środa, lipca 22, 2020

#226 "Mur duchów" - Sarah Moss (przekład Paulina Surniak) /przedpremierowo/

#226 "Mur duchów" - Sarah Moss (przekład Paulina Surniak) /przedpremierowo/

"Wyprowadzają ją. Nie ma przepaski na oczach, otwiera je szeroko, wpatrując się ostatni raz w niebo, ostatni raz w światło. Po raz ostatni mróz szczypie ją w palce i twarz, kamienie - nie ostatnie - ranią jej bose stopy. Potyka się. Podtrzymują ją. Nie muszą być brutalni, wiadomo, co się ma wydarzyć"

Tak właśnie zaczyna się książka Sarah Moss, brytyjskiej pisarki i wykładowczyni akademickiej. "Mur duchów" to trzecia publikacja autorki przetłumaczona na język polski (przekładów dokonała Paulina Surniak). I niech was nie zmylą niewielkie rozmiary książki - w środku kryje się kawałek naprawdę rewelacyjnej prozy. Sarah Moss często w swojej twórczości porusza tematy związane z płcią, rodzicielstwem i patriarchatem. Nie inaczej jest w przypadku "Muru duchów", choć to zaledwie mały przedsmak tego, co możemy znaleźć między wierszami. W tej kompaktowej powieści Sarah Moss po raz kolejny wykorzystuje swój talent literacki, by zmusić czytelnika do konfrontacji z tym, co niewygodne - przemocą rodzinną, męską dominacją, odmiennością, nacjonalizmem oraz nierównością płciową i klasową.


Akcja powieści rozgrywa się w latach 90. ubiegłego stulecia w wiejskim hrabstwie Northumberland w północnej Anglii. Siedemnastoletnia Silvie i jej rodzice dołączają do profesora Slade'a i grupy studentów. Wspólnie biorą udział w dwutygodniowym obozie antropologicznym - chcą żyć tak, jak niegdyś ludzie z epoki żelaza, co oznacza m.in. chodzenie w drapiących tunikach, zdobywanie i przygotowywanie pożywienia oraz wykonywanie plemiennych rytuałów. Ojciec Silvie, kierowca autobusu i pasjonat starożytnej historii, szybko przejmuje kontrolę - swoim bezkompromisowym i zaciętym charakterem i ślepą wiarą w ideę "oryginalnej brytyjskości" zamienia obóz w spektakl dominacji mężczyzny nad rodziną. Oportunistyczny profesor, bierna i zalękniona kobieta, władczy ojciec i mąż, troje studentów i nastolatka oraz pasja, która wymyka się spod kontroli...

Archeologiczny survival na granicy bezradności i buntu

"Mur duchów" to moje pierwsze, i bardzo udane, spotkanie z twórczością Sarah Moss. Zachwyciło mnie tak wiele aspektów - począwszy od pomysłu na fabułę, przez bystrą i liryczną prozę oraz liczne nawiązania do historii i przyrody, aż po poruszaną tematykę. W tej powieści przeszłość i teraźniejszość zbiegają się w jedno, tworząc nieco mroczną i mistyczną opowieść tak uderzająco aktualną i bliską. Zaskakujące, jak wielką dynamikę i napięcie potrafi zbudować autorka na zaledwie 160 stronach w dość statycznej na pierwszy rzut oka fabule. Tekst wyraźnie podszyty jest niepokojem i lękiem, które stopniowo przenikają do serca. Widmo rytualnego, starożytnego morderstwa przedstawionego w prologu nieustannie krąży w powietrzu. I muszę przyznać, że ten duszny klimat zrobił na mnie spore wrażenie. W książce granica między przeszłością a współczesnością za sprawą archeologicznego eksperymentu coraz bardziej się rozmywa. "Mur duchów" to poruszający obraz pasji, która zamienia się w obsesję i uaktywnia nasze najmroczniejsze zachowania oraz cechy. Jak wiele mamy w sobie z dawnych pokoleń? Czy rzeczywiście jesteśmy lepsi od ludzi, którzy żyli wiele tysięcy lat przed nami? A może w naszych sercach i umysłach nadal czai się instynktowna przemoc "ubrana" jedynie w bardziej współczesną formę? Przewracając kolejne strony, nie sposób zagłuszyć podobnych pytań i wątpliwości. Proza Sarah Moss odsłania podobieństwa i różnice między tym, gdzie jesteśmy teraz, a tym skąd pochodzimy. Tytułowy mur duchów, który niegdyś służył do odpierania ataków wrogich najeźdźców wciąż obecny jest w dzisiejszych czasach - budujemy symboliczne zapory, by móc odgrodzić się od tego co inne i niewygodne. Motyw muru nieustannie przewija się zresztą w fabule - już sama akcja toczy się w pobliżu Muru Hadriana oraz w czasach tuż po zburzeniu muru berlińskiego. Przemoc w książce Sarah Moss ma różne oblicza. Widzimy ciche akty przemocy ojca wobec żony i córki, a także agresję wywołaną uczestnictwem w prehistorycznych rytuałach. Jest przemoc indywidualna oraz przemoc mająca swoje źródło w sile grupy. Sarah Moss z dużą przenikliwością zagłębia się w kwestie barbarzyństwa i cywilizacji oraz irracjonalnych, szkodliwych wzorców z przeszłości, które wciąż żywe są we współczesnym społeczeństwie. Możemy zobaczyć, jak różne kobiety inaczej reagują na przejawy przemocy i mizoginii, co z kolei prowadzi do refleksji na temat wyuczonej bezradności ofiary, syndromu sztokholmskiego, psychologicznego uzależnienia i braku właściwej perspektywy. "Mur duchów" to książka skoncentrowana na emocjach i wewnętrznych przeżyciach oraz drobnych rysach, które świadczą o rodzinnym dramacie rozgrywającym się za zamkniętymi drzwiami.
"Jadłam borówki, pozostali też. Były ciepłe od słońca i miały powłokę podobną do skóry. Posiniaczonej."

Wielką zaletą książki jest wspaniałe wyczucie stylu Sarah Moss. Z pozoru z prostej i precyzyjnej prozy wyłaniają się liryczne zdania zapadające w pamięć. "Mur duchów" to obraz silnego związku człowieka z naturą. Widzimy, jak Sylvie doświadcza przyrodę - rozumie zwyczaje zwierząt, czuje pod stopami kamienie, wdycha aromatyczny zapach ziół i zanurza się w chłodnej wodzie ze strumyka. Sarah Moss z dużym wyczuciem oddaje charakter fizycznej więzi ze światem, jaką mieli niegdyś nasi przodkowie.

"Poczułam na sobie wzrok taty i przeszył mnie dreszcz, kiedy dotarło do mnie, o czym myśli. Moją córkę. Połamałbym ją i uwięził w bagnie, zatrzymałbym ją, zanim zdąży uciec"

Książka Moss zwraca uwagę ciekawą konstrukcją i sposobem narracji. Autorka rezygnuje z wyodrębniania dialogów, tworząc jeden spójny tekst - historię opowiedzianą głosem siedemnastoletniej Sylvie. Czasami ten głos bywa zdyszany i skrępowany, wstydliwy i pełen lęku. Czasem natomiast zbuntowany i typowy dla nastolatki balansującej na granicy dzieciństwa i dorosłości. Warto wspomnieć, że "Mur duchów" to także wycinek z okresu dojrzewania. Sylvie za sprawą obecności studentów konfrontuje się z pożądaniem, niezależnością, seksualnością i wstydem. Wszystko to jest bardzo subtelne i pełne niedopowiedzeń. Sylvie, widząc odmienny sposób życia, zaczyna nieco inaczej myśleć o swojej sytuacji - ograniczeniach wynikających z miejsca zamieszkania oraz kontroli i presji ojca. Dzięki zastosowanej formie narracji niemal siedzimy w jej głowie i tylko z jej perspektywy spoglądamy na opisywane wydarzenia. Zachwycił mnie sposób podejścia autorki do tematu przemocy wobec kobiet, męskiej dominacji i mizoginii oraz niechęci wobec różnic. Sarah Moss nie próbuje wywołać sensacji i nie podkręca sztucznie dramatyzmu. Jednocześnie przenika do głębi i z wrażliwością trafia w samo sedno. Nawet milczenie pełne jest ważnych treści. W tak krótkiej książce udało jej się skondensować wszystko to, co najważniejsze.


"Mur duchów" to intymna, niepokojąca i porywająca książka - opowiedziana szeptem historia o podziałach, przemocy, bezradności, męskiej dominacji, braku tolerancji i poczuciu wyższości. O destrukcyjnych skłonnościach, ambicji i obsesji, które uruchamiają najgorsze instynkty. Sarah Moss podarowała nam piękną prozę skupioną na detalach oraz opowieść, która długo pozostaje w pamięci. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego pierwszego spotkania z twórczością autorki. Fantastyczna literatura. Serdecznie polecam.







Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskie.



Tytuł oryginalny: Ghost Wall
Tłumaczenie: Paulina Surniak
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 29 lipca 2020
Liczba stron: 160

poniedziałek, lipca 20, 2020

#225 "Doktor Irka. Wojna, miłość i medycyna" - Katarzyna Droga

#225 "Doktor Irka. Wojna, miłość i medycyna" - Katarzyna Droga
Mówi się, że wojna to najgorszy czas na miłość. Bo czy można myśleć o własnym szczęściu, gdy na ulicach giną ludzie, a marzenia o pięknej przyszłości są tak bardzo niepewne i odległe? Może miłość w cieniu śmierci to tylko niepotrzebne ryzyko - narażenie serca na dodatkowe cierpienie? Przed podobnymi dylematami w czasie drugiej wojny światowej stanęło wielu młodych ludzi takich jak choćby Irena Ćwiertnia, studentka medycyny tajnego Wydziału Lekarskiego na Uniwersytecie Warszawskim. To właśnie jej historia stała się inspiracją dla nowej książki Katarzyny Drogiej, autorki zeszłorocznej powieści o Hance Ordonównie. "Doktor Irka. Wojna, miłość i medycyna" to poruszająca podróż do lat okupacji i Powstania Warszawskiego - czasów mroku, lęku, terroru i śmierci, ale też nadziei, miłości, pasji i uśmiechu, które pomagały przetrwać oraz zachować pozory normalnego życia. Wielu młodych ludzi pragnęło wówczas realizować swoje plany z wiarą na lepszą, powojenną przyszłość. W wysiłkach nie ustawała kadra nauczycielska. 14 marca 1941 roku za zgodą władz okupacyjnych otwarto Prywatną Szkołę Zawodową dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego w Warszawie, która miała przygotowywać do zawodu m.in. przyszłych sanitariuszy. W rzeczywistości placówka ta stanowiła jedynie przykrywkę dla tajnej działalności Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Wśród studentów medycyny znalazła się wspomniana już Irena Ćwiertnia, a także Wacław Sitkowski, Elżbieta Korompay, Danuta Szymańska oraz wielu innych, łącznie około 1900 osób. Dzięki książce Katarzyny Drogiej mamy okazję poznać ich wojenne i powstańcze losy.


Po raz pierwszy na wzmiankę o doktor Irenie Ćwiertni trafiłam trzy lata temu przy okazji przeglądania powstańczych biogramów na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego. 1 sierpnia ruszyła wówczas kolejna edycja akcji BohaterOn polegającej na wysyłaniu listów i kartek do wybranych przez siebie Powstańców Warszawskich (przy okazji bardzo polecam - to piękna inicjatywa). Przyznam jednak szczerze, że ograniczyłam się wtedy tylko do kilku pobieżnych informacji. Zresztą powstańczych historii jest tak wiele, że nie sposób poznać ich wszystkich w zaledwie kilka chwil, a każda przecież warta jest uwagi. Właściwie chyba dobrze się stało, bo Katarzyna Droga wspaniale przedstawiła wojenne losy Ireny - młodej dziewczyny z pięknym uśmiechem na twarzy, żywym spojrzeniem, blond warkoczem wokół głowy, bystrym umysłem i odważnym, dobrym sercem. Autorka, wykorzystując pamiętniki Ireny oraz własny wyjątkowy warsztat pisarski, ocaliła przed zapomnieniem opowieść o wojennych zmaganiach studentów medycyny, ich przyjaciół, rodziny i profesorów. "Doktor Irka. Wojna, miłość i medycyna" to książka, która wyróżnia się na tle innych, podobnych tematycznie powieści historycznych. Fakt, że jest inspirowana prawdziwym życiorysem, nadaje jej wyjątkowego charakteru.

"Podczas pierwszej sekcji zwłok w podziemnym prosektorium Irka nie myślała ani o okupowanej Warszawie, ani o tym, że ryzykuje życiem, ucząc się w tajnej Akademii Medycznej. Najbardziej na świecie chciała zostać lekarzem. Kiedy Warszawę ogarnie zawierucha Powstania, świeżo zdobyta wiedza medyczna okaże się niezbędna. Studentka medycyny będzie zaszywać rany postrzałowe, wyjmować kule, amputować nogi i patrzeć w oczy setkom umierających. I przekona się, że wojna to nie jest dobry czas na słabość. Jak być lekarzem w czasie Powstania, gdy pozostaje tylko bezradność? Jak pozwolić sobie na miłość, kiedy świat wokół płonie nienawiścią?"  (źródło: opis wydawcy)

"Wolimy sami się narażać, niż tracić tych, których kochamy"

"Doktor Irka" to bez wątpienia jedna z lepszych powieści historycznych jakie miałam okazję przeczytać. Beletrystyczne ujęcie pozwala nie tylko poznać historię Ireny i osób z jej najbliższego otoczenia, ale też poniekąd ją doświadczyć - współodczuwać emocje. Katarzyna Droga wykonała wspaniałą pracę - bardzo dobrze oddała realia ówczesnego życia w stolicy oraz charakter pokolenia młodych Polaków - ludzi, którzy u progu dorosłości stanęli w obliczu największej próby. Plastyczna i wrażliwa proza sprawia, że czytelnik z łatwością staje się częścią ich świata, dzieli z nimi trudy codzienności, krótkie momenty radości, lęki i zmartwienia oraz nadzieje i marzenia. Towarzyszy im w chwilach rozpaczy po utracie bliskich osób i staje się świadkiem pierwszych porywów serca. Istotnym elementem fabuły jest wątek medyczny - tajne studia, praktyki w szpitalu, działania podejmowane przez lekarzy, pielęgniarki i sanitariuszki w czasie okupacji i Powstania Warszawskiego. Powieść jest wielowymiarowa, kompletna oraz pełna emocji. Przewracając kolejne strony, czułam smutek, żal, radość i wzruszenie. W książce nie brakuje dramatycznych i rozdzierających serce, ale też ciepłych i pokrzepiających momentów. Zawsze z dużym podziwem czytam o pokoleniu tych młodych ludzi - ich odwadze, wewnętrznej sile, dojrzałości, odpowiedzialności oraz postawie przejawiającej się w szacunku do drugiego człowieka i podejmowaniu decyzji w zgodzie z wyznawanymi wartościami. Irka, podobnie jak inni, wiele przeszła i wiele straciła. Nie chcę zdradzać wam szczegółów, ale mogę zapewnić, że takie historie warte są poznania. To coś, co przydarzyło się prawdziwym ludziom w prawdziwym życiu. Cieszę się, że powstają podobne publikacje. Książkowa Irka ożywa na kartach książki i szybko wzbudza sympatię, co sprawia, że jej losy śledzimy z dużym zainteresowaniem. Historię doświadczamy również na poziomie emocjonalnym, a to ogromna zaleta.


"By utrwalić w pamięci sylwetki tych, którzy odeszli na zawsze"

Katarzyna Droga ma talent - potrafi stworzyć wyjątkowe i dopracowane książki, które trafiają do serca i skłaniają do refleksji. "Doktor Irka" to jedna z nich - ma wszystko to, co powinna mieć dobra powieść historyczna, ale co najważniejsze przedstawia prawdziwe losy. Katarzyna Droga podarowała nam opowieść o odważnym życiu w cieniu wojny, o przyjaźni, miłości i spełnianiu marzeń mimo śmierci, lęku, głodu i niepewności. O zderzeniu beztroskiej młodości z brutalnością wojny, nadziei w codziennym mroku, bólu straty i wspólnym życiu, które często kończyło się zanim jeszcze na dobre się zaczęło. O ludziach stojących w obliczu ciężkiej próby, urwanych życiorysach i ranach w sercu, których nie jest w stanie zagoić upływający czas. Pięknie napisana książka, która zajęła szczególne miejsce w moim czytelniczym sercu. Cenne świadectwo i doskonały przykład wartościowej literatury inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami. Serdecznie polecam. 





Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak.




Data wydania: 15 lipca 2020
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 336

piątek, lipca 17, 2020

"Jesteś cudem" Elżbiety Rodzeń i Fundacja DKMS wspólnie na rzecz walki z nowotworami krwi

"Jesteś cudem" Elżbiety Rodzeń i Fundacja DKMS wspólnie na rzecz walki z nowotworami krwi

Czy może być coś wspanialszego niż podarowanie drugiej osobie szansy na życie?


W Polsce co godzinę, a na świecie co 35 sekund, ktoś dowiaduje się, że cierpi na białaczkę lub inny nowotwór krwi. Każdy z nas może zachorować, ale co ważne - możemy też pomagać. Dla wielu chorych jedyną szansą na życie jest przeszczepienie krwiotwórczych komórek macierzystych. Fundacja DKMS, która działa od 2008 roku, w ciągu 12 lat zarejestrowała w Polsce ponad 1 700 000 potencjalnych Dawców. Znalezienie zgodnego genetycznie Dawcy nie jest łatwe, dlatego tak ogromne znaczenie ma każda kolejna osoba rejestrująca się w bazie DKMS. Im więcej potencjalnych Dawców, tym więcej szans na życie dla chorych na nowotwory krwi. Jak zostać Dawcą? Wystarczy zamówić przez internet pakiet rejestracyjny, pobrać wymaz, wypełnić formularz i bezpłatnie odesłać go na adres fundacji - na drugim zdjęciu możecie zobaczyć, jak wygląda taki pakiet. Więcej informacji na stronie internetowej Fundacji DKMS www.dkms.pl - tam przeczytacie m.in. jakie warunki należy spełnić, by móc zostać Dawcą oraz jak wygląda procedura pobierania krwiotwórczych komórek macierzystych bądź szpiku kostnego.


I ty możesz uratować komuś życie 🌹

Kilka dni temu premierę miała nowa powieść Elżbiety Rodzeń "Jesteś cudem" (link do recenzji). Dobra wiadomość jest taka, że kupując tę książkę, możemy wesprzeć Fundację DKMS. Piękna inicjatywa, której kibicuję całym sercem♥️ 

Życie to bezcenny dar - możemy ofiarować go drugiej osobie♥️

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger