wtorek, czerwca 22, 2021

#371 "Zachód słońca na Santorini" - Dionisios Sturis

Co to znaczy być Grekiem? Czym jest greckość? Czy Grekiem trzeba się urodzić? Ile jest Greka w Greku i właściwie jakie to ma znaczenie dla współczesnego greckiego społeczeństwa?

Elefteria i Tanatos! – Wolność albo śmierć!

W tym roku Grecy obchodzą swoje wielkie urodziny - dwusetną rocznicę rewolucji, która doprowadziła do powstania nowożytnego państwa - wyzwolenia się spod osmańskiego panowania. Wydaje się zatem, że to idealny moment, by przyjrzeć się bliżej współczesnej Grecji. Wziąć ją pod lupę i dokładnie obejrzeć z każdej strony - zachwycić się, zasmucić i zadumać nad każdym jej błyszczącym elementem i nad każdą rysą. Zobaczyć prawdziwą Grecję, a nie tylko tę znaną z turystycznych folderów. Bo ten kraj wcale nie różni się od innych i jak każdy ma też swoją ciemną stronę. Dwieście lat greckiej niepodległości to burzliwy czas sukcesów i porażek, ale również okres budowania zbiorowej tożsamości. Co leży u jej podstaw? Hellenistyczne dziedzictwo? A może coś zupełnie innego? Poczucie tożsamości narodowej bywa złożone i problematyczne. I łatwo nim manipulować, dzięki czemu często staje się narzędziem wykorzystywanym w politycznych rozgrywkach (jak choćby w Nowej Turcji Erdoğana, o czym wspaniale pisze Agnieszka Rostkowska w książce "Wojownicy o szklanych oczach"). Greckie Apo pu ise? Skąd jesteś? tylko na pierwszy rzut oka może wydać się niepozorne. W rzeczywistości zwykle kryje się za nim znacznie więcej. Jak twierdzi Dionisios Sturis, dziennikarz i reportażysta: "Skąd jesteś to pytanie o ojca. Nie o matkę, ona nie odgrywa tu żadnej roli, nie o matczyznę - o ojca, ojczyznę i ojcowiznę. Ludzie pytają: skąd jesteś? - a myślą: kto jest twoim ojcem? Kim był twój dziadek, gdzie jest twoja wioska? W drugiej kolejności to także pytanie o rodzinę, region, o sąsiadów, o wspólnotę, o korzenie. (...) Jeśli pytanie skąd jesteś? znaczy kim jesteś?, wtedy zaczyna się sprawdzian na greckość, włącza się mechanizm podziału: swój kontra obcy". W ostatnich latach apo pu ise? zyskało też dodatkowe mroczne oblicze - stało się okrzykiem bojowym faszystów i często ostatnim pytaniem, które przed brutalną napaścią tzw. złocistych słyszały ofiary, głównie imigranci, uchodźcy oraz wszyscy ci rzekomo niewystarczająco "greccy".

"Zachód słońca na Santorini" to kontynuacja "Gorzkich pomarańczy" - reporterskiego dyptyku o współczesnej Grecji. Jej autor, Dionisios Sturis, ponownie zabiera nas w podróż, tym razem podążając śladem greckiej tożsamości narodowej i związanych z nią napięć. Główną osią książki jest działalność Złotego Świtu - skrajnie nacjonalistyczniej greckiej partii politycznej obecnie uznawanej za neonazistowską ogranizację przestępczą. Autor opowiada, w jaki sposób członkowie organizacji wykorzystali kryzys gospodarczy i imigracyjny oraz narodowe mity, by wejść do greckiego parlamentu. Pisze o  pogromach i fali przemocy, zastraszaniu, pobiciach i morderstwach, m.in. śmierci Pavlosa Fyssasa, 34-letniego rapera. Oddaje też głos świadkom wydarzeń i rodzinom ofiar oraz relacjonuje proces sądowy członków Złotego Świtu. W tle Dionisios Sturis rzuca światło na kryzys migracyjny i sprawę wywiezionych przed laty do Londynu marmurów z ateńskiego Partenonu. Całość tworzy obraz Grecji, jakiej wielu z nas wcale nie zna - nie tej dumnej starożytnej ani rajskiej turystycznej, ale tej współczesnej - w kryzysie gospodarczym i migracyjnym, targanej napięciami na tle narodowościowym, na rozdrożu między Wschodem i Zachodem, przeszłością i nowoczesnością. Ale "Zachód słońca na Santorini" to nie tylko spojrzenie na Grecję reporterskim okiem. Książka zyskuje intymny wymiar za sprawą osobistej historii autora. Między wersami, wśród okruchów wspomnień, Dionisios Sturis jako syn Polki i Greka mierzy się ze swoją własną greckością - skomplikowaną relacją z ojcem, a tym samym również z Grecją. Podejmując w książce kwestie dotyczące greckiej tożsamości zbiorowej, autor konstruuje własną tożsamość narodową i pozwala nam spojrzeć na Grecję okiem zarówno Polaka, jak i Greka.

Nie będę ukrywać - o współczesnej Grecji wiem bardzo niewiele. Wygląda no to, że utknęłam gdzieś pomiędzy historyczną, beletrystyczną a turystyczną odsłoną kraju. Na szczęście pojawiła się okazja, by to zmienić. "Zachód słońca na Santorini" to kawałek świetnego reportażu - takiego, który zostaje w głowie (i w sercu) na długi czas i takiego, który poszerza horyzonty. Dionisios Sturis stworzył ciekawą mieszankę literatury faktu i wspomnień doprawioną szczyptą podróżniczej narracji. Polsko-greckie korzenie autora nadały tej książce dodatkowego smaczku, bo na Grecję możemy spojrzeć niejako od zewnątrz, ale też od wewnątrz. Dionisios Sturis pisze trafnie, merytorycznie, angażująco i z reporterską wrażliwością. Jego książka chwyta za gardło i wywołuje ból, gdy czytamy o wielu brutalnie przerwanych życiorysach oraz o dramacie rodzin ofiar. Wywołuje złość na bezsensowną przemoc, nienawiść i poczucie wyższości sprawców. Przynosi nadzieję i wywołuje podziw dla odwagi tych, którzy nie dali się zastraszyć i przemówili głośno, sprzeciwiając się złu. Wywołuje też lęk, gdy uświadomimy sobie, jak niebezpieczną formę może przyjąć nacjonalizm oraz że tak ekstemalne przejawy dyskryminacji zdarzają się nadal, a wydarzenia choćby z czasów drugiej wojny światowej pokrywają się kurzem zapomnienia. Nie jest łatwo czytać o cierpieniu matki, której syn został śmiertelnie ugodzony nożem. Ani o próbie spalenia żywcem muzułmanów podczas modlitwy. Ale warto i trzeba, bo "Zachód słońca na Santorini" jest ważnym świadectwem i przestrogą - uniwersalną historią, która nie dotyczy tylko Grecji i Greków, ale nas wszystkich, lustrem, w którym każdy z nas może się przejrzeć. I poniekąd nie sposób też uniknąć pewnych analogii. Książka Sturisa daje sporo przestrzeni na własne refleksje.

"Zachód słońca na Santorini" to reportaż, który zagląda pod podszewkę i odsłania ciemniejszą stronę kraju. Po jego przeczytaniu zyskujemy szerszy obrazek - to szansa, by zacząć spoglądać na prawdziwą Grecję z większą świadomością. Dionisios Sturis stworzył przejmującą opowieść o tożsamości, pochodzeniu i przynależności. O groźnym obliczu nacjonalizmu, o podziałach oraz dramatycznych konsekwencjach nienawiści, ksenofobii i ignorancji. O poczuciu bezkarności sprawców, dramacie ofiar i ich rodzin oraz o odważnej i wyczerpującej walce o sprawiedliwość. Towarzyszyło mi wiele emocji - od uśmiechu, przez gniew, lęk i wzruszenie aż po smutek i refleksję. Ważny temat i ważny reportaż. Serdecznie polecam, warto.





Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu.


Data wydania: 16 czerwca 2021
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: reporterska
Liczba stron: 400
Moja ocena: 5/6


2 komentarze:

  1. Na początku pomyślałam, że to niekoniecznie coś dla mnie. Jednak muszę przyznać, że po przeczytaniu Twojej notki chętnie sięgnę po obie książki, o których wspominasz - tym bardziej, że interesuję się starożytną Grecją, więc z przyjemnością dowiem się nieco o współczesnej Grecji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katarzyna w ogrodzie liter6/23/2021 6:11 PM

      Bardzo się cieszę - zdecydowanie warto. Bardzo lubię reporterską serię Poznańskiego :) Kolejny ciekawy reportaż ��

      Usuń

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger