środa, grudnia 16, 2020

#292 "Tak naprawdę mam na imię Hanna" - Tara Lynn Masih (przekład Piotr Kuś)


W 1941 roku hitlerowskie Einsatzgruppen (grupy operacyjne) przetoczyły się przez Europę Wschodnią, przygotowując teren dla niemieckiego okupanta, gromadząc tysiące Żydów, zmuszając ich do kopania ogromnych dziur w ziemi - ich własnych grobów - i zabijając ich masowo strzałem z karabinu maszynowego. Niektórym udało się jednak przetrwać, dając tym samym świadectwo hartu ducha, odwagi i niezwykłej woli przeżycia.

Bo Holocaust to nie jedna zbiorowa historia, a miliony indywidualnych opowieści...


W 2013 roku na duży ekran trafił film dokumentalny wyreżyserowany przez Janet Tobias i oparty na wspomnieniach Esther Stermer opublikowanych w książce "We Fight to Survive". "Nie ma miejsca na Ziemi" (No Place on Earth) to opowieść o grotołazie i entuzjaście speleologii, który wyrusza na Ukrainę, aby zbadać podziemne jaskinie Verteba i Priest's Grotto. Wkrótce odkrywa, że jaskinie te były używane w czasie drugiej wojny światowej przez trzy rodziny żydowskie uciekające przed Holocaustem - stały się one dla nich schronieniem przez niemal 511 dni. Film zawiera również wywiady z częścią ocalałych osób oraz ich potomkami mieszkającymi obecnie głównie w Nowym Jorku i Montrealu. I właśnie ten poruszający obraz oraz pamiętnik Esther Stermer zainspirował Tarę Lynn Masih, amerykańską redaktorkę, do napisania książki - wersji dziejów rodziny, która znalazła się w identycznej sytuacji. Jak twierdzi autorka, chciała "aby poznały tę historię kolejne pokolenia, zanim podobne opowieści zaczną na dobre znikać z przestrzeni publicznej". "Tak naprawdę mam na imię Hanna" to literacki debiut Tary Lynn Masih oraz powieść skierowana głównie do młodzieży, choć dla starszych czytelników również może stanowić interesującą i wartościową lekturę. Opisana w niej historia została przedstawiona z punktu widzenia czternastoletniej dziewczynki. Dorosła Hanna wraca wspomnieniami do dramatycznych wojennych lat, gdy życie jej własne oraz bliskich znalazło się w niebezpieczeństwie. Tara Lynn Masih stworzyła poruszającą i inspirującą opowieść z ważnym przekazem - o nadziei w czasach największego mroku, sile miłości i rodzinnych więzi, odwadze, niezwykłej woli przetrwania oraz wytrwałości ludzkiego ducha.

Hanna Śliwka jest u progu czternastych urodzin, kiedy niemiecka armia przekracza granicę okupowanej przez Sowietów Ukrainy. Za nią wkracza Gestapo, mające jasno określony cel – „uwolnić od Żydów” sztetl, w którym mieszka dziewczyna. Przed nastaniem niemieckiej okupacji Hanna wraz z młodszym rodzeństwem spędzała czas na zgłębianiu sekretów rodzinnej wsi Kwasowa, podziwianiu rysunków przystojnego Leona Stadnicka i pomocy sąsiadom w farbowaniu ozdobnych pisanek. Teraz jednak, razem z Leonem i rodziną, muszą uciekać ze sztetla. Znajdują schronienie w mrocznych jaskiniach pod falującymi łąkami, gdzie podobno zamieszkują złe duchy.

"Dawno temu ludzie wierzyli, że duchy i zjawy żyją w ruinach i grotach. Obecnie wiemy już, że nigdy ich tam nie było. Diabły i złe duchy funkcjonowały na zewnątrz, wcale nie w pieczarach" 

W ciągu ostatnich kilku lat przeczytałam wiele książek wojennych i obozowych. Zawsze najbardziej cenię literaturę faktu, ale uważam, że fikcja historyczna również ma wiele zalet - pozwala m.in. doświadczać historii na poziomie emocjonalnym, wczuć się w sytuację bohaterów i spojrzeć na świat ich oczami. Nie jest łatwo pisać z perspektywy dziecka lub nastolatka. Sposób narracji musi dobrze korespondować z wiekiem bohatera. Bardzo cenne są również książki potencjalnie skierowane do młodszego czytelnika, ale przemawiające także do osób dorosłych. I taka właśnie jest powieść Tary Lynn Masih. Choć stanowi fikcję literacką inspirowaną prawdziwą opowieścią, fabuła została silnie osadzona w ówczesnych realiach, dobrze oddając charakter wojennych czasów. Książka zwraca uwagę ciekawą lokalizacją wydarzeń, której nie spotyka się zbyt często w powieściach historycznych. Akcja rozgrywa się w Kwasowej - obecnie nieistniejącej już ukraińskiej miejscowości położonej w obwodzie tarnopolskim na terenach wschodniej Ukrainy. Choć Tara Lynn Masih dobrze zarysowuje tło powieści, jak sama wspomina w posłowiu "ponieważ książkę przeznaczam głównie dla młodzieży, nie zapisałam w niej części najbardziej koszmarnych zdarzeń". Dzięki temu powieść "Tak naprawdę mam na imię Hanna" porusza i zwiększa świadomość historyczną, ale jednocześnie za sprawą swojej subtelności inspiruje i eksponuje przede wszystkim znaczenie rodzinnych więzi, odwagę, hart ducha i wolę przetrwania. Mimo niezwykle trudnej sytuacji - zagrożenia życia, głodu, chorób, zimna, utraty domu oraz upokorzenia i ogarniającej świat nienawiści - opowieść stworzona przez Tarę Lynn Masih ma w sobie ogromne pokłady nadziei i wiary. To przede wszystkim historia wewnętrznej siły oraz walki o przetrwanie aż do ostatniego tchu. Przewracając kolejne strony obserwujemy, jak stopniowo zmieniało się życie rodziny oraz innych żydowskich mieszkańców. Widzimy, jak wojna wtargnęła do nastoletniego świata Hanny i zmusiła ją do przyspieszonego dorastania. Tara Lynn Masih wiele uwagi poświęca rodzinnym więziom oraz żydowskiej tradycji i wierze. Widać wyraźnie, jak dużą rolę te trzy elementy odegrały w walce Hanny i jej rodziny o przetrwanie. Trudno w ogóle wyobrazić sobie konieczność życia w podziemnej jaskini przez ponad rok. Tara Lynn Masih z dużą wrażliwością przedstawiła w książce różne aspekty tej ekstremalnie trudnej sytuacji - od kwestii związanych z warunkami materialnymi, głodem i niewygodą, aż po rozterki egzystencjalne, międzyludzkie relacje i zmiany zachodzące w ludzkiej psychice pod wpływem lęku i smutku. A wszystko to z perspektywy czternastoletniej dziewczynki, co bez wątpienia stanowi atut książki. Hanna należy do silnych duchem i inspirujących postaci. Jej postawa wzbudza sympatię i podziw. Czytelnikowi łatwo nawiązać z nią nić porozumienia i współodczuwać emocje - wzrastać z nią, opłakiwać straty, przeżywać momenty zwątpienia i podnosić się z kolan po kolejnym rozczarowaniu. Z pewnością to również zasługa przekonującej narracji - z zachowaniem równowagi między złym i dramatycznym obliczem wojny oraz antysemityzmu, a dobrem, które trwało w odruchach serca, rodzinnej miłości i radosnych drobiazgach rozświetlających mrok. Mimo niewielkich niedostatków historycznych i literackich, sądzę, że oprócz narracji, to właśnie połączenie realizmu, mało znanej opowieści, żydowskich i ukraińskich tradycji oraz inspirującego przekazu stanowi najmocniejszą stronę książki.

"Wolność oznacza możliwość bycia takim człowiekiem, jakim chce się być. Że dla każdego jest czymś innym. Że możliwość bezmyślnego oddychania może dla wielu ludzi być upragnionym darem"

Książka Tary Lynn Masih, choć jej akcja osadzona jest w latach drugiej wojny światowej, ma uniwersalny i ponadczasowy charakter. Przekazywane w niej ważne treści wykraczają daleko poza historyczne ramy. To przede wszystkim opowieść o tym, jak długa, kręta i ryzykowna bywa droga do ocalenia. O umiejętności znajdowania w sobie siły, hartu ducha i optymizmu, by móc pokonywać kolejne przeciwności. O zachowaniu nadziei oraz odpowiadaniu na zło i nienawiść dobrem i miłością. O poczuciu przynależności, znaczeniu pamięci, pochodzenia i rodzinnych korzeni. Tara Lynn Masih ożywia literacko historię rodziny Stermerów, dzięki czemu może ją poznać szersze grono czytelników. Warto przeczytać, wiedzieć i pamiętać.





Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika.




Tytuł oryginalny: My Real Name Is Hanna
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 24 listopada 2020
Liczba stron: 288
  

1 komentarz:

  1. Coś dla mnie. Bardzo ciekawa opinia. Chętnie przeczytam książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger