środa, grudnia 30, 2020

Książkowe nowości - styczeń 2021

Książkowe nowości - styczeń 2021


Literatura faktu


"Początek końca. Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu" to reportaż, "który odpowiada na pytania nawet najbardziej zaciekłych geeków klimatycznych. Doktor Jakub Małecki, glacjolog pracujący na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i autor bloga Glacjoblogia, podczas wspólnej wyprawy za koło podbiegunowe rozmawia z publicystką Julitą Mańczak o swojej pasji. Na Spitsbergen regularnie przyciąga go hipnotyzujące piękno lodowców. Tam bada życie i zdrowie lodowych gigantów. Opowieści jego i innych kluczowych ekspertów w dziedzinie klimatu obrazują złożoność lodowcowego świata i prawdę na temat przyszłości planety. Piotr Pustelnik zdradza powody, dla których himalaiści już wkrótce mogą zostać na zawsze odcięci od niektórych szczytów. Jakie znaczenie dla ludzi mają lodowce w Karakorum, kosmiczny lód, wulkany na drugim końcu świata? Ten reportaż pozwala zrozumieć świat, w jakim żyjemy" (źródło: opis wydawcy). Premiera 13 stycznia.

Również 13 stycznia na księgarskie półki trafi coś dla miłośników brytyjskiej rodziny królewskiej. Dwójka dziennikarzy - Omid Scobie i Carolyn Durand - w książce "Harry i Meghan. Chcemy być wolni" dają czytelnikom "rzadką możliwość zajrzenia za pałacowe mury i przyjrzenia się relacjom w najbardziej znanej rodzinie świata. Jako pierwsi ujawniają prawdziwe szczegóły wspólnego życia Harry’ego i Meghan oraz rozwiewają krążące wokół nich plotki. Na podstawie własnych obserwacji i rozmów z najbliższymi osobami z otoczenia pary książęcej tworzą prawdziwy portret pary, która nie boi się zerwać z tradycją i podążać swoją drogą z dala od królewskiego blichtru"
(źródło: opis wydawcy)

Styczeń to także dwie nowości Wydawnictwa Czarne. Pierwsza z nich, "Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie" Birgera Amundsena to "portret Haralda Soleima, nietuzinkowego człowieka, który wybrał najdalszą Północ na swój dom. Autor z życzliwym dystansem opowiada historię Soleima, awanturnika, samotnika, a przede wszystkim oddanego przyjaciela. Trzydziestosiedmioletni Harald Soleim trafił na Svalbard w 1977 roku. Choć planował zostać tam jedynie rok, by potem ruszyć na podbój Ameryki Południowej, Kapp Wijk stało się jego domem na kolejne czterdzieści lat. „Wysoki, blady, energiczny mężczyzna. Miał brodę, ale bardziej niż trapera przypominał rabina”. Żył tak, jak zawsze pragnął, i tak jak jego zdaniem żyć było trzeba. Znany ze swojego uporu i nieprzejednania, zyskał sławę na całym Svalbardzie. Lata spędzone w samotności zahartowały go i uczyniły jeszcze bardziej nieustępliwym. Samotnik w noce polarne, latem – dusza towarzystwa. W swojej traperskiej chatce gościł agentów KGB, norweską królową i światowej sławy pianistę. Ma trudny charakter, ale jak mało kto zjednuje sobie ludzi" (źródło: opis wydawcy). Premiera 13 stycznia.

Z kolei "Trans. Wyznania anarchistki, która zdradziła punk rocka" Grace Laury i Ozziego Dana to kolejna publikacja z amerykańskiej serii Wydawnictwa Czarnego - "kronika akceptowania własnej seksualności oraz gorzka opowieść o cenie, którą trzeba zapłacić, by żyć w zgodzie ze sobą". Premiera 13 stycznia.

"Choć w akcie urodzenia Laury Jane Grace widniały imiona Thomas James, od dzieciństwa czuła, że do niej nie pasują. Bycie synem żołnierza, anarchistą i liderem popularnego punkowego zespołu Against me! nie wystarczało. Chciała być nią. Córką, anarchistką, liderką. W świecie punk rocka, gdzie czas wyznaczają kolejne koncerty, butelki whisky i wciągnięte kreski, gniew, niepewność i zagubienie stają się jeszcze bardziej dojmujące. Grace, nie dopuszczając do głosu prawdziwego „ja”, rzuca się w wir uzależnień, niszczy rodzinę, próbuje tłumić pragnienie tranzycji, a ustalanie własnej tożsamości staje się poważnym źródłem napięcia w jej codzienności. Codzienności, w której jak mantra wraca zdanie: "Nie zawracaj sobie głowy dopasowywaniem się do szufladki, którą wymyślił dla ciebie ktoś inny" (źródło: opis wydawcy)

"Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin. Reportaże z Rosji" Barbary Włodarczyk to złożony obraz rosyjskiego społeczeństwa i rosyjskiej duszy. Premiera 27 stycznia.

"Co Rosjanie myślą o swoim prezydencie? Kiedy narodził się nowy rosyjski nacjonalizm? Jak Rosja wstaje z kolan? Wreszcie: kim naprawdę jest Władimir Putin? Barbara Włodarczyk, doświadczona reporterka, wieloletnia korespondentka polskiej telewizji w Moskwie, nie boi się wyruszyć ani na daleką syberyjską prowincję, ani na salony oligarchów. Wie, z kim rozmawiać, kogo słuchać i jak zajrzeć za kulisy wydarzeń, aby oddać to, co myślą, czują i jak żyją Rosjanie oraz ich niepodzielny władca Władimir Putin. Na swoich rozmówców i przewodników po dzisiejszej Rosji autorka wybiera zwykłych ludzi. Jest wśród nich sprzedawca figurek, kołchozowy kierowca czy szefowa fundacji. Pod pewnymi względami są przeciętni, a równocześnie charakterystyczni – reprezentują postawy i cechy mocno obecne w rosyjskim społeczeństwie. Barbara Włodarczyk dzieli się też osobistymi doświadczeniami, w tym relacją z bezpośredniego spotkania z Putinem" (źródło: opis wydawcy)

Literatura piękna

"Inward. Podróż w głąb siebie" to zbiór poezji na XXI wiek, która "niesie ze sobą cenną lekcję dotyczącą miłości do siebie i otaczającego nas świata, siły ukrytej w bezwarunkowej akceptacji, a także mądrości płynącej z podróży do naszego wnętrza. Uświadamia czytelnikom, że uzdrowienie, wewnętrzna przemiana i prawdziwa wolność są na wyciągnięcie ręki" (źródło: opis wydawcy). Wydawnictwo Znak Literanova przygotowało wydanie dwujęzyczne (polski+angielski). Premiera 13 stycznia.

"Ostatni" to trzecia część klimatycznej tetralogii Mai Lunde – autorki bestsellerowej "Historii pszczół" i "Błękitu". Premiera 13 stycznia.

"Sankt Petersburg, 1881 rok. Odnalezione w Mongolii kości nowego gatunku konia trafiają do zoologa Michaiła. Ten ze zdumieniem odkrywa, że szczątki do złudzenia przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia i marzy o wyprawie badawczej na stepy mongolskie. Czy awanturnik i poszukiwacz przygód Wolff pomoże mu ziścić to pragnienie? Mongolia, 1992 rok. Karin wraz z synem Mathiasem zmierzają do Parku Narodowego Chustajn. Kobieta dorastała w rezydencji Hermana Göringa – Carinhall, gdzie konie Przewalskiego były trzymane w niewoli. Od tamtej pory nie ustaje w staraniach, żeby sprowadzić je z Europy do Mongolii, gdzie przed laty żyły na wolności. W końcu jest tego bliska. Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić? Norwegia, 2064 rok. Eva wraz z córką prowadzą podupadającą rodzinną farmę. Dokoła ruiny i zgliszcza, Europa powoli się rozpada, brakuje prądu i żywności, sąsiedzi wyjechali na północ. Nastoletnia Isa błaga matkę, żeby i one uciekły. Ale Eva nie chce opuścić zwierząt, zwłaszcza dzikiej klaczy. Na dodatek pewnego dnia do ich drzwi puka tajemnicza kobieta, która szuka noclegu. Czy Louise ściągnie na nie zgubę?" (źródło: opis wydawcy)

W styczniu premierę będzie miała druga część czterotomowego cyklu „Pory Roku” Ali Smith uznawanej za najwybitniejszą współczesną szkocką pisarkę. Premiera "Zimy" 27 stycznia.

"Zima? Ponura. Mroźny wiatr, ziemia jak żelazo, woda jak kamień. Najkrótsze dni, najdłuższe noce. Drzewa gołe i drżące. Letnie liście? Martwa ściółka. Świat się kurczy; soki zanikają. Zima sprawia jednak, że pewne rzeczy stają się lepiej widoczne. I jeśli jest lód, będzie ogień. W „Zimie” Ali Smith siła życiowa mierzy się z najcięższą z pór roku. Druga, po rewelacyjnej „Jesieni”, część głośnego cyklu „Pory roku” to skrzącą się dowcipem opowieść zakorzeniona w historii, pamięci i cieple, przy czym jej główny korzeń tkwi głęboko w tym, co nieprzemijające i wiecznie zielone – sztuce, miłości, śmiechu" (źródło: opis wydawcy)

Powieści historyczne

27 stycznia na księgarskie półki trafi trzecia i ostatnia część trzytomowej sagi Charlotte Link. "Niespokojne niebo" to kontynuacja losów rodziny Dombergów, tym razem w latach powojennych. Przedpremierową recenzję znajdziecie już na blogu -

"Niemcy, lata 70. Felicja dożyła sędziwego wieku, ale nadal jest twardą kobietą biznesu, zarządczynią majątku i głową rodziny. Jej relacje z córkami pozostawiają jednak wiele do życzenia, szczególnie z Belle, która cierpi z powodu nieszczęśliwego małżeństwa i coraz bardziej zatraca się w nałogu. Nadzieją Felicji pozostaje córka Belle Alexandra. Ta młoda, uparta, niezależna kobieta odziedziczyła po babce zdrowy rozsądek i umiejętność pragmatycznego działania. Jednak wyzwanie, przed którym Felicja postawi wnuczkę, może okazać się za trudne. Co gorsza, Felicja nie może się uwolnić od przeszłości pod postacią Maksyma Marakowa… Czy kobieta darzy go jeszcze uczuciem? Ile dla niego znaczy? Czy tych dwoje się odnajdzie?" (źródło: opis wydawcy)

Jeżeli pamiętacie książkę "Motyl i skrzypce" Kristy Cambron, to z pewnością ucieszy was zapowiedź kolejnej powieści autorki. "Wróbel w getcie" to opowieść o tym, że nawet w najmroczniejszych czasach nie można tracić nadziei. Premiera 27 stycznia.

"Gdy Kaja Makovsky dowiaduje się, że niemiecki terror dociera do Pragi, opuszcza Wielką Brytanię, żeby ratować swoją żydowską rodzinę. Kiedy jest już u celu, ucieczka okazuje się niemożliwa, a piekło wojny staje się jej bolesną codziennością. Kobieta trafia do getta w Terezinie, gdzie poznaje dziewczynkę, która niespodziewanie odmieni jej życie. Kilkadziesiąt lat później Sera James i William Hanoverowie, bohaterowie „Motyla i skrzypiec”, w trakcie bajkowego ślubu zostają brutalnie rozdzieleni – mężczyzna zostaje oskarżony o przestępstwo, którego nie popełnił, a teraz grozi mu dziesięć lat więzienia. Sera postanawia zrobić wszystko, aby uratować swojego męża i ich wspólną przyszłość. Losy dwóch kobiet, które dzielą dziesiątki lat, zostaną niespodziewanie połączone historią tajemniczej dziewczynki ocalonej z Holokaustu" (źródło: opis wydawcy)

"Moje życie pełne cudów. Prawdziwa historia kobiety, która dzięki muzyce przetrwała piekło trzech obozów" to historia światowej sławy klawesynistki Zuzany Růžičkovej opowiedziana przez bohaterkę w ostatnich tygodniach jej życia - powieść o muzyce, miłości i przetrwaniu. Premiera 13 stycznia.

"Lata 30., Czechosłowacja. Zuzana dorasta otoczona muzyką. Sielankowe dzieciństwo przerywa zajęcie jej kraju przez nazistów. Jako Żydówka staje się osobą niepożądaną, której po kolei odbiera się wszystko, co kocha. Razem ze swoją rodziną trafia do kolejnych obozów. W Auschwitz po raz pierwszy staje się numerem, odbiera się jej prawo do człowieczeństwa. Głoduje. Patrzy, jak odchodzą kolejne bliskie jej osoby. Walcząc o jedzenie w Bergen-Belsen, odmraża sobie ręce, które już nigdy nie będą w pełni sprawne. Jest świadkiem największego okrucieństwa w dziejach. Jej jedynym talizmanem jest muzyka, która przypomina jej, że świat może być piękny" (źródło: opis wydawcy)

"Anioł z Monachium" Fabiana Massimiego to napisana na podstawie prawdziwych raportów policyjnych powieść kryminalna, która ujawnia szokujące kulisy śledztwa w sprawie gwałtownej śmierci siostrzenicy Hitlera. Premiera 27 stycznia.

"Monachium, 1931 rok. Na błękitnym dywanie leży dziewczyna. Obok niej pistolet jej wuja. Szeroko otwarte oczy, rozchylone usta i powiększająca się plama krwi na sukience. To Geli – ukochana siostrzenica Hitlera, która od jakiegoś czasu z nim mieszkała. Komisarz śledczy Siegfried Sauer dostaje rozkaz z samej góry: w ciągu ośmiu godzin ma zebrać zeznania i zamknąć śledztwo. Ale pytań jest z godziny na godzinę coraz więcej: czy to na pewno samobójstwo? Co łączyło Hitlera z Geli? Czy dziewczyna była w ciąży? Czemu ma złamany nos i zmasakrowaną twarz? A przede wszystkim: dlaczego to Hitlerowi najbardziej zależy na wyjaśnieniu sprawy?"

"Kobieta w białym kimonie" to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami - poruszający portret dwóch kobiet: jednej rozdartej między tradycją a sercem i drugiej poszukującej odpowiedzi na pytanie, czym naprawdę są dom i rodzina. Premiera 20 stycznia.

"Japonia, 1957 rok. Zaaranżowane małżeństwo siedemnastoletniej Naoko Nakamury zapewniłoby jej odpowiedni status rodzinny w tradycyjnej społeczności japońskiej. Ona jednak zakochuje się w przypadkowo napotkanym marynarzu, którego poślubienie oznaczałoby dla niej hańbę i odcięcie od rodziny. Nagle dziewczyna staje wobec niewyobrażalnie trudnych wyborów, które niosą ze sobą konsekwencje na całe życie. Stany Zjednoczone, czasy współczesne. Dziennikarka Tori Kovač natrafia na list, który kwestionuje wszystko, co dotąd wiedziała o swojej najbliższej rodzinie. Strzępki informacji, jakie przekazuje jej umierający ojciec, nieoczekiwanie wywracają jej życie do góry nogami. Kobieta rozpoczyna prywatne śledztwo i wyrusza w daleką podróż, aby stawić czoła prawdzie" (źródło: opis wydawcy)

Literatura obyczajowa i romans

W styczniu Nicholas Sparks powraca z nową powieścią utrzymaną w duchu "I wciąż ją kocham" i "Pamiętnika". Premiera książki "Powrót" 27 stycznia.

"Ukrywający się przed światem lekarz oraz dwie kobiety, których sekrety zmienią jego życie… Trevor Benson nie zamierzał wracać do miasteczka New Bern w Karolinie Północnej. Głównie dlatego, że nie przewidywał, że zostanie straszliwie ranny w wypadku podczas misji wojskowej, na której był lekarzem. I że wtedy odziedziczona po dziadku stara chata wyda mu się idealnym schronieniem. Trevor nie przewidywał też, że w New Bern znajdzie kogoś, kto poruszy mu serce. Kiedy jednak spotyka Natalie, zastępczynię miejscowego szeryfa, nie może tak po prostu o niej zapomnieć. Ale nawet gdy wydaje się, że Natalie odwzajemnia jego uczucia, nadal pozostaje zadziwiająco odległa… A Trevor zastanawia się, co kobieta ukrywa.Jego pobyt w New Bern dodatkowo komplikuje obecność ponurej nastolatki, Callie, która mieszka w przyczepie kempingowej przy drodze. Trevor ma nadzieję, że Callie wie coś o tajemniczej śmierci jego dziadka i za wszelką cenę próbuje wyciągnąć od niej wskazówki, które mogłyby rzucić na nią nowe światło. Nieustępliwa chęć poznania prawdy pozwoli Trevorowi zrozumieć prawdziwe znaczenie miłości i przebaczenia. I da mu ważną lekcję – o tym, że w życiu, aby iść naprzód, często musimy wrócić do miejsca, w którym wszystko się zaczęło" (źródło: opis wydawcy)

Do księgarni trafi też kolejna książka Kristin Hannah, autorki m.in. "Słowika" i "Wielkiej samotności". Premiera "Firefly Lane" 13 stycznia.

"Firefly Lane to przejmująca, cierpka opowieść o dwóch kobietach i przyjaźni, która stanowiła oś ich życia. Przez trzydzieści lat Tully i Kate podnoszą się na duchu, ratując przyjaźń przed sztormami – zazdrością, wściekłością, zranieniem, żalem. I gdy już myślą, że nic im nie jest straszne, jeden akt zdrady rujnuje ich relacje, wystawiając odwagę i przyjaźń kobiet na ostateczną próbę" (źródło: opis wydawcy)

"Urszula" to kontynuacja sagi "Matki i córki" Izabeli M. Krasińskiej - poruszająca opowieść o poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia. Premiera 13 stycznia.

"Urszula często wraca myślami do czasów, gdy dom naznaczony chorobą ojca wcale nie był bezpiecznym schronieniem. Wtedy największym wsparciem była dla niej Agnieszka. Dziś po siostrzanej miłości nie został już nawet ślad. Skrywane lęki i zawikłana rodzinna historia sprawiają, że Ula coraz chętniej ucieka w samotność. Gdy pewnego dnia poznaje w pracy uroczego Szymona, dostrzega w nim ciepło, za którym od dawna tęskni. Wierzy, że związek pełen czułości i szacunku ukoi niepokój. Czy rodzące się między nimi uczucie pomoże jej zapomnieć o przeszłości i zaufać na nowo? Czy, dźwigając na barkach błędy rodziców, można stworzyć szczęśliwy dom? I czy istnieje jeszcze szansa, aby odbudować to, co od dawna wydaje się stracone? Powracające wspomnienia, nowe nadzieje i wsparcie, które pozwala odzyskać radość małych chwil" (źródło: opis wydawcy)

Literatura dziecięca i młodzieżowa

W styczniu powraca Lukrecja - bohaterka książek Anne Goscinny. Premiera książki "Lukrecja i dziwny świat dorosłych" 13 stycznia.

"Nagle zaczęło im odbijać na punkcie wieku. Myślą, że jak założą T-shirt i trampki, to będą o dwadzieścia lat młodsi. Babcia Scarlett w tym szaleństwie nawet zniknęła na kilka dni i nikt nie mógł jej znaleźć! Tylko ja w tej rodzinie jestem poważna. A do tego mam poważne problemy, bo czy można się zakochać w dwóch chłopakach jednocześnie? I dorosłe plany – wypad na weekend za miasto z najlepszymi przyjaciółkami. Brzmi super, co nie? Jeszcze tylko muszę przekonać do tego mamę…" (źródło: opis wydawcy)

I na koniec coś dla miłośników Erica-Emmanuela Schmitta - nowe wydanie książki "Oskar i pani Róża". Premiera 27 stycznia.

"Czy w ciągu dwunastu dni można poznać smak życia i odkryć jego najgłębszy sens? Dziesięcioletni Oskar leży w szpitalu i nie wierzy już w żadne bajki. Na jego drodze staje tajemnicza pani Róża, która ma za sobą karierę zapaśniczki i potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji… Oskar i pani Róża to najsłynniejsza powieść Érica-Emmanuela Schmitta, znakomitego francuskiego pisarza i filozofa, którego książki przetłumaczono na 35 języków. Czytelnicy na całym świecie pokochali go za niezrównaną wrażliwość i mądrość, z jaką opisuje nawet najbardziej skomplikowane emocje" (źródło: opis wydawcy)

A jeżeli lubicie Muminki... :) 

Z okazji stulecia istnienia Wydawnictwo Nasza Księgarnia przygotowało specjalne wydanie "Muminków" w dwóch eleganckich tomach. Tekst wzbogacają ilustracje autorki. Pierwszy tom zawiera części: "Małe trolle i duża powódź", "Kometa nad Doliną Muminków", "W Dolinie Muminków", "Pamiętniki Tatusia Muminka" i "Lato Muminków". Drugi tom zawiera części: "Zima Muminków", "Opowiadania z Doliny Muminków", "Tatuś Muminka i morze" i "Dolina Muminków w listopadzie". Premiera 27 stycznia.



Co sądzicie o tych zapowiedziach? Któryś tytuł zwrócił waszą uwagę? :)

wtorek, grudnia 29, 2020

#296 "Kwiat wiśni i czerwona fasola" - Durian Sukegawa (przekład Dariusz Latoś)

#296 "Kwiat wiśni i czerwona fasola" - Durian Sukegawa (przekład Dariusz Latoś)

Przez wieki trąd uznawany był za jedną z najbardziej śmiertelnych i niebezpiecznych chorób, a osoby nim dotknięte izolowano od reszty społeczeństwa, wypędzano i skazywano na zapomnienie. Kiedy w latach 50. XX wieku skuteczny lek Promin stał się szeroko dostępny, w wielu krajach rozwiniętych zaczęto zamykać leprozoria, a wyleczonym zwracać wolność - ale nie w Japonii. Tam aż do 1996 roku trędowaci nadal przebywali w zamknięciu wymazani z narodowej świadomości. A gdy w końcu otrzymali zgodę na opuszczenie murów leprozorium, na zewnątrz wciąż spotykali się z dyskryminacją, uprzedzeniami, lękiem i społecznym piętnem - odzyskanie utraconego życia okazało się niemożliwe. Jedną z takich osób jest bohaterka książki Duriana Sukegawy. Tokue to starsza pani, która pewnego dnia przekracza próg sklepu z dorayaki - tradycyjnymi naleśnikami nadziewanymi słodką pastą z czerwonej fasoli. Tam poznaje pracującego za ladą Sentaro, mężczyznę przytłoczonego rutyną, poczuciem porażki i niespełnionymi marzeniami. Utalentowana kulinarnie Tokue postanawia pokazać mu, jak przygotować doskonałe nadzienie. To spotkanie odmieni ich na zawsze. Niestety trudna przeszłość Tokue i społeczne uprzedzenia wystawią ich znajomość na ciężką próbę.

"Odgryzł kęs dorayaki. Aromat wdarł się przez nos, zanim jeszcze mężczyzna zatopił zęby w cieście. Żywy zapach fasoli, którego próżno szukać w paście od hurtownika, rozchodził się gwałtownie w powietrzu. Głęboka, dojrzała słodycz opanowała usta Sentarō. Mężczyzna uśmiechnął się do Tokue i ugryzł jeszcze raz. Był pod wrażeniem"

Mówi się czasami, że "Kwiat wiśni i czerwona fasola" to słodko-gorzka opowieść o naleśnikach, ale biorąc pod uwagę charakter japońskiej prozy, łatwo domyślić się, że za subtelną historią o pysznym jedzeniu, które potrafi zbliżać ludzi, kryje się znacznie więcej :) Durian Sukegawa delikatnie, bez przesadnego sentymentalizmu i moralizatorskiego tonu, prowadzi czytelnika przez życiowe prawdy, pozostawiając sporo miejsca na własne przemyślenia oraz to, co nieoczywiste i niedopowiedziane. W pozornej prostocie kryje się mądrość, refleksja i niezwykła przenikliwość. Sukegawa podejmuje kwestie związane z dyskryminacją, uprzedzeniami i społecznym odrzuceniem, a także z samotnością i cierpieniem. Co ważne jednak, autor w cały ten smutek i melancholię wpuścił promienie słońca - nadzieję, ciepło i piękno ukryte w naszych sercach. Bo "Kwiat wiśni i czerwona fasola" to przede wszystkim opowieść o tym, że każdy z nas może coś wnieść do tego świata i że choroba wcale nas nie definiuje. Że każde ludzkie istnienie ma sens oraz że dobro i szacunek mogą stanowić przeciwwagę dla uprzedzeń i ignorancji. Książka Sukegawy jest jak jedna z odmian nadzienia dorayaki - słodka z odrobiną soli. Wzrusza, otula, inspiruje i uwrażliwia na drugiego człowieka, a z uwagi na swój uniwersalny i dalekosiężny charakter nabiera wyjątkowego znaczenia. To piękny kawałek prozy - dyskretna miniatura o ludzkich zmaganiach w cieniu kwitnących wiśni. Czytałam z przyjemnością i serdecznie polecam.





Tytuł oryginalny: あん
Tłumaczenie: Dariusz Latoś
Data wydania: 24 października 2018
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Cykl: Seria z Żurawiem
Liczba stron: 174

poniedziałek, grudnia 28, 2020

#295 "Niespokojne niebo" - Charlotte Link (przekład Anna Makowiecka-Siudut) /przedpremierowo/

#295 "Niespokojne niebo" - Charlotte Link (przekład Anna Makowiecka-Siudut) /przedpremierowo/

Po zakończeniu drugiej wojny światowej Niemcy zostały podzielone na strefy okupacyjne, a następnie w 1949 roku - na skutek braku porozumienia aliantów - na dwa osobne państwa: Republikę Federalną Niemiec (RFN) z kapitalistyczną gospodarką i w sojuszu z państwami zachodnimi oraz Niemiecką Republikę Demokratyczną (NRD) z socjalistyczną gospodarką i ustrojem oraz uzależnienieniem od ZSRR. Symbolem podziału Niemiec i Europy stał się Mur Berliński, a mijające lata pogłębiały różnice między RFN i NRD. Niektórzy obywatele decydowali się na ucieczkę. Próby opuszczenia NRD były jednak surowo karane przez wschodnioniemieckie władze m.in. grzywną i pozbawieniem wolności, inwigilacją, represjami, deportacją do ZSRR, a nawet karą śmierci. I właśnie ten burzliwy okres między podziałem i zjednoczeniem Niemiec stał się tłem dla  ostatniej części historycznej sagi Charlotte Link. "Niespokojne niebo" to czas budowania nowego życia na powojennych gruzach oraz pożegnanie z rodziną Dombergów. Autorka po raz ostatni przedstawia losy silnych, upartych i niezależnych kobiet szukających swojej życiowej drogi na tle ważnych historycznych i polityczno-społecznych przemian.

Niemcy, lata 70. Felicja dożyła sędziwego wieku, ale nadal jest twardą kobietą biznesu, zarządczynią majątku i głową rodziny. Jej relacje z córkami pozostawiają jednak wiele do życzenia, szczególnie z Belle, która cierpi z powodu nieszczęśliwego małżeństwa i coraz bardziej zatraca się w nałogu. Nadzieją Felicji pozostaje Alexandra, córka Belle. Ta młoda kobieta odziedziczyła po babce zdrowy rozsądek i umiejętność pragmatycznego działania. Jednak wyzwanie, przed którym Felicja postawi wnuczkę, może okazać się za trudne...

Przyznam, że po przeczytaniu drugiej części z niecierpliwością czekałam na kontynuację. Zastanawiałam się też, czy Charlotte Link uda się utrzymać wysoki poziom "Dzikiego łubinu" - nie jest przecież tajemnicą, że to właśnie lata wojenne często stanowią dla czytelników najbardziej interesujące tło historyczne. Tymczasem ostatni tom zabiera nas w podróż do podzielonych, powojennych Niemiec. I właściwie już sam ten fakt wydaje się ciekawy - takiego tła nie spotyka się często w powieściach historycznych. "Niespokojne niebo" to lata 1957-1994 i rzeczywistość, na którą możemy spojrzeć zarówno z punktu widzenia mieszkańca RFN, jak i NRD. Charlotte Link umiejętnie wplata w fabułę m.in. kwestie podziału i zjednoczenia Niemiec, trudności z przekroczeniem granicy, rozterki związane z poczuciem przynależności, a także ruchy na rzecz pokoju i wolności oraz wojnę w Zatoce Perskiej. Ostatnia część trylogii to przede wszystkim próba odbudowy życia, uporania się z wojenną traumą, poczuciem winy i bolesnymi wspomnieniami przez starsze pokolenie oraz zmagania młodszych członków rodziny - szukanie swojego miejsca na tle historycznych przemian. Charlotte Link potrafi znaleźć równowagę między wątkami historycznymi a obyczajowymi, umiejętnie wplatając ważne wydarzenia w życie książkowych postaci. I choć odniosłam wrażenie, że "Niespokojne niebo" w porównaniu do "Dzikiego łubinu" straciło nieco na płynności (poszczególne elementy fabuły nie tworzą już razem tak spójnej opowieści), to całość bez wątpienia angażuje czytelnika na wielu różnych poziomach - ta powieść stanowi interesującą historyczno-obyczajową mieszankę pełną emocji, zwrotów akcji oraz smutnych i pokrzepiających momentów.

Przeszłość, przed którą trudno uciec...

Cechą charakterystyczną wszystkich trzech części sagi są barwne i wielowymiarowe portrety kobiet - matek, żon, córek, wdów i kochanek. Żaden z nich, podobnie jak przedstawiony w książce świat, nie jest czarno-biały. Charlotte Link tworzy kobiety silne, uparte i waleczne, ale też takie, które potrafią wzbudzić w czytelniku mieszane uczucia. Jak choćby Felicja, która w ostatniej części sagi powoli przygotowuje się do odejścia - pragnie uporządkować wszystkie sprawy, również te związane z przekazaniem majątku i firmy. "Niespokojne niebo" to dla niej czas refleksji, podsumowań i ponownego spotkania z Maksymem Marakowem. Jak widać przeszłość lubi powracać... Za pomocą Felicji i jej wnuków - Alexandry i Chrisa, Charlotte Link dopełnia i zamyka wątki rozpoczęte w pierwszej i kontynuowane w drugiej części sagi. Ale oprócz wspomnianej już Felicji w książce ponownie znajdziemy wiele interesujących postaci z dużym bagażem życiowych doświadczeń. Ich historie z łatwością angażują emocjonalnie i fascynują, a to z kolei powoduje kompulsywne przewracanie stron. Prawdziwa mozaika charakterów i silnych osobowości przeżywających wzloty i upadki.

Sagę rodzinną Charlotte Link czyta się jednym tchem. Każda część zachwyca interesującym tłem historycznym i różnorodnością postaci. "Niespokojne niebo" to słodko-gorzka opowieść o rodzinnych relacjach, dziedzictwie i poczuciu przynależności, godzeniu się z przeszłością i wojenną traumą, trudnych decyzjach i ich konsekwencjach. O straconych szansach, nowych początkach, przebaczeniu i krętej drodze do szczęścia. W książce Charlotte Link znajdziemy miłość i przyjaźń, rozstania i pojednania, narodziny i śmierć oraz całą gamę przeróżnych emocji. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać ostatnią część - dopełnienie losów Dombergów. Jeżeli znacie już "Czas burz" i "Dziki łubin", koniecznie sięgnijcie też po "Niespokojne niebo" - warto. Serdecznie polecam całą sagę. Charlotte Link stworzyła trylogię, którą czyta się z przyjemnością i która zostawia w sercu ślad. I aż żałuję, że to już koniec tej historycznej podróży :)




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont.




Tytuł oryginalny: Sturmzeit. Die Stunde der Erben
Tłumaczenie: Anna Makowiecka-Siudut
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Data wydania: 27 stycznia 2021
Cykl: Czas burz, tom III
Liczba stron: 592 (egzemplarz recenzencki)


wtorek, grudnia 22, 2020

#294 "Dziewczyna z Neapolu" - Lucinda Riley (przekład Marzenna Rączkowska)

#294 "Dziewczyna z Neapolu" - Lucinda Riley (przekład Marzenna Rączkowska)

Mediolańska La Scala to jedna z najsłynniejszych scen operowych na świecie. Wybudowana w 1778 roku według projektu Giuseppe Piermariniego na polecenie cesarzowej Austrii Marii Teresy nieustannie przyciąga miłośników muzyki, artystów i turystów. Właśnie tam od lat można podziwiać dzieła najlepszych kompozytorów, jak na przykład Rossiniego, Mozarta, Pucciniego, Verdiego czy Spontiniego. La Scala to również niezapomniane występy Marii Callas i Renaty Tebaldi oraz debiut Herberta von Karajana. Historia i prestiż nadają tej operowej scenie wyjątkowego charakteru. Mówi się często, że La Scala to Wall Street dla muzyków i artystów operowych - przepustka do świata sławy, wielki zaszczyt i nobilitacja oraz spełnienie marzeń. Właśnie tam rozkwitnął talent Rosanny Menici, głównej bohaterki książki Lucindy Riley, autorki bestsellerowej serii "Siedem Sióstr". "Dziewczyna z Neapolu" to romantyczna i barwna opowieść o miłości, pasji, burzliwej namiętności i zdradzie rozgrywająca się na operowych scenach świata - od mediolańskiej La Scali, przez nowojorską Metropolitan Opera, aż po londyński Covent Garden Theatre.


Rosanna Menici, piękna Włoszka, która zrobiła zawrotną karierę w jednej z najsłynniejszych oper świata, spisuje dla syna pamiętnik, by wyjaśnić trudne uczucie, jakie łączyło ją z jego ojcem. Rosanna poznała Roberta w 1966 roku, kiedy śpiewała na rodzinnej uroczystości. Tego dnia znalazła miłość i drogę, jaką potem potoczyło się jej życie. Za radą dużo starszego Roberta Rosanna zaczęła uczyć się śpiewu, by po latach zostać najważniejszą solistką La Scali. Kiedy jako dorosła kobieta przekroczyła próg mediolańskiej opery, musiała zmierzyć się nie tylko z presją wywieraną na artystów, ale też z trudnym charakterem Roberta, którego mimo lat nie przestała kochać. I choć pojawiła się szansa na odwzajemnienie jej uczucia, na drodze stanęła im przeszłość…

Historia Rosanny i Roberta ma dość ciekawe początki - po raz pierwszy została wydana w Wielkiej Brytanii w 1996 roku jeszcze pod dawnym pseudonimem autorki Lucinda Edmonds.  Wiele lat później, gdy Lucina zdobyła już międzynarodową popularność m.in. za sprawą książek "Róża Północy", "Dziewczyna na klifie" i  "Drzewo Anioła",  ówcześni wydawcy zainteresowali się jej pierwszymi powieściami. Autorka postanowiła zredagować ponownie opowieść o utalentowanej śpiewaczce operowej i tak właśnie w 2014 roku na księgarskie półki w UK trafiła "Dziewczyna z Neapolu". Lucinda wielokrotnie w wywiadach powtarza, że to jedna z jej ulubionych historii m.in. z uwagi na operowo-teatralne dziedzictwo jej rodziny, a także miłość do włoskiej kultury, jedzenia i krajobrazów. Zresztą ta fascynacja oraz serdeczność są w tej powieści doskonale widoczne. O kulisach wydania "Dziewczyny z Neapolu" nie wspominam bez powodu - fani twórczości Lucindy oraz osoby, które rozpoczęły przygodę z jej książkami od serii "Siedem Sióstr" z łatwością zauważą różnicę w poziomie warsztatu pisarskiego. Mimo że "Dziewczyna z Neapolu" została nieco przeredagowana, nadal widać wyraźnie, że jest to jedna z pierwszych powieści autorki - nie zachwyca przenikliwością pióra, bogactwem detali, misternie utkaną intrygą i psychologiczną głębią postaci tak bardzo, jak np. seria "Siedem Sióstr", "Pokój Motyli" czy "Ostatni list od kochanka". I nic dziwnego - na przestrzeni lat Lucinda Riley znacznie rozwinęła swój warsztat pisarski, co zazwyczaj stanowi naturalną kolej rzeczy. Nie oznacza to wcale, że "Dziewczyna z Neapolu" rozczarowuje - wręcz przeciwnie i za chwilę z przyjemnością opowiem o niej więcej. Ale warto wiedzieć, jakie są kulisy powstania tej powieści i jak może to wpłynąć na jej odbiór, szczególnie w kontekście pozostałych książek autorki.

Czy miłość zawsze czyni nas lepszymi? Jak wiele można poświęcić dla drugiej osoby? Czy kochając, można zatracić siebie? I czy miłość potrafi wszystko wybaczyć?

Podobnie jak autorka kocham Włochy. Podróż do świata opery oraz spacery neapolitańskimi i mediolańskimi ulicami okazały się wielką czytelniczą przyjemnością. Lucinda oddała w książce barwny charakter Neapolu i jego mieszkańców - zapachy pizzy, smak wina, ciepło słonecznych dni, odgłosy ulicznego gwaru, pranie suszące się w oknach - w "Dziewczynie z Neapolu" włoski klimat jest na wyciągnięcie ręki. Dodajmy do tego piękną La Scalę i odrobinę mediolańskiej sztuki, a także mglisty Londyn i urokliwe angielskie wioski, a otrzymamy wyjątkową literacką podróż. Powieść Lucindy Riley odsłania również nieco kulisy świata opery. Czytelnik może towarzyszyć Rosannie od skromnych, ale obiecujących początków w mediolańskiej szkole, przez rozkwit kariery artystycznej, aż po... - i tego akurat zdradzić wam nie mogę :) Historia Rosanny to bez wątpienia burzliwa mieszanka talentu, ciężkiej pracy, wzlotów i upadków, trudnych decyzji i ich konsekwencji, a także pasji, namiętności i romansu - miłości, która wpłynie na całe jej życie. Zachwycił mnie sposób, w jaki Lucinda Riley połączyła dwa światy - kariery, marzeń i ambicji oraz uczuć i miłości, ukazując ich jasne i ciemne strony. W opowieści stworzonej przez autorkę nie ma prostych rozwiązań, bo każda decyzja przynosi poważne i często dramatyczne konsekwecje. Tytułowa "Dziewczyna z Neapolu" poznaje smak słodyczy i goryczy, a my, czytelnicy, możemy towarzyszyć jej w tej burzliwej życiowej podróży. Książka Lucindy ma wiele smutnych, radosnych i wzruszających momentów. Skłania również do refleksji i potrafi pozostawić w melancholijnym nastroju. Bez wątpienia emocje to coś, czego nie zabraknie podczas czytania tej powieści.

"Zapomnimy to, co złe, a będziemy pamiętać tylko to, co dobre, bo jesteśmy ludźmi i jedynie w ten sposób możemy przetrwać"

"Dziewczyna z Neapolu" to pięknie napisana opowieść o szukaniu swojej życiowej drogi, podążaniu za marzeniami, poświęceniu, pasji i talencie. O różnych odcieniach miłości - romantycznej, rodzinnej i macierzyńskiej. O przebaczeniu i straconych szansach. W książce Lucindy Riley znajdziemy świat opery, kulisy sławy, narodziny, śmierć, zdrady i tajemnice, a wszystko to przedstawione z charakterystyczną dla autorki wrażliwością. Serdecznie polecam.




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.




Tytuł oryginalny: The Italian Girl
Tłumaczenie: Marzenna Rączkowska
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 14 października 2020
Liczba stron: 512

niedziela, grudnia 20, 2020

#293 "Łowczyni" - Kate Quinn (przekład Anna Gralak)

#293 "Łowczyni" - Kate Quinn (przekład Anna Gralak)

Choć świadomość na temat roli, jaką odegrały kobiety podczas II wojny światowej, rośnie z każdym rokiem, wiele osób wciąż postrzega ten aspekt w dość uproszczony i stereotypowy sposób. Popularnym skojarzeniem jest pielęgniarka. I rzeczywiście kobiety pomagały przy rannych, pracowały też w administracji, organizowały posiłki i zaopatrzenie. Jednak w zależności od kraju pochodzenia, podejmowały się również innych zadań - brały aktywny udział w dywersji, przeprowadzały zamachy, wykonywały wyroki śmierci na konfidentach, pracowały w służbach wywiadowczych. Z uwagi na tradycyjny wówczas podział ról na kobiece i męskie, nie było to wcale tak oczywiste. Władze wielu państw nie zgadzały się na udział kobiet w działaniach zbrojnych na szerszą skalę. W Wielkiej Brytanii pozwalano im co prawda na realizację działań pomocniczych, np. uzbrajanie dział przeciwlotniczych, ale nie wyrażano zgody na to, by dokonywały zestrzeleń. Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w Związku Radzieckim. Przyjmuje się, że w Armii Czerwonej służyć mogło nawet 800 tysięcy kobiet i często spoczywały na nich te same obowiązki, co na mężczyznach. Jako jedyne walczyły też na pierwszej linii i latały w lotnictwie bojowym pilotując myśliwce.

Kobiety w powietrzu czyli postrach niemieckich żołnierzy

Około 120 obywatelek radzieckich stworzyło w ZSRR najczęściej odznaczany i jedyny oddział lotnictwa złożony wyłącznie z kobiet - 588. Nocny Pułk Bombowców (w późniejszym okresie 46. Tamański Gwardyjski Nocny Pułk Bombowców). Zasiadając za sterami myśliwców, dokonywały po cichu nocnych nalotów bombowych. Niszczyły morale niemieckich żołnierzy, atakując m.in. łaźnie, baraki, kuchnie polowe i latryny. Latały bez spadochronów (dzięki temu mogły zabrać więcej kilogramów bomb) i potrafiły w ciągu jednej nocy dokonać nawet 8-10 nalotów. Wzbudzały postrach i irytację u Niemców - stały się ich koszmarem i zyskały miano "Nocnych Wiedźm", co napawało je dumą. I właśnie ta mało znana karta historii stała się inspiracją dla Kate Quinn, amerykańskiej pisarki i autorki bestsellerowych powieści historycznych, m.in. "Sieci Alice". W listopadzie na księgarskie półki trafiła "Łowczyni" - fascynująca i rewelacyjnie napisana książka, której akcja rozgrywa się w burzliwych czasach drugiej wojny światowej oraz tuż po jej zakończeniu.

ZSRR, 1941-1945. Nina Markova zawsze marzyła o lataniu. Kiedy Trzecia Rzesza atakuje Związek Radziecki, ryzykuje wszystko, aby dołączyć do Nocnych Wiedźm – legendarnego pułku bombowców składającego się wyłącznie z kobiet. Podczas jednej z akcji ląduje za linią wroga nieopodal jeziora Rusałka pod Poznaniem. Tam spotyka kobietę znaną jako Łowczyni... Tylko szalona odwaga i przebiegłość utrzymają Ninę przy życiu.

Boston, 1946. Nastoletnia Jordan McBride jest zdeterminowana, aby zostać fotografką. Kiedy ojciec nieoczekiwanie przedstawia jej swoją przyszłą narzeczoną, dziewczyna jest zachwycona. Jednak z czasem zauważa coś niepokojącego w tej cichej i pięknej wdowie. Próbując poznać przeszłość Anneliese, która wkrótce zostaje jej macochą, Jordan odkrywa w swojej ciemni fotograficznej przerażającą tajemnicę. Ta natomiast prowadzi do kolejnych... Kim jest kobieta, którą zaprosili do swojego domu?

Powieść "Sieć Alice" zachwyciła mnie kilka miesięcy temu tak bardzo, że z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę autorki. I choć wcale na to nie liczyłam, "Łowczyni" okazała się jeszcze wspanialszą lekturą. Co ciekawe może się wydawać, że o drugiej wojnie światowej w powieściach historycznych napisano już wszystko, jednak Kate Quinn zaskakuje - sięga po bardzo interesujące i rzadko pojawiające się motywy. W przypadku "Sieci Alice" autorka nawiązała do działalności kobiet-szpiegów, a w "Łowczyni" - do wspomnianych już wyżej "Nocnych Wiedźm" oraz tropicieli nazistów. Wspaniałe jest również to, że Kate Quinn rzuca światło na działalność kobiet. Tworzy nieoczywiste oraz głębokie psychologicznie kobiece portrety - jej bohaterki mają w sobie siłę, odwagę, determinację oraz sporo sprzeczności. Zamiast banalnego i czarno-białego obrazu otrzymujemy wizję barwnej ludzkiej natury i świata we wszystkich odcieniach szarości. To bez wątpienia ogromna zaleta i przejaw talentu pisarskiego Kate Quinn.

Życie w cieniu wojny...

W powieści splatają się ze sobą trzy wątki - opowieść o nazistowskiej zbrodniarce, która po wojnie znajduje schronienie w USA, historia osiemnastoletniej pasjonatki fotografii oraz losy pilotki "Nocnych Wiedźm" i towarzyszących jej dwóch mężczyzn - łowców nazistów. Książka Kate Quinn to wyjątkowa podróż na przestrzeni niemal 10 lat - od jeziora Bajkał na Syberii, przez Moskwę, wschodni front II wojny światowej, Polskę i Wiedeń, aż po Boston. Autorka umiejętnie przeplata linie czasowe oraz przedstawia narrację z kilku różnych punktów widzenia, co sprawia, że fabuła zachwyca dynamiką, stopniowanym napięciem i misternie utkaną opowieścią. Powieść wyróżnia historyczny realizm i bardzo plastyczna proza - widać wyraźnie dbałość o szczegóły i dobre przygotowanie merytoryczne. Opisywane sceny przesuwają się między oczami niczym kadry z filmu. Poza tym Kate Quinn wspaniale łączy historyczne elementy z fikcyjną opowieścią, zachowując równowagę - historia tworzy dla fabuły interesujące ramy i odpowiednio wypełnia tło. Co ważne, również książkowe postaci zostały zbudowane w sposób odpowiadający ówczesnym realiom. Te aspekty w przypadku powieści historycznych zawsze mają dla mnie ogromne znaczenie. Kate Quinn nie pisze banalnych historii. Balansując na granicy dobra i zła oraz miłości i nienawiści, skłania czytelnika do refleksji - wyjścia z własnej strefy komfortu i zmierzenia się z tym, co nieoczywiste. Poruszane przez nią wątki historyczne skłaniają również do dalszych poszukiwań. "Łowczyni" stanowi doskonały przykład wartościowej prozy z gatunku fikcji historycznej.

Gdy aparat fotograficzny potrafi uchwycić coś, czego nie widzimy gołym okiem...

Uwielbiam sposób, w jaki Kate Quinn nadaje swoim książkowym postaciom głębi. Z dużym zainteresowaniem czytałam o losach Niny oraz jej służbie w "Nocnych Wiedźmach". W książce nie brakuje dramatycznych momentów, chwil radości i wielkiego smutku. To opowieść o mierzeniu się z własnymi słabościami, lękami i bolesnymi wspomnieniami oraz o odwadze i determinacji - mają je wszystkie bohaterki książki, choć wykorzystują je w inny sposób. Co ważne, na wydarzenia możemy też spojrzeć z męskiego punktu widzenia. Postaci stworzone przez Kate Quinn fascynują siłą charakteru, ciekawą osobowością oraz sporym bagażem wojennych doświadczeń - ożywają na kartach książki za sprawą bystrego pióra autorki. "Łowczyni" porusza wiele istotnych kwestii, często tych najtrudniejszych, z którymi ludzie musieli zmierzyć się po zakończeniu wojny. Próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości, traumatyczne wspomnienia, szukanie sprawiedliwości i prawdy, wzajemna podejrzliwość - to wszystko znajdziemy w powieści Kate Quinn. O "Łowczyni" mogłabym opowiadać godzinami i choć wszystko co o niej powiem - że jest wciągająca, świetnie napisana, że ma interesujące i bardzo dobrze zarysowane tło historyczne, że powoduje kompulsywne przewracanie stron, że wzrusza, rozśmiesza i zapada w pamięć - może wydać się banalne, to uwierzcie mi na słowo - ta książka rzeczywiście jest tak dobra. Mimo całkiem sporej objętości (niemal 650 stron) naprawdę nie chciałam, żeby się skończyła, a po przeczytaniu ostatniej strony, długo jeszcze wracałam myślami do poszczególnych fragmentów. "Łowczyni", podobnie zresztą jak "Sieć Alice", pozostawiła mnie w zachwycie - po prostu. Kate Quinn stworzyła trzymającą w napięciu opowieść o poszukiwaniu sprawiedliwości i prawdy, odpowiedzialności za popełniane czyny,  o przeszłości, przed którą trudno uciec, moralności i zderzeniu dobra ze złem. O zbrodni i zemście, przyjaźni, trudnej miłości oraz destrukcyjnym wpływie wojny na życie jednostek. O sprawcach, ofiarach, ocalonych i ciężkim wojennym brzemieniu. Jestem przekonana, że miłośnicy powieści historycznych będą zachwyceni. Gorąco polecam - warto przeczytać.




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Mando.





Tytuł oryginalny: The Huntress
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Mando
Data wydania: 25 listopada 2020
Liczba stron: 664

środa, grudnia 16, 2020

#292 "Tak naprawdę mam na imię Hanna" - Tara Lynn Masih (przekład Piotr Kuś)

#292 "Tak naprawdę mam na imię Hanna" - Tara Lynn Masih (przekład Piotr Kuś)

W 1941 roku hitlerowskie Einsatzgruppen (grupy operacyjne) przetoczyły się przez Europę Wschodnią, przygotowując teren dla niemieckiego okupanta, gromadząc tysiące Żydów, zmuszając ich do kopania ogromnych dziur w ziemi - ich własnych grobów - i zabijając ich masowo strzałem z karabinu maszynowego. Niektórym udało się jednak przetrwać, dając tym samym świadectwo hartu ducha, odwagi i niezwykłej woli przeżycia.

Bo Holocaust to nie jedna zbiorowa historia, a miliony indywidualnych opowieści...


W 2013 roku na duży ekran trafił film dokumentalny wyreżyserowany przez Janet Tobias i oparty na wspomnieniach Esther Stermer opublikowanych w książce "We Fight to Survive". "Nie ma miejsca na Ziemi" (No Place on Earth) to opowieść o grotołazie i entuzjaście speleologii, który wyrusza na Ukrainę, aby zbadać podziemne jaskinie Verteba i Priest's Grotto. Wkrótce odkrywa, że jaskinie te były używane w czasie drugiej wojny światowej przez trzy rodziny żydowskie uciekające przed Holocaustem - stały się one dla nich schronieniem przez niemal 511 dni. Film zawiera również wywiady z częścią ocalałych osób oraz ich potomkami mieszkającymi obecnie głównie w Nowym Jorku i Montrealu. I właśnie ten poruszający obraz oraz pamiętnik Esther Stermer zainspirował Tarę Lynn Masih, amerykańską redaktorkę, do napisania książki - wersji dziejów rodziny, która znalazła się w identycznej sytuacji. Jak twierdzi autorka, chciała "aby poznały tę historię kolejne pokolenia, zanim podobne opowieści zaczną na dobre znikać z przestrzeni publicznej". "Tak naprawdę mam na imię Hanna" to literacki debiut Tary Lynn Masih oraz powieść skierowana głównie do młodzieży, choć dla starszych czytelników również może stanowić interesującą i wartościową lekturę. Opisana w niej historia została przedstawiona z punktu widzenia czternastoletniej dziewczynki. Dorosła Hanna wraca wspomnieniami do dramatycznych wojennych lat, gdy życie jej własne oraz bliskich znalazło się w niebezpieczeństwie. Tara Lynn Masih stworzyła poruszającą i inspirującą opowieść z ważnym przekazem - o nadziei w czasach największego mroku, sile miłości i rodzinnych więzi, odwadze, niezwykłej woli przetrwania oraz wytrwałości ludzkiego ducha.

Hanna Śliwka jest u progu czternastych urodzin, kiedy niemiecka armia przekracza granicę okupowanej przez Sowietów Ukrainy. Za nią wkracza Gestapo, mające jasno określony cel – „uwolnić od Żydów” sztetl, w którym mieszka dziewczyna. Przed nastaniem niemieckiej okupacji Hanna wraz z młodszym rodzeństwem spędzała czas na zgłębianiu sekretów rodzinnej wsi Kwasowa, podziwianiu rysunków przystojnego Leona Stadnicka i pomocy sąsiadom w farbowaniu ozdobnych pisanek. Teraz jednak, razem z Leonem i rodziną, muszą uciekać ze sztetla. Znajdują schronienie w mrocznych jaskiniach pod falującymi łąkami, gdzie podobno zamieszkują złe duchy.

"Dawno temu ludzie wierzyli, że duchy i zjawy żyją w ruinach i grotach. Obecnie wiemy już, że nigdy ich tam nie było. Diabły i złe duchy funkcjonowały na zewnątrz, wcale nie w pieczarach" 

W ciągu ostatnich kilku lat przeczytałam wiele książek wojennych i obozowych. Zawsze najbardziej cenię literaturę faktu, ale uważam, że fikcja historyczna również ma wiele zalet - pozwala m.in. doświadczać historii na poziomie emocjonalnym, wczuć się w sytuację bohaterów i spojrzeć na świat ich oczami. Nie jest łatwo pisać z perspektywy dziecka lub nastolatka. Sposób narracji musi dobrze korespondować z wiekiem bohatera. Bardzo cenne są również książki potencjalnie skierowane do młodszego czytelnika, ale przemawiające także do osób dorosłych. I taka właśnie jest powieść Tary Lynn Masih. Choć stanowi fikcję literacką inspirowaną prawdziwą opowieścią, fabuła została silnie osadzona w ówczesnych realiach, dobrze oddając charakter wojennych czasów. Książka zwraca uwagę ciekawą lokalizacją wydarzeń, której nie spotyka się zbyt często w powieściach historycznych. Akcja rozgrywa się w Kwasowej - obecnie nieistniejącej już ukraińskiej miejscowości położonej w obwodzie tarnopolskim na terenach wschodniej Ukrainy. Choć Tara Lynn Masih dobrze zarysowuje tło powieści, jak sama wspomina w posłowiu "ponieważ książkę przeznaczam głównie dla młodzieży, nie zapisałam w niej części najbardziej koszmarnych zdarzeń". Dzięki temu powieść "Tak naprawdę mam na imię Hanna" porusza i zwiększa świadomość historyczną, ale jednocześnie za sprawą swojej subtelności inspiruje i eksponuje przede wszystkim znaczenie rodzinnych więzi, odwagę, hart ducha i wolę przetrwania. Mimo niezwykle trudnej sytuacji - zagrożenia życia, głodu, chorób, zimna, utraty domu oraz upokorzenia i ogarniającej świat nienawiści - opowieść stworzona przez Tarę Lynn Masih ma w sobie ogromne pokłady nadziei i wiary. To przede wszystkim historia wewnętrznej siły oraz walki o przetrwanie aż do ostatniego tchu. Przewracając kolejne strony obserwujemy, jak stopniowo zmieniało się życie rodziny oraz innych żydowskich mieszkańców. Widzimy, jak wojna wtargnęła do nastoletniego świata Hanny i zmusiła ją do przyspieszonego dorastania. Tara Lynn Masih wiele uwagi poświęca rodzinnym więziom oraz żydowskiej tradycji i wierze. Widać wyraźnie, jak dużą rolę te trzy elementy odegrały w walce Hanny i jej rodziny o przetrwanie. Trudno w ogóle wyobrazić sobie konieczność życia w podziemnej jaskini przez ponad rok. Tara Lynn Masih z dużą wrażliwością przedstawiła w książce różne aspekty tej ekstremalnie trudnej sytuacji - od kwestii związanych z warunkami materialnymi, głodem i niewygodą, aż po rozterki egzystencjalne, międzyludzkie relacje i zmiany zachodzące w ludzkiej psychice pod wpływem lęku i smutku. A wszystko to z perspektywy czternastoletniej dziewczynki, co bez wątpienia stanowi atut książki. Hanna należy do silnych duchem i inspirujących postaci. Jej postawa wzbudza sympatię i podziw. Czytelnikowi łatwo nawiązać z nią nić porozumienia i współodczuwać emocje - wzrastać z nią, opłakiwać straty, przeżywać momenty zwątpienia i podnosić się z kolan po kolejnym rozczarowaniu. Z pewnością to również zasługa przekonującej narracji - z zachowaniem równowagi między złym i dramatycznym obliczem wojny oraz antysemityzmu, a dobrem, które trwało w odruchach serca, rodzinnej miłości i radosnych drobiazgach rozświetlających mrok. Mimo niewielkich niedostatków historycznych i literackich, sądzę, że oprócz narracji, to właśnie połączenie realizmu, mało znanej opowieści, żydowskich i ukraińskich tradycji oraz inspirującego przekazu stanowi najmocniejszą stronę książki.

"Wolność oznacza możliwość bycia takim człowiekiem, jakim chce się być. Że dla każdego jest czymś innym. Że możliwość bezmyślnego oddychania może dla wielu ludzi być upragnionym darem"

Książka Tary Lynn Masih, choć jej akcja osadzona jest w latach drugiej wojny światowej, ma uniwersalny i ponadczasowy charakter. Przekazywane w niej ważne treści wykraczają daleko poza historyczne ramy. To przede wszystkim opowieść o tym, jak długa, kręta i ryzykowna bywa droga do ocalenia. O umiejętności znajdowania w sobie siły, hartu ducha i optymizmu, by móc pokonywać kolejne przeciwności. O zachowaniu nadziei oraz odpowiadaniu na zło i nienawiść dobrem i miłością. O poczuciu przynależności, znaczeniu pamięci, pochodzenia i rodzinnych korzeni. Tara Lynn Masih ożywia literacko historię rodziny Stermerów, dzięki czemu może ją poznać szersze grono czytelników. Warto przeczytać, wiedzieć i pamiętać.





Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika.




Tytuł oryginalny: My Real Name Is Hanna
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 24 listopada 2020
Liczba stron: 288
  

poniedziałek, grudnia 07, 2020

#290 "Grudniowe kwiaty" - Karolina Wilczyńska

#290 "Grudniowe kwiaty" - Karolina Wilczyńska

Niewiele kwiatów zakwita zimą. Wydaje się, zresztą nie bez powodu, że ta mroźna i śnieżna pora roku to dla roślin czas hibernacji. Jednak grudnik, zwany też kaktusem bożonarodzeniowym, zaskakuje - jako jeden z nielicznych kwitnie w grudniu, ciesząc oko pięknymi kremowymi, różowymi lub czerwonymi kwiatami w kształcie długich dzwoneczków. Sądzę, że ta roślina wspaniale przypomina nam, że nawet w najtrudniejszym czasie pojawiają się małe i duże cuda - nadzieja, miłość, uśmiech, dobro i codzienne drobiazgi, które rozjaśniają mrok. O grudniku wspominam nie bez powodu - możemy przeczytać o nim w nowej książce Karoliny Wilczyńskiej. "Grudniowe kwiaty" to ósmy tom serii zatytułowanej "Rok na Kwiatowej" (jednocześnie stanowi on czwartą część drugiego sezonu) oraz ponowne spotkanie z Norbertem, Dominikiem, Julią, Kają i Danutą, tym razem w zimowo-świątecznej oprawie. W życiu bohaterów, zarówno osobistym, jak i zawodowym, zajdą spore zmiany. Nie zabraknie porywów serca, trudnych decyzji, nowych początków i nieoczekiwanych spotkań. Jednak nawet największe zmiany nie są straszne, gdy mamy u boku przyjaciół - osoby, które podadzą nam pomocną dłoń (i kubek rozgrzewającej herbaty z miodem i cytryną), podzielą się uśmiechem i dobrym słowem oraz rozgonią choć na chwilę czarne chmury. A ulica Kwiatowa to wyjątkowo przyjazne miejsce 💙

Norbert czuje, że nareszcie wszystko w jego życiu zaczyna się układać. Jego firma prężnie się rozwija, więc wraz ze wspólnikiem wynajmuje nowy lokal i przyjmuje coraz więcej zleceń. Gdyby tylko udało mu się naprawić relację z najlepszą przyjaciółką… Pojawia się doskonała okazja, bo zbliżają się święta, a to przecież szczególny czas, gdy możemy pokazać najbliższym, jak bardzo nam na nich zależy. Jednak Norbert nie obawia się wyłącznie tego, czy Julia mu wybaczy. Chce jej zdradzić jeszcze pewien sekret, ale nie wie, jak dziewczyna zareaguje. Tymczasem Danuta szykuje świąteczne spotkanie dla znajomych i sąsiadów z bloku przy ulicy Kwiatowej. Nie zabraknie na nim również Norberta i Dominika – jaką rolę w ich życiu odegra prawniczka? I co zrobi Julia, gdy pozna tajemnicę Norberta?

W części ósmej fabuła koncentruje się wokół Norberta (co akurat bardzo mnie ucieszyło), ale mamy też okazję zajrzeć na chwilę do pozostałych bohaterów. Każdy z nich przeżywa swoje wzloty i upadki, a my możemy towarzyszyć im w tej nieprzewidywalnej życiowej podróży.  Norbert jest postacią, która z łatwością wzbudza sympatię i chyba oprócz Julii, to właśnie jego polubiłam najbardziej. Poznawanie dalszych losów Norberta sprawiło mi przyjemność, tym bardziej że bez wątpienia nie było mowy o nudzie - rozkręcanie firmy, miłosne zawirowania, a na deser - przygotowanie wigilii :) Karolina Wilczyńska rzuca światło na międzyludzkie relacje - to właśnie one odgrywają w książce pierwsze skrzypce. W przedświątecznym okresie bohaterowie będą musieli zmierzyć się z wieloma wyzwaniami, a także, niektórzy z nich, z nierozwiązanymi sprawami z przeszłości. Książki z serii "Rok na Kwiatowej" charakteryzuje spokojna fabuła oraz spora dawka życiowego realizmu. Zmagania bohaterów przypominają naszą zwykłą codzienność i dzięki temu powieści Karoliny Wilczyńskiej stają się tak bardzo bliskie. Polubiłam również sposób narracji wykorzystywany przez autorkę - książkowe postaci przejmują głos i zwracają się bezpośrednio do czytelnika, który przyjmuje rolę przyjaciela, z uwagą i empatią przysłuchując się ich zwierzeniom. Na te same wydarzenia możemy spojrzeć z kilku różnych perspektyw. To bardzo ciekawe urozmaicenie, którego nie spotykamy w książkach zbyt często.

"Zimą, kiedy tak siedziałam w oknie i oglądałam  zaśnieżony świat, wyobrażałam sobie, że jestem księżniczką zamkniętą w wieży przez złą czarownicę. (...) I wyobrażałam sobie, że na moim oknie mróz wymalował piękne kwiaty, jedyne zimowe kwiaty... Niestety nasze okna nie zamarzały. Dlatego nigdy nie widziałam tych zimowych kwiatów.
- A chciałabyś zobaczyć?
- Pewnie!
- To popatrz tutaj - wskazałem na doniczkę stojącą na parapecie.
- Co to jest?
- Zimowy kwiat. Nazywa się grudnik, bo kwitnie właśnie w grudniu"

"Grudniowe kwiaty" to życiowa i refleksyjna opowieść o przyjaźni, wsparciu, podążaniu za marzeniami i niełatwej drodze do szczęścia. Nowa książka Karoliny Wilczyńskiej, podobnie jak poprzednie części serii, otula ciepłem i spokojem. Pokazuje, że warto podjąć ryzyko i otworzyć serce na zmiany oraz walczyć o szczęście. Uświadamia również, co jest w naszym życiu najważniejsze i wspaniale eksponuje znaczenie przyjaźni i miłości. "Grudniowe kwiaty" można przeczytać bez znajomości poprzednich części serii, ale mimo wszystko polecam chronologię - sądzę, że gdy poczujemy bliższą więź z bohaterami, lektura kolejnych tomów będzie jeszcze przyjemniejsza. Za sprawą nowej książki Karoliny Wilczyńskiej mogłam przez chwilę zatopić się w świecie mieszkańców ulicy Kwiatowej. To było kolejne miłe spotkanie pełne lekkości, ciepła i serdeczności. Must read dla fanów "Roku na Kwiatowej" oraz ciekawa propozycja czytelnicza dla miłośników spokojnych, życiowych i refleksyjnych powieści obyczajowych. Niech grudniowe kwiaty zakwitną też w waszych domowych biblioteczkach :)



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.





Data wydania: 28 października 2020
Seria: Rok na Kwiatowej. Sezon 2
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 324


piątek, grudnia 04, 2020

#289 "Baśnie" - Hans Christian Andersen

#289 "Baśnie" - Hans Christian Andersen


Maleńka dziewczynka, która narodziła się z ziarna zasianego przez bezdzietną kobietę, porwana przez ropuchę. Łabędziątko, które wykluło się z jaja wysiedzianego przez kaczkę, odrzucane ze względu na odmienność i brzydotę aż do momentu, gdy wyrosło na pięknego łabędzia. Mała choinka, która chciałaby być już dużym drzewem, pewnego dnia zostaje ścięta, aby ozdobić dom na Boże Narodzenie. Dziewczynka wędrująca boso ulicami zaśnieżonego miasta i próbująca bezskutecznie sprzedać zapałki - to zaledwie kilka najbardziej znanych przykładów Baśni Hansa Christiana Andersena, duńskiego pisarza i poety. Większość z nas doskonale kojarzy "Calineczkę", "Brzydkie kaczątko", "Choinkę" oraz "Dziewczynkę z zapałkami". Pierwszy zbiór baśni został wydany w Kopenhadze w roku 1835, a kolejne tomy ukazały się w latach 1836 i 1837. Zachęcony powodzeniem pierwszej serii, Andersen wydawał kolejne aż do roku 1872. I wkrótce to właśnie baśnie przyniosły mu wielki rozgłos i sławę. Zostały przetłumaczone na ponad 80 języków i szybko zyskały miano klasyki literatury dziecięcej. Samego Andersena często nazywa się najpopularniejszym pisarzem wszechczasów. Co przesądziło o sukcesie Baśni? Jak pisze Krzysztof Płatek we wstępie wydania, o którym dziś wam opowiem - "Hans Christian Andersen nie chciał być postrzegany jako pisarz dla dzieci. Miał ambicje, by zdobyć również dorosłych czytelników. Chciał, by jego twórczość była uniwersalna. Wychodził ze słusznego założenia, że pierwszymi czytelnikami jego baśni są rodzice, którzy czytają je swoim pociechom na dobranoc. Dziecko najczęściej zadowala się warstwą fabularną i dydaktyczną, która miała dotrzeć do jego podświadomości. Dorosły mógł za to odnaleźć w baśniach samego siebie, swoje doświadczenia i kompleksy. Baśnie miały mu odsłonić rzeczy zakryte przed nim samym, z których nie zdaje sobie sprawy". Trudno się z tym nie zgodzić, prawda? I choć sam Andersen początkowo nie traktował twórczości dla dzieci poważnie, raczej jako zajęcie na marginesie pisarstwa dla dorosłych, to bardzo nie lubił, gdy o jego baśniach mówiono jak o dziełach dla najmłodszych bez głębszego sensu. Ta uniwersalność stanowi zatem bez wątpienia największy atut jego baśni. Mogą je czytać młodsi i starsi, kobiety i mężczyźni, ludzie każdej narodowości - i zawsze odnaleźć w nich coś ważnego. Poznajemy archetypiczne postaci, macochy, potężnych królów, zwierzęta i zabawki mówiące ludzkim głosem, dobre wróżki. Pojawiają się w nich skontrastowane ze sobą bieda i bogactwo, dobro i zło, piękno i brzydota, skromność i chciwość, a także nadzieja na odmianę trudnego losu oraz pokonanie przeciwności. Baśnie Andersena uczą, wzruszają, uwrażliwiają na drugiego człowieka i zachwycają ważnym przekazem ukrytym między wersami. Zawsze chętnie do nich wracam, również teraz w dorosłym życiu. A tydzień temu otrzymałam do recenzji piękne nowe wydanie Baśni przygotowane przez Wydawnictwo Dragon. Książka pojawiła się w idealnym momencie - z pewnością wspaniale sprawdzi się jako bożonarodzeniowy prezent dla kogoś bliskiego i nie tylko - prezent dla siebie od siebie to również bardzo dobry pomysł :)

Baśnie, które czytali nasi dziadkowie, rodzice, my sami, a teraz zachwycą się nimi nasze dzieci...


Wydanie, które widzicie na zdjęciu jest wyjątkowe - zawiera aż 47 baśni Andersena i zostało uzupełnione o oryginalne ilustracje Hansa Tegnera, Lorenza Frølicha i Vilhelma Pedersena – duńskich rysowników, których dzieła ozdabiały baśnie autora wydawane w XIX wieku. W książce oprócz znanych tytułów takich jak "Dzielny żołnierz cynowy", "Krzesiwo", "Królowa Śniegu" czy "Słowik", znajdziemy również te, o których wspomina się rzadziej, np. "Czerwone buciki", "Pod starą wierzbą" czy "Kwiaty Idalki". A dziewiętnastowieczne ilustracje nadają im wyjątkowego charakteru. Prawdziwa gratka dla miłośników Andersena. Całość dopełnia wstęp autorstwa Krzysztofa Płatka, w którym przedstawiono sylwetkę Andersena, a także kontekst powstania baśni. 



"Przenieś się do lodowego pałacu Królowej Śniegu, pofruń z dzikimi łabędziami i załóż kalosze szczęścia"

Wydanie przygotowane przez Wydawnictwo Dragon zachwyca dbałością o szczegóły oraz piękną oprawą graficzną. Książka ma większy format (zbliżony do A4), twardą okładkę przyjemną w dotyku dzięki wypełnieniu gąbką, dużą czcionkę oraz bardzo ładny, gruby papier. Całość mimo sporych gabarytów jest lekka i poręczna. Ten zbiór Baśni z łatwością zachwyci małych i dużych czytelników. Warto mieć go w swojej domowej biblioteczce - to 600 stron niezwykłej czytelniczej przygody. Serdecznie polecam.


To piękne wydanie Baśni Andersena można kupić wyłącznie w księgarni internetowej Wydawnictwa Dragon na www.fabulo.com.pl (wysyłka gratis).




Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Dragon.



Tłumaczenie: C. Niewiadomska, F. Mirandola, 
A. Szczęsny, M. Glotz, I. Matuszewski
Data wydania: 27 listopada 2020
Wydawnictwo: Dragon
Format: 206x283
Liczba stron: 624


wtorek, grudnia 01, 2020

#287 "Zostań moim aniołem" - Gabriela Gargaś

#287 "Zostań moim aniołem" - Gabriela Gargaś

Czym jest szczęście? Kubek gorącej herbaty z sokiem malinowym w zimowy wieczór. Wirujące za oknem płatki śniegu. Zapach świerku i świątecznych wypieków. Uśmiech i radość w oczach ukochanej osoby. Miłość, która ogrzewa serce. Czym dla ciebie jest szczęście? Czy doceniasz małe rzeczy, które składają się na twoje codzienne życie? Boże Narodzenie to magiczny czas. Wyjątkowy. Więcej w nas dobra, wdzięczności i empatii. Zaczynamy dostrzegać to, co umyka nam w szalonym codziennym biegu. Czy w świąteczny czas może nas spotkać coś pięknego? Czy poznana przypadkowo osoba może zostać naszym aniołem?

Małe i duże cuda. Niektóre z nich potrafią na zawsze odmienić życie.

Na nowe książki Gabrieli Gargaś zawsze czekam z radością. Potrafią w jakiś magiczny sposób otulić mnie nadzieją i wiarą w lepszy czas. Każda z nich to wyjątkowa podróż przez świat skomplikowanych międzyludzkich relacji oraz indywidualnych zmagań - trudnych decyzji, bolesnych pożegnań i nowych początków. Powieści autorki, choć pełne życiowego realizmu, zawsze skrywają w sobie dużą dawkę ciepła. Pozostawiają w refleksyjnym nastroju i przypominają o tym, co w naszym życiu jest najważniejsze. "Zostań moim aniołem" to zimowo-świąteczna opowieść o dwóch siostrach, których życie utknęło w codziennej rutynie. Los postanowi jednak sprawić im niespodziankę... Czy otrzymają szansę na szczęście?

Marietta zapomniała już, jak wiele znaczą drobne gesty. Znużona rutyną, która niepostrzeżenie wkradła się w jej związek, coraz chętniej ucieka do świata swoich małych dzieł sztuki. Pewnego dnia próg jej maleńkiego sklepu z rękodziełem przekracza Anioł. Chłopięcy urok i zawadiacki błysk w jego oku sprawiają, że Marietta zaczyna wątpić w swoje dotychczasowe wybory.

Berenika całe serce oddała pracy. Każdy pacjent spotykany na oddziale intensywnej terapii to nowa historia, która na dobre zapisuje się w jej pamięci. I choć nic nie daje jej takiej radości jak ratowanie ludzkiego życia, czasami trudno w pojedynkę stawiać czoła całemu światu. Niespodziewane spotkanie z intrygującym sąsiadem przypomina jej, że istnieje życie poza szpitalem.

"Zostań moim aniołem" to książka silnie osadzona w realiach codziennego życia, co bez wątpienia stanowi jej atut. Zamiast cukierkowej i banalnej opowieści świątecznej otrzymujemy poruszającą historię o szukaniu własnego miejsca i odkrywaniu siebie. Rutyna i przyzwyczajenie w przypadku Marietty oraz całkowite poświęcenie się obowiązkom zawodowym w przypadku Bereniki spowodowały, że te dwie młode kobiety straciły z oczu to, co najważniejsze - bliskość i czułość, podążanie za marzeniami oraz radość z codziennych drobiazgów. W powieści Gabrieli Gargaś nie brakuje trudnych, ale też pokrzepiających momentów. Każda strona pełna jest emocji i trafnych życiowych spostrzeżeń (tym razem zaznaczyłam wyjątkowo dużo cytatów i z przyjemnością do nich wracam). W powieści pierwsze skrzypce odgrywają uczucia i międzyludzkie relacje. Zawsze z dużą przyjemnością czytam książki autorki właśnie z uwagi na wspaniały wgląd w ludzkie przeżycia. Gabriela Gargaś z dużą wrażliwością porusza trudne kwestie związane m.in. ze śmiercią i żałobą, samotnością, zdradą, depresją i uzależnieniem. Jednocześnie w powieści znajdziemy sporą dawkę nadziei. Losy książkowych bohaterów przywracają wiarę - że mimo trudności, mamy w sobie siłę, by iść naprzód. "Zostań moim aniołem" to książka z ważnym przekazem. Może i nie otula choinką, prezentami i karpiem, ale bez wątpienia przynosi ze sobą wzruszenie i refleksję, a także uśmiech i ciepło - emocje, których szukamy w literaturze obyczajowej.

Bo czasami wystarczy dobre słowo, uśmiech lub mały gest. Każdy z nas może stać się czyimś aniołem...

"Zostań moim aniołem" to pięknie napisana opowieść o miłości, przyjaźni, przebaczeniu i nadziei. O podnoszeniu się z kolan po życiowych ciosach oraz nowych początkach. O ludziach, których spotykamy na swojej drodze. Niektórzy z nich zostają z nami dłużej, inni pojawiają się tylko na chwilę. Ich obecność potrafi odmienić nasze życie. Jeżeli macie ochotę przeczytać poruszającą, mądrą i refleksyjną powieść - serdecznie polecam.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.




Data wydania: 28 października 2020
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 352

wtorek, grudnia 01, 2020

#286 "Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata" - Jürgen Osterhammel

#286 "Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata" - Jürgen Osterhammel

Dziewiętnasty wiek to rewolucyjny okres w historii powszechnej - czas wielkich przemian we wszystkich dziedzinach życia. Przez wielu badaczy nazywany jest umownie "najdłuższym stuleciem" i traktowany jako odrębna epoka historyczna. Za początek XIX wieku tradycyjnie przyjmuje się nie rok 1801, ale 1789 (moment wybuchu rewolucji francuskiej). Kres natomiast wyznacza pierwsza wojna światowa trwająca w latach 1914-1918. Dziewiętnasty wiek to blisko 130 lat wspaniałych osiągnięć nauki i techniki, rozkwitu kultury i sztuki oraz nowoczesnych ruchów politycznych, ale też czas wyzysku, nędzy oraz krwawych wojen i okrutnych konfliktów. I można powiedzieć, że to właśnie paradoksy i sprzeczności dobrze oddają specyfikę tego okresu. Wiek XIX, choć wydaje się epoką nieco odległą, wciąż fascynuje swoim przełomowym charakterem. Prawa człowieka i prawa obywatelskie, demokracja i nacjonalizm, industrializacja i wolny rynek – wszystko to zapoczątkowało okres zmian i różnorodnych możliwości.


Dziewiętnasty wiek czyli epoka stali i pary

Trudno nam wyobrazić sobie życie bez elektryczności, telefonu, lodówki, soczewek kontaktowych i... coca coli ;) Dziewiętnasty wiek to bez wątpienia najbardziej innowacyjny okres w dziejach ludzkości. Nie dziwi zatem fakt, że wzbudza zwiększone zainteresowanie. Ale czy tak rozległą, złożoną i wieloaspektową epokę można zamknąć na stronach jednej książki? Jürgen Osterhammel, niemiecki profesor historii nowożytnej i współczesnej, podjął się niezwykle trudnego zadania. Jednak biorąc pod uwagę jego pokaźny dorobek naukowy, można z pewnością stwierdzić, że na przestrzeni wielu lat zdobył solidne przygotowanie do nowatorskiego zaprezentowania dziewiętnastowiecznej historii w ujęciu globalnym. "Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata" to monumentalna i wnikliwa publikacja, która została wydana w Niemczech w 2009 roku, a cztery lata później pojawiła się w polskim przekładzie. Miesiąc temu na księgarskie półki trafiło jej wznowienie. Książka Jürgena Osterhammela onieśmiela nie tylko sporym rozmiarem (1232 strony), ale też bogatą bibliografią i ogromem wiedzy - dla miłośników historii to prawdziwa gratka. Autor przedstawił w niej szeroką panoramę XIX wieku, a właściwie stworzył barwny portret epoki. Publikacja podzielona jest na trzy główne części. W pierwszej z nich zatytułowanej Przybliżenia Jürgen Osterhammel opisuje "medialne uwiecznienia" XIX wieku oraz założenia czasowe i przestrzenne. W części tej pojawiają się zagadnienia związane m.in. z operą, bibliotekami, archiwami, muzeami, wystawami światowymi, wielkimi encyklopediami, filmami i fotografią. Druga część zatytułowana Panoramy obejmuje m.in. rozwój dziewiętnastowiecznej migracji, kolonie karne i czystki etniczne, różnice w standardach życia, warstwy i klasy społeczne, procesy urbanistyczne, kolonializm, niewolnictwo, wojny, rewolucje oraz modele porządku publicznego. W trzeciej części Tematy Jürgen Osterhammel podejmuje rozważania dotyczące m.in. industrializacji, kapitalizmu, emancypacji, komunikacji, religii i reform, a także rozwoju handlu, uniwersytetów i nauki. Ostatnie strony obejmują posłowie autora, posłowie Witolda Molika do wydania polskiego oraz indeks. Książka autora przypomina historyczną mozaikę - wiele różnych elementów tworzy wspólnie panoramiczny obraz dziewiętnastego wieku. 

"Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata" ma wiele zalet. Jedną z nich bez wątpienia jest odejście od historycznego eurocentryzmu, a zatem postrzegania dziejów świata z europejskiego punktu widzenia jako modelu wzorcowego. Autor sporo miejsca poświęca m.in. Azji Wschodniej i Ameryce Północnej (w przeciwieństwie do Europy Środkowo-Wschodniej i krajów muzułmańskich, ale nie można przecież mieć wszystkiego;). Co ważne, Jürgen Osterhammel powstrzymał się przed ujęciem treści w dominujące przesłanie historyczne. Nie oznacza to jednak wcale, że książka przypomina szkolne podręczniki, w których prym wiedzie periodyzacja i chronologiczny układ. W publikacji nie brakuje dat, ale sam podział treści wydaje się bardziej oryginalny. Autor grupuje poszczególne zagadnienia, rozwija je, syntezuje i analizuje. Właściwie każdy z rozdziałów można traktować jako niezależną część, co pozwala na poznawanie ich w wybranej przez siebie kolejności, a to z kolei znacznie ułatwia lekturę. Ten aspekt książki bardzo przypadł mi do gustu. Jürgen Osterhammel podejmuje wiele bardziej oraz mniej znanych zagadnień i prezentuje je w ciekawym ujęciu. Obok jasnych kart z dziewiętnastowiecznej historii takich jak np. maszynowe przyspieszenie, ruchy emancypacyjne czy triumfalny pochód filmu, znajdziemy też ciemne strony epoki - krwawe wojny, 16-godzinny dzień pracy, anarchię w rachubie czasu czy komercyjne wystawianie na widok publiczny tzw. osobliwych ludzi. Choć autor nie koncentruje się zbytnio na aspektach społecznych, kwestie te nieustannie przewijają się w tle. To wszystko sprawia, że książka Jürgena Osterhammela zachwyca rożnorodnością i dobrym zbilansowaniem treści.

"Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata" to lekcja historii w dużej skali. Poznawałam ją przez kilka tygodni, bo to jedna z tych książek, które choć fascynujące i wciągające, są też ambitne, wymagające i utrzymane w nieco akademickim klimacie. Publikacji Jürgena Osterhammela raczej nie czyta się na jednym wdechu przed snem (no chyba że ktoś jest totalnym historycznym pasjonatem, wiadomo ;). Warto zatrzymać się przy niej dłużej, przemyśleć zagadnienia, zastanowić się nad różnymi aspektami. Sposób przedstawienia treści zdecydowanie zachęca właśnie do takiej spokojnej i refleksyjnej lektury. Książka ma charakter panoramiczny i pozwala spojrzeć na XIX wiek w sposób globalny. Poza tym uświadamia również, jak ogromny wpływ na dalsze losy ludzkości miał ten burzliwy i innowacyjny czas. Sądzę, że tę książkę najbardziej docenią osoby, które posiadają już pewien podstawowy zakres wiedzy historycznej - syntezy i analizy autora umożliwiają głębsze zrozumienie zagadnień i zyskanie pełniejszej oraz szerszej perspektywy. Ale jeżeli lubicie historię lub macie w sobie ciekawość i chęć pogłębiania wiedzy - bez wątpienia warto. Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać. To spory kawałek fascynującej historii na wyciągnięcie ręki. Książka została pięknie wydana w twardej oprawie i uzupełniona wkładkami z kolorowymi zdjęciami. Polecam.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskie.




Tytuł oryginalny: Die Verwandlung der Welt. Eine Geschichte des 19. Jahrhunderts
Tłumaczenie: Izabela Drozdowska-Broering, Jerzy Kałążny, Adam Peszke, Katarzyna Śliwińska
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 28 października 2020 (drugie wydanie)
Liczba stron: 1232
Copyright © w ogrodzie liter , Blogger