poniedziałek, września 16, 2024

#726 "Rzeźbiarka jesiennych mgieł" – Joanna Szarańska

#726 "Rzeźbiarka jesiennych mgieł" – Joanna Szarańska
Mgliste poranki, smak dojrzałych jabłek i śliwek, zapach mokrej ziemi i dymu, szelest opadających liści, złocący się w promieniach słońca sad, mozaika barw: brązów, żółci i czerwieni. I stary dom pełen tajemnic...


"Siedlisko jest piękne o każdej porze roku" – i rzeczywiście, ale to właśnie w jesiennej odsłonie oczarowało mnie najbardziej. Joanna Szarańska po raz kolejny zabiera nas do urokliwych Granic i kontunuuje opowieść o miłości, przyjaźni, rodzinnych sekretach, artystycznej pasji oraz kojącym wpływie natury – miejscu, które dla Marii, bohaterki serii, stało się azylem. "Rzeźbiarka jesiennych mgieł" to magia jesiennego krajobrazu – jesień otuliła nie tylko siedlisko, ale też moje serce. Niezmiennie zachwyca mnie sposób, w jaki Joanna Szarańska opisuje przyrodę, ożywia miejsca, zapachy i smaki – lirycznie, subtelnie, pięknie. Tym razem obsypane jesiennym złotem i czerwienią Granice stają się świadkiem rodzącego się uczucia – uczucia, które wkrótce zostaje poddane próbie. W trzeciej części serii miłość splata się z przeszłością, szczęście ze smutkiem, zaufanie i nadzieja z goryczą rozczarowań. "Rzeźbiarka jesiennych mgieł" otula ciepłem, nutą tajemnicy i melancholii. Przypomina o życiowej uważności, znaczeniu międzyludzkich więzi i uzdrawiającej mocy natury. Piękna opowieść o pasji, kobiecej sile, nadziei i podążaniu za głosem serca.


I tak jak Maria z przyjemnością powraca do Granic, tak i ja z przyjemnością powracam do serii "Leśne pejzaże". Gorąco polecam!























• współpraca barterowa • Wydawnictwo Czwarta Strona •

Data wydania: 11 września 2024
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Seria: Leśne pejzaże (część trzecia)
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 384
Moja ocena: 5/6

czwartek, września 12, 2024

#725 "Wybrakowane. Jak leczono kobiety w świecie stworzonym przez mężczyzn" – Elinor Cleghorn (przekład Adrian Stachowski i Paulina Surniak)

#725 "Wybrakowane. Jak leczono kobiety w świecie stworzonym przez mężczyzn" – Elinor Cleghorn (przekład Adrian Stachowski i Paulina Surniak)
"Choroba to coś więcej niż nazwa. Jest częścią naszego ciała i życia. (...) Twoje ciało należy do ciebie; nie jesteś sama"

Doświadczasz objawów. Czujesz, że coś złego dzieje się z twoim ciałem. Szukasz pomocy, odwiedzasz gabinety lekarskie, robisz badania – toczysz walkę z niezdiagnozowaną chorobą, medycyną i samą sobą. Słyszysz, że to wszystko jest w twojej głowie, że wyolbrzymiasz – ot, wytwór twojej niespokojnej wyobraźni lub hipochondria. Albo że to tylko nerwica lub stres – bo przecież jesteś za młoda i wyglądasz zbyt dobrze, żeby chorować. Zamiast zrozumienia i pomocy – lekceważenie, ignorancja, poczucie winy, zagubienie i osamotnienie. Błędne diagnozy, bezradność i uciekający czas. Brzmi znajomo? Niestety, tak właśnie wyglądają doświadczenia wielu kobiet. Droga do zdiagnozowania chorób, szczególnie przewlekłych i rzadkich (jak choćby endometriozy, tocznia i stwardnienia rozsianego) bywa długa i bolesna. Wiele z dzisiejszych medycznych uprzedzeń, zaniedbań i błędów ma swoje korzenie w przeszłości, co potwierdzają liczne historie chorujących kobiet na przestrzeni setek lat. Dla Elinor Cleghorn osobista walka z chorobą stała się punktem wyjścia – autorka stworzyła opowieść o kobiecym cierpieniu, sile i walce.


"Wybrakowane" to podróż przez stulecia; książka, która rzuca światło na historię medycyny – leczenia kobiet, a właściwie ich zawodzenia, lekceważenia, demonizowania i kontrolowania. Cleghorn opowiada o czasach, gdy sposoby leczenia były głęboko zakorzenione w przesądach religijnych i społecznych. Gdy uważano, że macica "wędruje", przemieszcza się w ciele, powodując chorobę ("dokazuje, bo pragnie męskiego nasienia i dzieci"). Gdy kobieta była postrzegana jako gorsza wersja mężczyzny, wybrakowana i zepsuta. O czasach, w których kobiety uznawano za wiedźmy i skazywano je na tortury lub śmierć. Gdy chorobę postrzegano jako karę za grzechy, a kobiece ciało jako coś wstydliwego. Gdy uważano, że kobiety mogą uszkodzić sobie jajniki, czytając książki – bo ich życiowym powołaniem jest wyłącznie małżeństwo, prowadzenie domu i reprodukcja. Książka Cleghorn pełna jest kobiecych zmagań, walki i cierpienia, pseudomedycznej mizoginii, niesprawiedliwości związanych z płcią. To opowieść o krzywdzie (błędnych diagnozach, zaniedbaniach, szkodliwych, a nawet śmiertelnych sposobach leczenia, m.in. lobotomii, sterylizacji), o latach patriarchalnego, religijnego i społecznego ucisku oraz o długiej feministycznej przeprawie (pierwszych lekarkach, dostępie do antykoncepcji). Cleghorn pisze w przystępny, chronologiczny sposób, przywołuje w tekście indywidualne historie – i opowiada również własną. "Wybrakowane" to szczegółowa i przemyślana publikacja pełna wiedzy i ciekawych spostrzeżeń. I w gruncie rzeczy smutna (a momentami wstrząsająca) – boleśnie uświadamia, jak wiele na przestrzeni wieków przeszły kobiety. Choć czasy się zmieniły, a świat stał się dla kobiet nieco bardziej przyjaznym miejscem, nadal wiele z nas może odnaleźć się w czytanych historiach.


Książka, która zwiększa świadomość. Lekcja dla współczesnych pokoleń i hołd dla kobiet – ofiar swoich czasów oraz tych, które wywalczyły dla nas lepszy świat (choć wciąż jest sporo do zrobienia). Ciekawa i ważna herstoria, warto przeczytać.
























• współpraca barterowa • Wydawnictwo Poznańskie •

Tytuł oryginalny: Unwell Women: A Journey Through Medicine And Myth in a Man-Made World
Przekład: Adrian Stachowski, Paulina Surniak
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 11 września 2024
Oprawa: miękka
Liczba stron: 472
Moja ocena: 5/6

czwartek, września 05, 2024

#724 "Mokradła" – Maria Turtschaninoff (przekład Agata Teperek)

#724 "Mokradła" – Maria Turtschaninoff (przekład Agata Teperek)
"To miejsce było dla ciebie takie ważne, chcę zrozumieć dlaczego"

Stina, wędrując przez odziedziczoną ziemię, wędruje przez historię. Widzi ślady życia ludzi, którzy mieszkali tu od wieków. Czuje oddech przeszłości, gdy przemierza pola uprawne, stodoły i opuszczone chaty. Gdy wsłuchuje się w skrzypienie drewnianych schodów i klangor żurawi, wyjada konfiturę z brusznicy, sięga po matczyne kalosze, wdycha zapach kurzu, dymu i mchu. Rodzinna historia zapisana jest w ziemi – ziemi, do której przynależały pokolenia. Od pewnego wojaka, który w XVII wieku otrzymał tereny w północnej Finlandii jako zapłatę za lojalną służbę aż po kobietę, która niemal czterysta lat później odziedziczyła gospodarstwo po swojej bezdzietnej ciotce. Teraz ta ziemia to dla Stiny i dziedzictwo, i ciężar – bo tu są jej korzenie, ale ona sama już do Nevabacki nie przynależy...


"Mokradła" Marii Turtschaninoff to urzekająca saga rodzinna silnie zakorzeniona w fińskiej przyrodzie i ziemi przodków – narracja obejmująca kilka stuleci i korowód postaci związanych krwią, pochodzeniem i wspólnym dziedzictwem. To opowieść o mężczyźnie, który traci syna – jako karę za złamaną obietnicę. O kobiecie, która pragnie zostać nauczycielką w szkole ludowej. O nastolatce, która spędza lato w rodzinnych stronach. O dziewczynce i jej leśnej siostrze. O wdowie, która walczy o przetrwanie w czasach głodu. O księdzu, który ukrywając się na mokradłach, przeżywa kryzys wiary. Nevabacka, otoczona lasem i mokradłem, stała się domem dla kobiet, mężczyzn i dzieci – rodu, który latami ciężką pracą wykuwał swój los, w radościach i smutkach, cyklu narodzin, ślubów i śmierci, mierząc się z kaprysami natury, przewrotnością życia, chorobami, głodem i wojną. Początkowe rozdziały powieści przypominają balladę – utkane są z ludowych wierzeń, przesądów, snów i nordyckiej mitologii (pojawiają się żyjące na mokradłach tajemnicze stworzenia – trolle, demony, łystki). Jednak stopniowo ta baśniowa gawęda nabiera bardziej współczesnej formy, co doskonale koresponduje z upływającym czasem – zmieniają się nie tylko realia (stosunek do ziemi, religijność, mentalność, industrializacja), ale też sposób narracji. Można więc powiedzieć, że Maria Turtschaninoff stworzyła prozatorską miniaturę fińskiego życia na przestrzeni lat – ludzkie życiorysy w "Mokradłach" łączą się w fascynującą i intensywną opowieść. Zachwycają opisy nordyckiej flory i fauny, zmienności pór roku, związku człowieka z naturą. Przyroda w książce Marii Turtschaninoff bywa schronieniem, ale też pułapką – daje i odbiera, karząc surowo tych, którzy nie okazują jej szacunku.

"Mokradła" otulają zapachem lasu, bagienną mgłą, tajemniczym śpiewem i stukaniem dzięcioła. Mają smak malin moroszek, krowiego mleka i świeżo upieczonego chleba. To powieść, która ujęła mnie swoją epizodyczną formą; która oczarowała subtelną mieszanką magicznego realizmu, folkloru i ludzkich losów; która zachwyciła opisami przyrody.


Piękna książka o rodzinnych więziach, potędze natury, pochodzeniu i przywiązaniu do ziemi. O radościach, wyzwaniach i trudach życia, miłości, stracie, wierze i pragnieniach. Głosy wielu pokoleń splecione w jedną, wspólną pieśń – nastrojową, tajemniczą, poruszającą. Wspaniała literatura, polecam! 
































• współpraca barterowa • Wydawnictwo Poznańskie •

Tytuł oryginalny: Arvejord
Przekład: Agata Teperek
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Data wydania: 28 sierpnia 2024
Oprawa: twarda
Liczba stron: 400
Moja ocena: 6/6

poniedziałek, września 02, 2024

#723 "Koszty życia" – Deborah Levy (przekład Anna Gralak)

#723 "Koszty życia" – Deborah Levy (przekład Anna Gralak)
"Tamtej wiosny, gdy życie było bardzo trudne i toczyłam wojnę ze swoim losem, i po prostu nie wiedziałam, dokąd zmierzam, chyba najczęściej płakałam na ruchomych schodach na dworcach kolejowych"

Świat Deborah Levy, brytyjskiej pisarki, niespodziewanie rozpadł się na kawałki, gdy musiała zakończyć swoje małżeństwo i w wieku pięćdziesięciu lat zacząć od początku. Wraz z córkami przeprowadziła się do niewielkiego londyńskiego mieszkania – i zaczęła budować dla siebie nowe życie.


W autobiograficznej książce Deborah Levy fragmenty wspomnień, osobiste anegdoty i swobodne rozważania łączą się ze sobą w intymną i fascynującą podróż – przez życie, kobiecość, macierzyństwo i pisarstwo. Od dzieciństwa w pogrążonej w apartheidzie Republice Południowej Afryki, przez lata nastoletnie spędzone w Anglii, aż po doświadczenia dojrzałej kobiety mierzącej się z rozwodem, śmiercią matki i szukaniem swojego miejsca w świecie. "Koszty życia" to mała dziewczynka, która widzi, jak funkcjonariusze służby bezpieczeństwa zabierają jej ojca i której głos przez lata nie jest słyszalny. To nastolatka, która pisze na papierowych serwetkach w garkuchni obok dworca i która próbuje uczynić Anglię swoim domem, mimo poczucia wyobcowania. To pięćdziesięcioletnia kobieta, która przemierza londyńskie ulice na elektrycznym rowerze, gotuje dla swoich córek i przyjaciół, pisze w wynajętej ogrodowej szopie, czyta Annie Ernaux nad brzegiem Sekwany i wpatruje się w nocne niebo podczas pobytu na greckiej Hydrze.

Bo życie zawsze ma swoją cenę...

Deborah Levy ujęła mnie swoim humorem, wrażliwością, erudycją, ciekawością świata i ludzi oraz przenikliwością spojrzenia, bo potrafi w zwykłych rzeczach dostrzec coś niezwykłego. Jej trafne pytania i komentarze dotyczące codzienności, z pozoru nieistotnych detali, wspaniale splatają się z ważnymi tematami i głębszymi refleksjami. Bo "Koszty życia" to niewielka książka o wielkich sprawach – pisarstwie, macierzyństwie, żałobie i tożsamości. O dyskryminacji, drodze do autonomii i samopoznania oraz byciu kobietą – córką, żoną, matką i pisarką – próbie pogodzenia tych ról, stawaniu się tym, kim pragniemy być. Deborah Levy pisze o życiu – swoim, ale, w uniwersalnym wymiarze, również o życiu każdego z nas. Jest w tej historii coś inspirującego i pokrzepiającego – kobieca siła, radość z małych rzeczy, nadzieja, że jesteśmy w stanie pokonywać kryzysy i tworzyć dla siebie nowe życie, nowy dom. Że mówienie własnym głosem i wyznaczanie własnej ścieżki bywa procesem trudnym, żmudnym i "kosztownym", ale też ostatecznie niezwykle wyzwalającym. Czytając Levy, można poczuć się na tym wielkim świecie odrobinę mniej samotnym – choć przez krótką chwilę.


Błyskotliwa, autobiograficzna proza i kalejdoskopowy obraz życia kobiety w wieku dojrzałym. Uśmiechałam się, wzruszałam, chłonęłam literackie smaczki (Levy nawiązuje do twórczości m.in. Simone de Beauvoir, Jamesa Baldwina, Virginii Woolf, Emily Dickinson, Gertrude Stein). Przeczytałam z przyjemnością i polecam, warto.






















• współpraca barterowa • Wydawnictwo Czarne •

Tytuł oryginalny: Things I Don't Want to Know; The Cost of Living; Real Estate
Przekład: Anna Gralak
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 21 sierpnia 2024
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 368
Moja ocena: 5/6

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger