niedziela, kwietnia 28, 2024

#687 "Spotkasz mnie nad jeziorem" – Carley Fortune (przekład Anna Hikiert-Bereza)

#687 "Spotkasz mnie nad jeziorem" – Carley Fortune (przekład Anna Hikiert-Bereza)
Czerwcowy, letni dzień. Fern siedzi na pomoście w kostiumie kąpielowym i szortach i wpatruje się w połyskującą w słońcu taflę jeziora. Obok leży torba z kanapkami, cytrynową wodą i płytą CD z napisem "piosenki dla Willa". Minuty mijają, ale mężczyzna się nie pojawia. Rok temu Fern i Will spędzili ze sobą w Toronto niezapomniane dwadzieścia cztery godziny – tyle wystarczyło, by ich serca zabiły mocniej. Ale czas nie był odpowiedni. Złożyli sobie obietnicę, że dwanaście miesięcy później spotkają się ponownie, w Brookbanks Resort. Ona się pojawiła, on nie. Jednak czas nie zatrzymał się w miejscu. Po śmierci matki Fern przejmuje rodzinny biznes. Niespodziewanie w Muskoce zjawia się też Will... spóźniony o dziewięć lat. Ale czy życie daje drugie szanse?


Carley Fortune po raz kolejny łączy ze sobą urzekającą kanadyjską scenerię, letni vibe i słodko-gorzki romans – i tworzy poruszającą opowieść o miłości, stracie, złamanych obietnicach i trudnych wyborach. Poznajemy kobietę i mężczyznę, których ścieżki nieoczekiwanie krzyżują się po dziesięciu latach. Ponowne spotkanie, tym razem nie w Toronto, lecz w urokliwym Brookbanks Resort, ożywia wspomnienia, dawno uśpione uczucia, namiętności i bolesne rany w sercu. Carley Fortune opowiada historię z perspektywy trzydziestoletniej Fern, w dwóch liniach czasowych, splatając ze sobą przeszłość i teraźniejszość. "Spotkasz mnie nad jeziorem" ma w sobie ciepłe promienie słońca, zapach letniej bryzy i smak naleśników. To gwałtowne porywy serca, głęboko skrywane tajemnice i nierozwiązane sprawy z przeszłości. Fern i Will, emocjonalnie skomplikowani i zagubieni, próbują odnaleźć do siebie drogę, jednocześnie mierząc się z własnymi problemami – bo Carley Fortune z czułością i wrażliwością pisze nie tylko o miłości, ale też o żałobie, rodzinnych relacjach, zdrowiu psychicznym i rozdźwięku między tym, czego dla siebie pragniemy, a tym, czego oczekują od nas inni.


"Spotkasz mnie nad jeziorem" to romantyczna, słodko-gorzka opowieść o uzdrawiającej sile miłości i wsparcia, gdy potykamy się i upadamy, popełniamy błędy i miewamy gorsze chwile. Historia, która uświadamia, że ludzie i marzenia się zmieniają i że życie nie zawsze układa się tak, jak chcemy i pragniemy. Nie urzekła mnie tak bardzo jak wspaniały debiut Carley Fortune – zabrakło mi magii "Każdego kolejnego lata", intensywności emocji i poczucia więzi z bohaterami. Ale lubię – za czuły styl pisania, urokliwą scenerię, letnią nostalgię. I doceniam – za ważne tematy i piękne przesłanie.





























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Czwarta Strona.

Tytuł oryginalny: Meet Me at the Lake
Przekład: Anna Hikiert-Bereza
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 24 kwietnia 2024
Oprawa: miękka
Liczba stron: 352
Moja ocena: 4,5/6

czwartek, kwietnia 25, 2024

#686 "Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece" – Michiko Aoyama (przekład Andrzej Świrkowski) /przedpremierowo/

#686 "Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece" – Michiko Aoyama (przekład Andrzej Świrkowski) /przedpremierowo/
Bo czasami wśród regałów pełnych książek można odnaleźć coś więcej...

"Czego szukasz?" – takie pytanie słyszą osoby odwiedzające małą, osiedlową bibliotekę zlokalizowaną w budynku szkoły podstawowej. Nieśmiała sprzedawczyni szuka dla siebie nowej zawodowej drogi. Księgowy – odwagi, by podążyć za marzeniami. Młoda mama – wewnętrznego spokoju i sposobu na "wyjście z dołka". Emerytowany handlowiec – nowego celu w życiu. Utalentowany rysownik mangi – własnego miejsca w świecie i impulsu do zmian. Książki, które wybiera dla nich tajemnicza bibliotekarka Sayuri Komachi, inspirują ich, by skierować swoje życie w nieoczekiwanym kierunku.


Wierzę w moc literatury. I wspaniale było przeczytać powieść, która tak pięknie eksponuje ten motyw. W kameralnym świecie japońskiej pisarki Michiko Aoyamy książki przynoszą ukojenie, inspirują, motywują i pomagają spojrzeć na życie i samego siebie z innej perspektywy. Schemat wydaje się prosty – pięć zupełnie różnych osób na innych życiowych etapach, pięć odmiennych historii i jedna niepozorna biblioteka. Uzdrawiająca siła książek splata się z ważnymi i aktualnymi kwestiami – macierzyństwem, osobistym i zawodowym marazmem, presją społeczną, lękiem wobec zmian i pragnieniem podążania za głosem serca. Jest w tej powieści dużo ciepła, empatii i nadziei – książkowego ukojenia mocno osadzonego w realnym życiu. Bo Michiko Aoyama nie tworzy pięknej bajki dla dorosłych. Szczęście nie spada z nieba, a książki nie rozwiązują magicznie wszystkich problemów, lecz dają impuls do zmian. I to od bohaterów zależy czy podejmą wyzwanie, czy dostrzegą swoją wartość i potencjał.


"Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece" to inspirująca opowieść o ludziach na rozdrożu – o bezinteresownej życzliwości, sile pozytywnego myślenia, podążaniu za głosem serca i budowaniu wiary we własne możliwości – oraz piękny pean na cześć literatury, bibliotek i bibliotekarzy. Książka, która pokazuje, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Że koniec może być początkiem czegoś nowego, lepszego. Że to, czego szukamy, często jest tuż obok, w zasięgu dłoni – wystarczy jeden mały krok, wystarczy spróbować. I że nie jesteśmy sami, nawet jeśli wydaje nam się inaczej – nie warto zamykać się w swoim smutku. Kto wie, może to właśnie osiedlowa biblioteka stanie się twoim małym azylem – i uwierzysz, że wszystko jest możliwe.

Czuły i podnoszący na duchu comfort book w japońskim wydaniu. Warto!
























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Relacja.

Tytuł oryginalny: お探し物は図書室まで
Przekład: Andrzej Świrkowski
Wydawnictwo: Relacja
Data wydania: 15 maja 2024
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 288
Moja ocena: 5/6

poniedziałek, kwietnia 22, 2024

#685 "I zadrżała noc" – Nadia Terranova (przekład Alina Pawłowska-Zampino)

#685 "I zadrżała noc" – Nadia Terranova (przekład Alina Pawłowska-Zampino)
Noc jakich wiele, a jednak zupełnie inna. Tam, gdzie głębiny zamieszkują mityczne potwory. Gdzie blask księżyca odbija się w tafli morza, a wiejący sirocco oddala sen. Tam właśnie Mesyna i Reggio Calabria, dwa włoskie miasta, jak co noc spoglądały na siebie ponad atramentowymi wodami Cieśniny Mesyńskiej nieświadome zbliżającej się katastrofy. 28 grudnia 1908 roku przerażający huk przeciął nocną ciszę, ziemia zadrżała i wezbrały morskie fale. W trzęsieniu ziemi zginęło ponad 80 tysięcy ludzi, a miasta zamieniły się w gruzy. Ta jedna tragiczna noc odsłoniła ludzkie nieszczęście, okrucieństwo i solidarność – i na zawsze odmieniła bieg życia ocalałych.


"Świat, jaki znałam, skończył się i razem z nim zniknęło wszystko, co kochałam i czego nienawidziłam"

Nadia Terranova zabiera czytelników w sam środek wydarzeń – opisuje moc żywiołu: zwodniczą ciszę tuż przed katastrofą, rozdzierające drżenie ziemi i ogrom zniszczeń. Ta wielka włoska tragedia staje się scenerią dla poruszającej historii młodej kobiety z Mesyny i jedenastoletniego chłopca z Reggio Calabria. Barbara, zakochana w literaturze i nierozumiana przez ojca, zamiast wstąpić w aranżowany związek małżeński pragnie studiować na uniwersytecie i decydować o sobie. Nicola jest ofiarą toksycznej rodzicielskiej miłości. Ich losy krzyżują się nieoczekiwanie w momencie największej życiowej tragedii. Trzęsienie ziemi odbiera im wszystko i daje coś w zamian – upragnioną wolność oraz okupioną cierpieniem i traumą szansę na nowy początek. "I zadrżała noc" to historia opowiedziana narracyjnym dwugłosem – Nadia Terranova zmienia perspektywy, zagłębia się w intymny, rozdarty na kawałki świat skrzywdzonej młodej kobiety i zagubionego chłopca, jednocześnie kreśląc przejmujący obraz katastrofy i ludzkiej tragedii. Jest w tej powieści coś hipnotyzującego, mrocznego, do bólu realistycznego. Oszczędna, precyzyjna proza Terranovej doskonale oddaje niuanse uczuć i ludzkiej natury, sprzeczności, które ujawniają się w ekstremalnie trudnych sytuacjach. Na gruzach spotykają się ze sobą życie i śmierć, rozpacz i nadzieja. Terranova z przenikliwością pisze o poczuciu przynależności, rodzinnych relacjach, różnych odcieniach miłości, przyjaźni i macierzyństwa. O traumie, stracie, walce o przetrwanie i drugich szansach. O kobiecej sile i wsparciu oraz o tym, jak trudno było być kobietą w czasach patriarchatu i bezwzględnych społecznych norm. Nie sposób nie poczuć ciężaru tej historii – krótkiej, a intensywnej i głęboko refleksyjnej.
 

"I zadrżała noc" to głosy zmarłych, których nie jest w stanie zagłuszyć sirocco ani uderzające o brzeg morskie fale. To aromat bergamotki i powietrze przesycone słoną wodą. To pył z zawalonych domów, dobro i zło tuż obok siebie, plątanina wiary, koszmarnych snów, zabobonów i wróżb. To tragiczna karta włoskiej historii, bardzo dobra proza i nieoczywista opowieść pełna smutku i nadziei – zniszczenie i odrodzenie. Książka Nadii Terranovej pokazuje, jak zaledwie jedna chwila potrafi odmienić bieg życia. Że obcy ludzie mogą stać się bardziej bliscy niż rodzina, w której przyszliśmy na świat. Że czasami koniec może okazać się początkiem czegoś lepszego – bo nawet na gruzach można zbudować nowe życie.

Nadia Terranova zdołała przybliżyć tragedię w realnym, intymnym wymiarze – nadać jej oblicze młodej kobiety i chłopca, co ważne bez popadania w melodramat. Dla mnie hipnotyzująca historia i urzekająca włoska proza. 























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Mova.

Tytuł oryginalny: Trema la notte
Przekład: Alina Pawłowska-Zampino
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 17 kwietnia 2024
Oprawa: twarda
Liczba stron: 224
Moja ocena: 5,5/6

 

czwartek, kwietnia 18, 2024

#684 "Niegodni" – Roy Jacobsen (przekład Iwona Zimnicka)

#684 "Niegodni" – Roy Jacobsen (przekład Iwona Zimnicka)
Czy moralność i uczciwość można zachować zawsze i wszędzie, bez względu na okoliczności? I jaką trzeba ponieść za to cenę?


"Około dziesięciu procent narodu norweskiego działało – mniej lub bardziej aktywnie – w ruchu oporu, dziesięć procent kolaborowało i służyło wrogowi – to ci, których chętnie nazywamy zdrajcami narodu – a osiemdziesiąt procent pozostawało obojętnych" – tak o sytuacji Norwegów pod niemiecką okupacją w czasie drugiej wojny światowej pisał w swoich pamiętnikach Konrad Nordahl, przewodniczący norweskich związków zawodowych. Kim byli wspomniani przez niego "obojętni"? Ludzie, którzy próbowali stać się niewidzialni, którzy pragnęli jedynie przetrwać i uniknąć kłopotów? Ignoranci a może sprytni oportuniści? W książce Roya Jacobsena moralność i uczciwość zostają poddane ciężkiej próbie, gdy wojenna bieda, strach i zagrożenie wkraczają do domów mieszkańców Norwegii – i zaciera się granica między dobrem i złem, a życie przybiera przeróżne odcienie szarości. "Niegodni" to opowieść, dla której scenerią autor uczynił robotnicze dzielnice Oslo. Jacobsen przedstawia losy nastoletnich chłopców – bandy przyjaciół. Carl, Olav i Roar próbują odnaleźć się w niełatwej rzeczywistości – świecie, w którym wszystkiego brakuje, rodzice uparcie milczą albo nagle znikają, czasami bez śladu; w którym trzeba szybko dorosnąć i wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności. Chłopcy wspólnie działają na granicy prawa, w szarej strefie – włamują się do domów, kradną, sprzedają na czarnym rynku i fałszują dokumenty, często sabotując wroga i sprowadzając na siebie niebezpieczeństwo. Powieść rozwija się stopniowo, wzrasta razem ze swoimi bohaterami – i z historii awanturniczej, początkowo nieco nawet przygodowej, zamienia się w poruszającą opowieść o przyjaźni, dorastaniu, trudnych wyborach i przetrwaniu w cieniu wojny. Jacobsen pisze w charakterystycznym dla siebie stylu – stonowanym, realistycznym, ale jednocześnie czułym i empatycznym, bez moralizowania i pogłębionej psychologii postaci. Wiele w tej powieści dzieje się między wersami, w enigmatycznie zarysowanych relacjach, krótkich rozmowach, nieprzeniknionej przeszłości. Najbardziej (oprócz realistycznych opisów robotniczego Oslo) ujęły mnie bezinteresowne wsparcie i troska, poczucie wspólnoty i solidarności – obraz silnej chłopięcej więzi w burzliwych, niełatwych czasach. Jacobsen umiejętnie łączy nieszablonowe spojrzenie na przyjaźń i dorastanie z refleksją na temat rodziny, dylematów moralnych, zaufania, zdrady, zemsty i sprawiedliwości.


"Nie chciał niepokoić tej niewinnej istoty opowieściami o brutalnej przemocy i torturach, do których tam dochodziło, ani też rozprawiać o udawaniu i przymykaniu oczu, o wszystkich kłamstwach i wymówkach, do jakich musieli uciekać się cywile, żeby wytrzymać"

"Nigodni" to historia typu coming of age opowiedziana w odcieniach szarości z perspektywy młodych chłopców. O przyspieszonym dorastaniu, stracie, trudach wojny i więzi, która jest w stanie przetrwać najmroczniejszy czas. Smutna, ale z odrobiną ciepła, trochę chaotyczna, ale wciągająca i pasjonująca lektura. Lubię Jacobsena, również w takiej odsłonie. Warto!




























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.

Tytuł oryginalny: De Uverdige
Przekład: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 10 kwietnia 2024
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Oprawa: twarda
Liczba stron: 368
Moja ocena: 5/6

poniedziałek, kwietnia 15, 2024

#683 "Sto kwiatów" – Genki Kawamura (przekład Wiktor Marczyk)

#683 "Sto kwiatów" – Genki Kawamura (przekład Wiktor Marczyk)
Wspomnienia, uczucia, życiowe doświadczenia. To właśnie one nas budują. To właśnie one nas kształtują. Gdy tracimy pamięć – co pozostaje? Czy przestajemy być sobą?

Sześćdziesięcioośmioletnia Yuriko, nauczycielka gry na fortepianie, czuje się coraz bardziej zagubiona, nawet we własnym domu. Słowa niepostrzeżenie ulatują gdzieś daleko, zacierają się szczegóły z przeszłości, dobrze znane miejsca i osoby stają się obce. Yuriko traci wspomnienia, a jej dorosły syn Izumi – ukochaną matkę. Podstępna choroba jednocześnie zbliża ich i oddala od siebie, zmusza do konfrontacji z tym, co trudne, bolesne i niewypowiedziane.


"Sto kwiatów" to przejmująca podróż matki i syna przez meandry pamięci w cieniu postępującej choroby – intymna i kameralna opowieść, w której miłość i troska splatają się ze smutkiem, lękiem i stratą. Genki Kawamura z wrażliwością podejmuje kwestie dotyczące starości, kruchości i ulotności życia, macierzyństwa i rodzinnych więzi. W realistyczny sposób przedstawia zarówno zmagania kobiety, która traci pamięć, jak i wpływ choroby na jej ukochanego syna. Powieść Kawamury to powolne znikanie i utrata samej siebie, niespodziewane odwrócenie ról, trudy opieki, ulotne chwile bliskości i czułości. To również powrót do dzieciństwa i niezagojonych ran, próba przebaczenia, cykl życia i śmierci oraz wiele skomplikowanych uczuć i emocji – miłość, lęk, nadzieja, bezradność i poczucie winy. Historia Yuriko i Izumiego napisana jest w charakterystycznym dla japońskiej literatury stylu – oszczędną, egzystencjalną prozą, z nutą melancholii i życiowej refleksji. Cichy ludzki dramat wybrzmiewa mocno w zwykłych rozmowach i niepozornych momentach – w ugotowanym omlecie tamagoyaki, melodii Träumerei Schumanna, usychającej w wazonie białej lilii, uścisku dłoni, spływającej po policzku łzie – co czyni powieść Kawamury jeszcze bardziej przejmującą.


Smutna, subtelna i intymna, ale jednocześnie uniwersalna opowieść o ludziach, którzy próbują znaleźć do siebie drogę mimo choroby. Historia, która uświadamia, jak cenne są międzyludzkie relacje i wspomnienia – chwile, które przeżywamy sami i te, które dzielimy z innymi. Że nasze życie jest kruche i ulotne – czasami może zabraknąć czasu. I że miłość jest w stanie rozświetlić mrok – połączyć ludzkie serca. Może to właśnie ona w nas pozostaje, aż do końca...

Wzruszyłam się. Przytulam do serca i polecam.




































* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Bo.wiem

Tytuł oryginalny: Hyakka (百花)
Przekład: Wiktor Marczyk
Wydawnictwo: Bo.wiem
Data wydania: 19 marca 2024
Seria: Seria z Żurawiem 
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 256
Moja ocena: 5/6

niedziela, kwietnia 14, 2024

#682 "Pułkownikowa" – Rosa Liksom (przekład Artur Bobotek)

#682 "Pułkownikowa" – Rosa Liksom (przekład Artur Bobotek)
Pułkownikowa. Młoda dziewczyna w mundurze zafascynowana faszyzmem. Żona wpatrzona w ukochanego męża. Sekretarka. Ofiara przemocy. Niezależna nauczycielka i pisarka. Kobieta o wielu twarzach. Pułkownikowa cofa się w czasie i opowiada historię swojego życia...


Oparta na losach Annikki Kariniemi, prawdziwej pułkownikowej, powieść Rosy Liksom, fińskiej autorki, można czytać na wiele sposobów. Bo to historia romansu, owszem, ale romansu w czterech odsłonach – z pułkownikiem, z nazizmem, z ojczyzną ogarniętą wojną i z samą sobą. Autorka pisze o silnym, bezgranicznym zauroczeniu młodej kobiety starszym od niej o trzydzieści lat mężczyzną – zauroczeniu, które zamienia się w ślepą miłość połączoną z emocjonalnym uzależnieniem, a wkrótce też w brutalne i destrukcyjne małżeństwo. Pisze o fascynacji faszyzmem w Finlandii i Niemczech, o rosnących w siłę nastrojach nacjonalistycznych, podążaniu za zbrodniczą ideologią i przymykaniu oczu na zło. Pisze o Finlandii lat drugiej wojny światowej – kraju złapanym w geopolityczne kleszcze między Trzecią Rzeszą a ZSRR, pełnego ideologicznych napięć, patriotów i kolaborantów, kraju zniszczonym konfliktem zbrojnym. I w końcu pisze też o silnej kobiecie, która mimo piekła, w którym się znalazła, nie zrezygnowała z walki o siebie.

"Pułkownikowa" to opowieść o toksycznej miłości, przemocy domowej, traumie oraz przetrwaniu w cieniu wojny i po jej zakończeniu. Monolog tytułowej pułkownikowej wybrzmiewa mocnym głosem – proza Rosy Liksom zachwyca realizmem, gdy z płynnością przechodzi od subtelności i liryzmu do dosadności i wulgaryzmu. Jest w tej historii bezkompromisowa szczerość, gdy autorka eksploruje ciemne zakamarki międzyludzkich relacji, gdy zagłębia się w mroki wojennych realiów. Jest piękno – w opisach lapońskiej przyrody, dzikiej i nieokiełznanej. Są też czułość i nadzieja – niczym wątły promień światła, który przesącza się przez brudne, zakurzone szyby. Zaledwie 190 stron, a wydaje się znacznie więcej. Kolejne udane spotkanie z serią Bałtyk.
























Tytuł oryginalny: Everstinna
Tłumaczenie: Artur Bobotek
Wydawnictwo: Marpress
Seria: Bałtyk
Data wydania: 26 września 2023
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 200
Moja ocena: 5/6

poniedziałek, kwietnia 08, 2024

#681 "Piąta pora roku" – Ali Smith (przekład Jerzy Kozłowski) /przedpremierowo/

#681 "Piąta pora roku" – Ali Smith (przekład Jerzy Kozłowski) /przedpremierowo/
"Curlew or curfew. You choose" czyli jak zrozumieć ten dziwny, dezorientujący świat...


Dla mnie powieści Ali Smith to w pewnym sensie literackie (i intelektualne) łamigłówki. Autorka zręcznie bawi się słowem, kontekstem kulturowym i społecznym, odniesieniami do sztuki i historii. I w "Piątej porze roku" również widać to charakterystyczne zamiłowanie Smith do ukrytych znaczeń i leksykalnych gier. Jej nowa powieść, choć niezależna, nawiązuje do słynnej tetralogii, zarówno poprzez tytuł jak i koncepcję. Ali Smith ponownie tworzy opowieść silnie zakorzenioną w aktualnych wydarzeniach – tym razem jest to okres pandemicznej izolacji. Sandy, bohaterka "Piątej pory roku", malarka, tkwi w egzystencjalnym kryzysie – jej ojciec przebywa w szpitalu, a szalejący covid-19 pogłębia poczucie samotności, lęku i niepewności. Kobieta otrzymuje niespodziewany telefon, który daje początek serii zaskakujących zdarzeń. Trzy części książki wyodrębnione według słowno-znaczeniowego klucza układają się w zawiłą, nielinearną historię – i podąża ona w dość nietypowym kierunku. Zresztą jak to już u Ali Smith bywa, język, znaczenie i forma są ważniejsze niż sama fabuła. "Piąta pora roku" to opowieść w opowieści, bo współczesne losy wspomnianej już Sandy splatają się z historią osieroconej dziewczynki, uczennicy kowala, żyjącej w czasach epidemii dżumy. Delikatne nici – paralele między przeszłością i teraźniejszością – ujawniają się subtelnie, czyniąc całość wspaniale dziwną i niejednoznaczną. Smith wykorzystuje tajemnicze motywy (jak na przykład średniowieczny artefakt czy kulik, zagrożony wyginięciem gatunek ptaka), żongluje słowami i znaczeniami, wplata odrobinę humoru i satyry (a nawet absurdu i farsy). I co najważniejsze, poprzez tak pomysłową formę bada jednostkowe i uniwersalne aspekty trudnych czasów, w których przyszło nam żyć. Smith pisze o osobistych lękach, troskach i wewnętrznych zmaganiach – niepewności jutra, samotności, utracie sensu, kruchości istnienia, sile rodzinnych więzi. Z przenikliwością, jak przystało na bystrą obserwatorkę, którą niewątpliwie jest, kreśli obraz współczesności – porusza ważne i aktualne tematy dotyczące pandemii, społecznego gniewu i nienawiści, niesprawiedliwości, tożsamości płciowej, zmian klimatycznych, różnic pokoleniowych, wolności i ograniczeń oraz prawdy i kłamstwa (i zacieraniu się granic między nimi). Zakończenie pozostawia czytelnika lekko zdezorientowanego, w zawieszeniu wobec pytań i wątpliwości, co właściwie dobrze koresponduje z chaosem realiów codziennego życia.


"Piąta pora roku" to inteligentna, pomysłowa (łączy w sobie wiele różnych i z pozoru niepasujących do siebie elementów), przyjemna w czytaniu, ale też wymagająca lektura – smutna, gorzka i zabawna. Powieść Smith uświadamia, jak wielką moc mają opowieści, jak bardzo przypadkowe interakcje z innymi ludźmi potrafią nas odmienić, jak z wieloma rzeczami musimy się mierzyć – na szczęście nie jesteśmy w tym sami. I ta nuta nadziei podnosi na duchu.

Lubię. Podążanie za prozą Ali Smith po raz kolejny sprawiło mi przyjemność.































* Współpraca barterowa z Wydawnictwem W.A.B.

Tytuł oryginalny: Companion Piece
Przekład: Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 10 kwietnia 2024
Oprawa: twarda
Liczba stron: 240
Moja ocena: 5/6

piątek, kwietnia 05, 2024

#680 "Jak złodziej przyszła. Reportaże i rozmowy o starości" – Elżbieta Strzałkowska i Grażyna Latos

#680 "Jak złodziej przyszła. Reportaże i rozmowy o starości" – Elżbieta Strzałkowska i Grażyna Latos
Barbara, Sybiraczka, żyje przeszłością – wspomnienia wracają do niej każdego dnia, również te najbardziej bolesne. Łucja wręcz przeciwnie – gubi wspomnienia i samą siebie, jej pamięć okrywa gęsta mgła. Jola od piętnastu lat przebywa w DPS-ie – bo nie chce sprawiać kłopotu najbliższym. Henrykę zaproszono na pokaz o uzdrawiającej sile materacy – i wyłudzono od niej pieniądze. Wacława, mając niemal 90 lat, spełniła swoje marzenie i wybrała się na wycieczkę do Londynu. Maria boi się pierwszej Wigilii bez męża. Staszek, podopieczny domowego hospicjum, dostał zastrzyk z morfiną – powoli odchodzi. Zofia musiała oszczędzać – i jadła kanapki rozdawane na ulicy osobom w kryzysie bezdomności. Marcel i Dagny wzięli na siebie rolę opiekunów rodzinnych.


Starość w książce Elżbiety Strzałkowskiej i Grażyny Latos, podobnie jak i w prawdziwym życiu, ma różne oblicza. To pogłębiające się zmarszczki, nadciśnienie, cukrzyca, demencja, postępująca utrata sprawności i niezależności, brak pieniędzy, utrudniony dostęp do leków i kompleksowego leczenia. To samotność, depresja, powracająca przeszłość, bolesne pożegnania, pragnienie bycia potrzebnym. To miłość, która przychodzi jesienią życia, troska bliskich i czas na realizowanie pasji. To życzenie kolejnych lat w zdrowiu lub czekanie na zbliżającą się śmierć – we własnym mieszkaniu, w DPS-ie, w hospicjum. To przejęcie opieki nad starzejącymi się rodzicami, poczucie bliskości, ale też zmęczenie, rozpacz, bezsilność i zagubienie. Starość przychodzi nieubłaganie, szybciej niż nam się wydaje. Czy można ją oswoić?

"Przyzwyczailiśmy się reagować na krzyk. A dramaty ludzi starszych toczą się w ciszy"

Reportaż Elżbiety Strzałkowskiej i Grażyny Latos to przejmująca lektura, bo opowiada o tym, co tak bardzo ludzkie, autentyczne i bliskie, a jednocześnie wypierane ze świadomości, wzbudzające lęk i wiele trudnych emocji. Bo boimy się śmierci, podobnie jak i samotności, chorób i utraty niezależności, a właśnie z tym najczęściej kojarzona jest starość. W książce indywidualne historie osób starszych przeplatane są krótkimi rozmowami, które autorki przeprowadziły ze specjalistami, m.in. neuropsycholożką, dietetyczką kliniczną, psychoterapeutkami i krajowym konsultantem w dziedzinie geriatrii. "Jak złodziej przyszła" to urywki intymnych zmagań – opowieści smutne, poruszające i niełatwe – a także wielowymiarowa refleksja na temat starości w aspekcie systemowym i społecznym. To reportaż w zwięzłej, przystępnej formie, ważny i potrzebny – książka, która otwiera oczy, uwrażliwia i skłania do przemyśleń; która pozwala z większą świadomością spojrzeć na sytuację osób starszych i ich opiekunów (m.in. wyzwania, z którymi na co dzień się mierzą), a w szerszym kontekście – również na polski system opieki, leczenia i wsparcia seniorów, ich miejsce w społeczeństwie oraz starość samą w sobie, jako jeden z etapów życia. To lektura na chwilę oddechu w życiowym pędzie, na empatię, wyrozumiałość i uważność – by dostrzec drugiego człowieka, człowieka starszego i jego opiekunów. By zastanowić się również i nad własną starością, która przyjdzie, wcześniej lub później, nad kruchością życia i przemijaniem.


"Barbara nie boi się mówić o śmierci, ale woli o miłości. Bo miłość jest najważniejsza, dobre gesty i słowa, które najbardziej wiążą ludzi"

Jest w tym reportażu, obok uderzającego realizmu i ludzkiego oblicza, dużo melancholii i smutku. Z mozaiki historii, doświadczeń i rozmów wyłania się gorzka refleksja o starości społecznie spychanej na margines, przezroczystej, niewidzialnej, upływającej w ciszy, za zamkniętymi drzwiami, z dala od pędzącego, głośnego świata, kultu młodości i sprawności. Ta publikacja zarezonowała też z moimi osobistymi obawami i lękami.

Rzeczowy, ale jednocześnie poruszający, czuły i empatyczny reportaż (choć myślę, że mógłby być nieco bardziej pogłębiony, bo chciałoby się poczytać więcej). Polecam, warto.





























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Poznańskie.

Data wydania: 27 marca 2024
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Seria reporterska
Oprawa: zintegrowana
Liczba stron: 240
Moja ocena: 5/6

wtorek, kwietnia 02, 2024

#679 "Generał i panna" – Daphne du Maurier (przekład Anna Bańkowska)

#679 "Generał i panna" – Daphne du Maurier (przekład Anna Bańkowska)
Lubię Daphne du Maurier za gotycki klimat, hipnotyzującą atmosferę grozy, suspensu i napięcia, za przenikliwe studium charakterów i umiejętność uchwycenia niuansów ludzkiej natury. Odniosłam jednak wrażenie, że "Generał i panna" różni się nieco od pozostałych książek autorki, m.in. "Kozła ofiarnego", "Rebeki" czy "Mojej kuzynki Racheli". Daphne du Maurier stworzyła romans historyczny – słodko-gorzką opowieść, w której gotycka groza i suspens ustępują miejsca miłości i wojnie. Akcja rozgrywa się w XVII-wiecznej Kornwalii podczas angielskiej wojny domowej. Kiedy konflikt między rojalistami a parlamentarzystami przybiera na sile, Honor Harris dołącza do swojej siostry i szwagra w rezydencji Menabilly. To właśnie tam spotyka Richarda Grenville'a, królewskiego generała, mężczyznę, którego pragnęła poślubić przed laty (niestety piękne młodzieńcze marzenia pokrzyżował dramatyczny w skutkach wypadek).


"Generał i panna" to ciekawe połączenie fikcji historycznej, przygody i romansu. Du Maurier splata ze sobą burzliwe losy aroganckiego, porywczego mężczyzny i silnej, odważnej kobiety. Ich związek wydaje się dość niekonwencjonalny jak na ówczesne czasy i typowe literackie schematy – bez melodramatyzmu, ckliwości i sentymentalnych uniesień. Niezwykle zaintrygowała mnie kobieca postać. Honor, swoim pragmatyzmem i buntowniczą, niezależną naturą, przypomina Scarlett O'Harę – to ogromna zaleta powieści. Piękna jest kornwalijska sceneria. Du Maurier pisze z dbałością o detale, pobudza wyobraźnię, ożywia postaci, czas i miejsca (m.in. wspomnianą już rezydencję Menabilly). W powieści nie brakuje opisów dotyczących angielskiej wojny domowej (i doceniam, choć fragmenty manewrów i strategii wojennych nieraz studziły mój entuzjazm). Czuć wyraźnie grozę konfliktu, niepewność, wewnętrzne rozterki. Są bolesne straty, rodzinne intrygi, zniszczenia, walka o przetrwanie, trudne decyzje, ucieczki i powroty. Książkę du Maurier cechuje realizm, czułość, sarkazm i gorycz – mieszanka, która nadaje jej szczególnego charakteru.


Daphne du Maurier stworzyła opowieść o byciu kobietą w niezwykle trudnych okolicznościach, o konflikcie, który sieje zniszczenie oraz o miłości, która trwa mimo przeciwności losu. Polubiłam za kornwalijską scenerię, nietypową historię romansu i zapadającą w pamięć kobiecą postać.




























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Albatros.

Tytuł oryginalny: The King's General
Przekład: Anna Bańkowska
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 28 lutego 2024
Oprawa: twarda
Liczba stron: 448
Moja ocena: 4/6



poniedziałek, kwietnia 01, 2024

#678 "Zło rozkwita wiosną" – Agatha Christie (przekład Magdalena Konikowska i Teresa Lechowska)

#678 "Zło rozkwita wiosną" – Agatha Christie (przekład Magdalena Konikowska i Teresa Lechowska)
Kiedy ciepłe promienie słońca ogrzewają twarz, ptasie trele brzmią jak najpiękniejsza melodia, a żonkile, tulipany i hiacynty cieszą oko, nie ma wątpliwości – nadeszła wiosna i świat budzi się z zimowego snu. Niektórzy energicznie przekopują ogródki, inni zrzucają grube płaszcze i czapki. Są tacy, którzy z radością oddają się wiosennym porządkom albo rzucają w wir zawodowych obowiązków oraz tacy, którzy uprzyjemniają sobie czas na łonie natury. Niestety, są też i tacy, którzy szukają... kłopotów. Bo wiosną, oprócz przyrody, rozkwita też zło.


"Zło rozkwita wiosną" to antologia, którą tworzy dwanaście krótkich, kryminalnych opowiadań Agathy Christie z Herkulesem Poirotem, panną Marple oraz duetem Tommy i Tupence w rolach głównych (i nie tylko). Wiosenna aura subtelnie przenika strony książki – barwną mozaikę postaci, scenerii i detektywistycznych zagadek. W tym zbiorze opowiadań jest niemal wszystko – zuchwałe kradzieże, mniej lub bardziej przypadkowe otrucia, tajemnicze zniknięcia, pozorowane samobójstwa, zaginione kosztowności, dziwne zbiegi okoliczności, zabawne lub tragiczne w skutkach pomyłki, wielkie namiętności, walka o spadek, zemsta, szantaż i zdrada. Są rybackie wioski, spokojne przedmieścia i londyński gwar, pociąg do Stambułu i kasyno w Monaco, bujne ogrody i okazałe rezydencje. Są starsze damy, młode mężatki i wdowy, sekretarki, operowe diwy, bogate Amerykanki i dziewczyny z sąsiedztwa, niewierni mężowie, pantoflarze, wojenni weterani, młodzi dziedzice fortuny. I nie sposób nie docenić tak dużej różnorodności zamkniętej w krótkiej formie. Przyznaję, że choć wolę Christie w odsłonie powieściowej (głównie z uwagi na złożoność fabuły i psychologiczne rozwinięcie postaci), ta wiosenna antologia okazała się miłym zaskoczeniem. Opowiadania są krótkie i zwięzłe – ot, ledwie mgnienie oka – a mimo to misternie skonstruowane, pomysłowe i intrygujące. Można by rzec, że diabeł tkwi w szczegółach, bo ważne są w nich detale – wskazówki, które łatwo przeoczyć. Wiele historii bazuje na wglądzie w ludzką naturę i psychikę, i to jest akurat coś, co niezmiennie w kryminałach Christie uwielbiam – obok dedukcji, elementu zaskoczenia oraz odrobiny humoru (słownego i sytuacyjnego).


Miło było poznać Tommy'ego i Tupence, detektywistyczny duet (dość zabawny i uroczy) oraz spotkać ponownie postaci znane z powieści Christie, m.in. panią Bantry i Raymonda, siostrzeńca panny Marple. Cztery opowiadania polubiłam szczególnie ("Ziele śmierci", "Dziewczyna z pociągu", "Kradzież w hotelu Grand Metropolitan" i "Szaleństwo Greenshawa"). I co tu dużo mówić, jestem fanką. Te kameralne, kryminalne łamigłówki w klasycznym stylu i oszczędnej prozie zapewniają przyjemną lekturę. I dlatego polecam – do czytania wiosną i nie tylko ;)




























* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Dolnośląskie.

Tytuł oryginalny: Sinister Spring
Przekład: Magdalena Konikowska i Teresa Lechowska
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Seria: Kolekcja Jubileuszowa Agathy Christie 
Data wydania: 27 marca 2024
Oprawa: twarda
Liczba stron: 272
Moja ocena: 5/6



Copyright © w ogrodzie liter , Blogger