wtorek, maja 14, 2024

#691 "Nad morzem" Abdulrazak Gurnah (przekład Kaja Gucio) /przedpremierowo/

#691 "Nad morzem"  Abdulrazak Gurnah (przekład Kaja Gucio) /przedpremierowo/
"Jestem uchodźcą, azylantem"

Siedemdziesięcioletni Saleh opuścił to, co znane i przybył w obce miejsce zabierając ze sobą jedynie skromny bagaż i dziesiątki wspomnień dawnego życia upchane w zakamarkach umysłu. Mężczyzna wciąż mieszka nad morzem – ale ciepłe wody Oceanu Indyjskiego oblewające wybrzeża Zanzibaru zamienił na spienione fale uderzające o brzegi małej angielskiej miejscowości. Azyl w obcym kraju to dla Saleha schronienie przed politycznymi prześladowaniami i pozorne bezpieczeństwo, ale też trudności adaptacyjne, lęk, samotność i piętno uchodźcy. Przewrotnie to właśnie tam, na brytyjskiej ziemi, dogoni go przeszłość...


Abdulrazak Gurnah, laureat literackiej Nagrody Nobla, poprzez skomplikowane losy Saleha po raz kolejny podejmuje kwestie dotyczące tożsamości, wykorzenienia, kolonializmu i pamięci. W książce "Nad morzem" doświadczenia imigranckie i wspólna wyspiarska przeszłość dwóch mężczyzn – starszego handlarza antyków i młodego profesora literatury – splata się z kolonialną i postkolonialną historią Zanzibaru i afrykańskim dziedzictwem. Powieść Gurnaha przypomina barwną mozaikę zanzibarskich realiów, wierzeń i mitów z dalekich stron, polityczno-społecznych zawirowań i ludzkich zmagań. Ma w sobie orientalną nutę, interesującą pozaeuropejską perspektywę, ale jednocześnie bezkompromisowo i szczerze zakorzeniona jest w dwudziestowiecznych i współczesnych realiach – retrospekcje z dawnego życia zderzają się z niełatwą codziennością w obcym kraju. "Nad morzem" to doskonały przykład literatury, w której ważny jest sposób opowiedzenia historii – książka wydaje się dość niepozorna fabularnie, bez dramaturgii i wielkich emocji, bez pogłębionej psychologii postaci, z niespieszną, szczegółową i wyważoną narracją, ale to gawędziarska proza Gurnaha i jego umiejętność uchwycenia subtelnych niuansów tworzą literacką magię. Istotne dla tej powieści tematy kolonializmu, imigracji i tożsamości idą w parze z intymną, osobistą historią zdrady, rodzinnych waśni, miłości, straty i opresji. Autor w ciekawy sposób stopniowo ujawnia powiązania między bohaterami, badając kwestie pamięci – dwa różne spojrzenia na wydarzenia sprzed lat są jak podróż przez winę, odkupienie, sumienie i pojednanie, jak odkrywanie przeszłości na nowo.


Abdulrazak Gurnah to dla mnie synonim inteligentnej, uważnej prozy i wyprawy w nieznane – przez skomplikowane ludzkie losy, kolonializm i afrykańskie dziedzictwo. Wartościowa, ważna i przystępna literatura – tym razem historia opowiedziana dwugłosem, z pogranicza przeszłości i teraźniejszości, Europy i Afryki, o zapachu morskiej bryzy, kadzidła i mahoniowego drewna. Warto!
























Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu.

Tytuł oryginalny: By the Sea
Przekład: Kaja Gucio
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 15 maja 2024
Oprawa: twarda
Liczba stron: 352
Moja ocena: 5/6

środa, maja 08, 2024

#690 "Kornélie" – Beata Balogová (przekład Izabela Zając)

#690 "Kornélie" – Beata Balogová (przekład Izabela Zając)
Czy potęga lub słabość człowieka tkwi w jego imieniu? Czy imię determinuje przeznaczenie?

Kornélia. Imię, którego brzmienie rani uszy, bo ma w sobie szorstkość i ostre krawędzie. Imię, do którego trzeba dojrzeć, by je polubić i zaakceptować. Imię dla najsilniejszych, bo jest nie tylko darem, ale i brzemieniem, które trzeba nosić przez całe życie. W rodzinie, o której pisze Beata Balogová, kobiety przekazują sobie z pokolenia na pokolenie imię Kornélia. Imię i opowieści, bo "bez opowieści rodzina jest jak popiół z papierosów – rozwiewa ją wiatr". Ta opowieść ma swoje korzenie w małej wiosce na słowacko-węgierskim pograniczu. Kryje się między wyszczerbionymi widelcami, w cierpkim smaku niedojrzałych jabłek i słodyczy śliwkowych powideł, w oczach koloru niezapominajek, zapachu rumianku i rozmarynu, w wylanych łzach. Utkana jest ze wspomnień, rodzinnych tradycji, niespełnionych pragnień, życia i śmierci splecionych w jedno. Ta opowieść łączy pokolenia mocniej niż więzy krwi.


Książka Beaty Balogovej ujmuje swoim cichym pięknem – jest kameralna, czuła i ciepła, niezwykła w swojej zwyczajności. Ot, historia kilku pokoleń kobiet i obraz życia w małej wiosce, a przy tym poruszająca opowieść o byciu kobietą – babką, matką, córką, żoną i siostrą – o korzeniach i przynależności, miłości, sile rodzinnych więzi i znaczeniu słów – dziedzictwie przekazywanym jak najcenniejszy skarb. "Kornélie" składa się z kilku mikrohistorii, bo oprócz wspólnej rodowej kroniki każda kobieta z rodziny ma swoją własną opowieść. Jest miłość, samotność i strata, macierzyństwo, dorastanie i starość, rozpacz i szczęście. Jest dom pełen wspomnień i ogród pełen owoców i ziół. Są wierzenia i przesądy, życie w małej społeczności gdzieś na krańcu świata i przewrotny los, który daje i odbiera. Balogová wspaniale operuje metaforą. Jej proza jest liryczna, zmysłowa, kwiecista, nasycona melancholią i wrażliwością. Wielką przyjemność sprawiło mi czytanie tej książki, wsłuchiwanie się w głos Almy, smakowanie słów, zanurzanie się w kameralny świat jednej rodziny. "Kornélie" to niespieszna lektura o wszystkim i o niczym jednocześnie, pięknie opowiedziana historia, w której kryje się wiele – o życiu, śmierci, miłości i rodzinie. Beata Balogová uchwyciła w niej obraz silnej więzi łączącej kilka pokoleń kobiet – strażniczek rodowych opowieści. Uchwyciła też miłość do natury, bliskość i szacunek do drugiego człowieka oraz urok rodzinnych stron – metaforykę domu, ogrodu i sadu, miejsc bliskich i dobrze znanych, ale też nieco tajemniczych.


"Mi­łość miewa różne od­cie­nie i nikt nie ma prawa de­cy­do­wać, który jest tym wła­ści­wym, a w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku tylko ona się liczy, wła­śnie mi­łość"

Urokliwa powieść – ciepła, kameralna, liryczna, napisana z czułością. O przeżywaniu życia z godnością bez względu na okoliczności. O historiach, które stają się częścią nas samych, które nosimy w sercu już zawsze. Książka Beaty Balogovej pozostawia po sobie szept kobiecego imienia – Kornélia – i smak śliwkowych powideł. Warto!





















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Książkowe Klimaty.

Tytuł oryginalny: Kornélie
Przekład: Izabela Zając
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Data wydania: 25 kwietnia 2024
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 304
Moja ocena: 5/6

czwartek, maja 02, 2024

#689 "West Farragut Avenue" – Agnieszka Jelonek

#689 "West Farragut Avenue" – Agnieszka Jelonek
Jak żyć bez Niego?

Przyjechała do Stanów Zjednoczonych pełna młodzieńczej ekscytacji – zakochana dwudziestolatka z Polski w pogoni za amerykańskim snem, tania siła robocza from Eastern Europe u bram raju. I nic nie było w stanie ostudzić jej entuzjazmu. On przeleciał dla niej ocean – porzucił polską szarość na rzecz obietnicy letniej przygody. I tak zaczęło się ich amerykańskie love story – wolność, motyle w brzuchu, niezapomniana podróż życia. Stany Zjednoczone zbliżyły ich do siebie i rozdzieliły już na zawsze. Bo może gdyby wtedy do niej nie przyleciał, wciąż by żył...


"West Farragut Avenue", mikropowieść Agnieszki Jelonek, to intymna, osobista historia miłości i straty, która silnie zakorzeniła się w amerykańskiej ziemi. Już pierwsze strony to haust wielkiego świata – barwne urywki wspomnień z podróży przez USA lat 90. z perspektywy młodych ludzi, którym udało się wyrwać z polskiej szarówki. Ameryka jawi się jako raj, miejsce wielu możliwości, lepszych perspektyw – w oczach bohaterów książki mieni się wszystkimi kolorami, oszałamia i uzależnia. W "West Farragut Avenue" jest więc zakochanie – w sobie nawzajem i w USA. Są młodość, marzenia, adrenalina i niepewność zagłuszana ekscytacją. Jest skomplikowana relacja kobiety i mężczyzny zawieszona między Polską i USA, być może i miłość, choć niekoniecznie, bo nie miała czasu się rozwinąć. Tragedia na tytułowej chicagowskiej West Farragut Avenue podzieliła życie bezimiennej bohaterki na przed i po. Agnieszka Jelonek pisze z perspektywy kobiety, która po dwudziestu dwóch latach próbuje skonfrontować się z przeszłością i znaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania. W młodość, miłość i stratę wkracza więc i pamięć – wspomnienia upchane w pudłach i te czające się w zakamarkach umysłu, przykryte kurzem mijającego czasu. Zaskakujące, jak wiele kryje się w tej powieści pod płaszczem prozatorskiej lekkości. Z pozoru beztroskie amerykańskie love story staje się preludium do intymnej, słodko-gorzkiej podróży przez miłość, żałobę i tęsknotę. Wydaje się, że bohaterka powieści wraz z ukochanym mężczyzną straciła coś znacznie więcej – punkt odniesienia, a może i cel istnienia. Mimo upływu lat rany emocjonalne wciąż są świeże. Dla mnie "West Farragut Avenue" to opowieść o kobiecie, która utknęła w relacji z przeszłości – relacji nagle przerwanej, pozostawionej w niedomówieniach – oraz próbie zamknięcia czegoś, co tylko z pozoru skończyło się dawno temu. O mierzeniu się ze wspomnieniami, pragnieniu cofnięcia czasu, odkrycia prawdy i tęsknocie za tym, co się wydarzyło i co nie wydarzy się już nigdy.


Agnieszka Jelonek podarowała nam niebanalną historię utraconej miłości – krótką, ale intensywną powieść naszpikowaną emocjami, czasami smutną, czasami dowcipną, mocno osobistą. Poczułam "West Farragut Avenue" sercem – beztroskę młodości, ułudę american dream, bezdenną rozpacz i pustkę, która powstaje, gdy ukochana osoba nagle znika – i nie sposób tego zaakceptować. Warto przeczytać!




















* Współpraca barterowa z Wydawnictwem Cyranka.

Data wydania: 29 kwietnia 2024
Wydawnictwo: Cyranka
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 156
Moja ocena: 5/6



Copyright © w ogrodzie liter , Blogger