dla obywateli polskich i związana z nią możliwość wstąpienia do formowanej na terenie ZSRR armii gen. Władysława Andersa. Nie wszystkie Polki zdołały jednak dotrzeć na czas – zatrzymał je tyfus, nakaz pracy w kołchozach, trudy dalekiej podróży. Część z nich postanowiła wyruszyć do Sielc nad Oką, by dołączyć do formowanej tam w 1943 roku 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki – formacji wojska polskiego podległego władzom sowieckim i pod dowództwem płk. Zygmunta Berlinga. Początkowo nie przewidywano tworzenia osobnego kobiecego oddziału liniowego (ochotniczki miały dołączyć do męskich jednostek lub zasilić służby pomocnicze). Ponieważ jednak ilość przybywających do Sielc kobiet wykraczała znacznie poza wstępne szacunki i nie było możliwości ich odesłania, zdecydowano o powołaniu 1 Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater – jedynej takiej formacji w historii polskiego wojska.

"Idą, bo muszą. Idą, bo chcą. Idą, bo mogą. Z duszą na ramieniu, jak na skrzydłach. Pełne obaw, nadziei, nieufności, radości, wrogości i ekscytacji"

Publikacja Olgi Wiechnik to rzetelny i wnikliwy reportaż historyczny ukazujący losy Platerówek – od deportacji w głąb ZSRR i walkę o przetrwanie, przez wstąpienie i służbę w armii, aż po demobilizację, powrót do Polski i lata powojenne. W pierwszej części książki autorka odtwarza skrupulatnie szlak bojowy Platerówek – towarzyszy im m.in. pod Lenino, na Smoleńszczyźnie i Wołyniu, w Warszawie i Berlinie. Poznajemy młode kobiety, które po wyczerpującym szkoleniu trafiają na front, pełniąc służbę wartowniczą lub walcząc na pierwszej linii – noszą moździerze, rzucają granatami, obsługują cekaemy i dowodzą męskimi jednostkami. Trafiają też do ogarniętej powstańczą walką Warszawy – przerzucają broń, strzegą magazynów i fabryk, rozminowują teren, pilnują łączności. Druga część książki to trudny moment zakończenia wojny i pozornego przejścia w stan pokoju. Wiele Platerówek trafiło na tzw. Ziemie Odzyskane (Kresy Wschodnie po 1945 roku znalazły się poza granicami Polski i powrót w rodzinne strony okazał się niemożliwy). Olga Wiechnik wspomina m.in. o próbach rozpoczęcia "normalnego" życia rodzinnego i zawodowego, o radzeniu sobie z traumą, kwestiach pamięci i prawdy. Reportaż uzupełniony jest czarno-białymi fotografiami oraz fragmentami listów, wspomnień i raportów.


"Marysia Gielarowska siedzi w swoim okopie na metr trzydzieści, w wodzie do kostek.
Hena Mańkowska pierwszy raz widzi rannego człowieka.
Aniela Krzywoń, która spłonęła, broniąc dokumentów sztabowych, zostaje pośmiertnie odznaczona.
Lucyna Hertz dociera do Polski na spadochronie, a w czasie powstania warszawskiego traci obie nogi, a wkrótce też i życie.
Anna Borkowska służy w brygadzie saperów rozminowujących Warszawę.
Emilia Gierczak po przełamaniu Wału Pomorskiego ginie od kuli, która trafia ją w skroń.
Gienia Augustyn po wojnie rodzi syna i w wydziale rusznikarskim liczy naboje.
Irena Sztachelska po wojnie pracuje w Ministerstwie Zdrowia i przewodniczy Lidze Kobiet.
Michalina Hubaj podstawówkę kończy w wieku czterdziestu czterech lat, a Eugenia Tomczak maturę robi w tym samym roku, co jej najmłodszy syn. (...)"

Platerówki – cóż za silne, odważne kobiety! Zastanawiam się, jak to możliwe, że tak niewiele dotychczas o nich słyszałam. Olga Wiechnik wykonała wspaniałą pracę. Reportaż ściera z ich życiorysów niemal osiemdziesięcioletni kurz i wydobywa je na światło dzienne, by każdy z nas mógł przeczytać o kobietach-żołnierkach, które w latach drugiej wojny światowej z determinacją walczyły o siebie, swoich bliskich, ojczyznę i powrót do Polski. Niełatwo czytać o ich skomplikowanych losach – bo nie jest to historia z cyklu długo i szczęśliwie. Wspomnienia z syberyjskiego zesłania ściskają za gardło, podobnie zresztą jak relacja z walki na froncie oraz opisy płonącej Warszawy i zrujnowanego wojną kraju. Reportaż Olgi Wiechnik uświadamia, jak wielką tragedią był konflikt zbrojny, jak wiele ludzkich żyć pochłonął i jak wiele życiorysów na zawsze odmienił. I w tym morzu dramatu są one – żołnierki 1 Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater – młode dziewczyny, które siłą zmuszono do porzucenia rodzinnych domów i szkół na Kresach, które musiały szybko dorosnąć i wziąć na siebie odpowiedzialność za bliskich, a później też chwycić za broń, by marzenie o przetrwaniu i powrocie do Polski mogło się spełnić. Jest w tym reportażu, obok kobiecej odwagi, niezłomności i siły, sporo cierpienia, tragedii i goryczy. I w gruncie rzeczy też smutku, bo Platerówki stały się narzędziem rozgrywek sowieckiego okupanta, a w powojennej Polsce, o którą walczyły, spotkały się z niechęcią, odrzuceniem, a nawet poniżaniem i skandalicznym zniesławieniem. Tymczasem kobiety-żołnierki 1 Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater, jak mówi w książce profesor Kałwa, "rozwalają system, rozwalają patriarchat" – burzą stereotypy i nie wpasowują się w typowe kobiece ramy wyznaczone społecznie i kulturowo. Reportaż Olgi Wiechnik to fascynująca herstoria – o kobietach, o wojnie widzianej oczami kobiet, o kobiecej solidarności i podziałach, niezłomnej naturze, sile i słabościach. Autorka ożywiła w książce Platerówki – przybliżyła je nam, zwykłym czytelnikom. I co ważne, doskonale osadziła ich losy w kontekście historycznym. Publikacja Olgi Wiechnik łączy w sobie świetną narrację i język trafiający do każdego odbiorcy z rzetelną historyczną wiedzą i reporterską wnikliwością. 

Znakomity reportaż, niezwykle ważny, zarówno z kobiecego, jak i historycznego punktu widzenia. Całkowicie zatraciłam się w tej opowieści. Doceniam – i za przedstawienie losów Platerówek, i za kontekst historyczny. Takiej dobrej literatury faktu chcę czytać jak najwięcej. I polecam wszystkim, nie tylko kobietom oraz miłośnikom historii i reportażu.














* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.

Data wydania: 25 stycznia 2023
Wydawnictwo: Poznańskie
Oprawa: Zintegrowana
Liczba stron: 304
Moja ocena: 5,5/6


Copyright © w ogrodzie liter , Blogger