poniedziałek, grudnia 27, 2021

"Gwiazdeczka" - wywiad z Aleksandrą Rak

"Gwiazdeczka" - wywiad z Aleksandrą Rak

W październiku na księgarskie półki trafiła "Gwiazdeczka" - opowieść o trudnej sztuce wybaczania, sile miłości i przyjaźni oraz drugich szansach i nowych początkach. Wspólnie z autorką książki przygotowałyśmy świąteczno-noworoczną niespodziankę - Aleksandra Rak specjalnie dla was odpowiedziała na kilka pytań dotyczących powieści, świątecznego czasu i... życia, bo "Gwiazdeczka" porusza wiele istotnych kwestii takich jak rodzina, przebaczenie i przeszłość. Jakie emocje towarzyszyły autorce podczas pisania? Skąd wziął się pomysł na słodko-gorzką, zimową historię? I jakie słowa Aleksandra Rak kieruje do swoich czytelniczek i czytelników?

Każdego roku przychodzi czas, gdy na księgarskie półki trafiają świąteczne powieści. Wielu z nas czeka na nie z wielką niecierpliwością. Czy Pani również? Co według Pani sprawia, że tak bardzo je lubimy? Na czym polega magia świątecznych powieści?

Powiem szczerze, że trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, ponieważ wielu czytelników zarzuca mojej powieści brak tej świątecznej magii. Nie ma w niej hucznych przygotowań, ustrojonych choinek, wypiekanych pierników. Jest smutek, żal… niedomówienia. Przebaczenie, miłość, rodzina. Wydaje mi się, że czytelnicy pragną uśmiechów i magii, która nastroi ich na przeżywanie świąt. Czy ja osobiście wyjątkowo na nie czekam? Chyba nie. Czekam jak na każde święta, z pewną nadzieją na przeżycie czegoś wyjątkowego.

W wydanej w zeszłym roku antologii "Dziewięć świątecznych piosenek" pojawiło się Pani opowiadanie "Gloria". "Gwiazdeczka" natomiast jest Pani pierwszą świąteczno-zimową powieścią. Czy marzyła Pani o wydaniu świątecznej książki? Jakie emocje towarzyszyły Pani podczas pisania? Czy dobrze czuła się Pani w świąteczno-zimowych klimatach?

I opowiadanie i „Gwiazdeczka” są dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Zawsze chciałam napisać coś świątecznego, ale jakoś nigdy nie było okazji. Przy „Glorii” zależało mi na dojrzeniu świątecznego cudu, „Gwiazdeczka” miała opowiadać o wybaczeniu i pokazać, że święta to nie zawsze lukrowane pierniki i błyszczące brokatem bombki. Osobiście uważam, że udało mi się to, bo kto powiedział, że książką świąteczna czy zimowa, bo właściwie za taką uchodzi „Gwiazdeczka”, musi być łatwa i przyjemna?

Kiedy pojawił się pomysł na "Gwiazdeczkę"? Co zainspirowało Panią do napisania tej historii?

Pomysł na historię kobiety, która zostaje sama z firmą budowlaną krążył mi po głowie już od dawna. Musiałam go tylko nieco zmodyfikować. Nie jest on głównym wątkiem w powieści, ale ma szczególne znaczenie dla rozwoju relacji Asi, jej taty i Sebastiana. Natomiast tytułowa „Gwiazdeczka” przyszła już w trakcie pisania historii. Zupełnie naturalnie.

"Gwiazdeczka" przynosi ze sobą nadzieję i wiarę w lepszy czas. Pokazuje, że warto walczyć o szczęście. Jakie jest według Pani najważniejsze przesłanie książki? Co chciałaby Pani przekazać czytelnikom i czytelniczkom za pośrednictwem powieści?

Chciałam przekazać dokładnie to, co Pani sama wyciągnęła - wiarę i nadzieję w miłość, rodzinę i cuda, ale nie tylko te grudniowe, bo jak sama Asia w pewnym momencie mówi - cuda same się nie dzieją, to my za nie odpowiadamy. Nie możemy czekać aż będzie lepiej i coś spadnie nam z nieba. To niestety nie jest takie łatwe. Chciałam pokazać również, że dla wielu ludzi święta nie są tak radosne jak dla innych. Że to czasem trudny czas, bolesny, że ludzie zostają sami lub mierzą się z trudnymi problemami.

"Gwiazdeczka" bardzo dobrze wpisuje się w bożonarodzeniowy przekaz - pokazuje, co w naszym życiu jest ważne. Jednocześnie powieść nie należy do kategorii lekkich i przesłodzonych. Skąd pomysł na słodko-gorzki charakter powieści?

Życie nie jest słodkie ani łatwe ;) A ja zdecydowanie unikam w swoich historiach przesłodzonych słów, górnolotnych wyznań i nieprawdopodobnych zwrotów. Niestety wielu czytelników czuje się zawiedzionych tym, że historia jest taka gorzka i przytłaczająca. Warto jednak zwrócić uwagę, że największy świąteczny klasyk książkowy w ogóle nie jest piękny i słodki… mówię o „Opowieści Wigilijnej”

Asia, główna bohaterka "Gwiazdeczki", musi stawić czoło wspomnieniom, gdy jej ojciec wychodzi z więzienia. Czy uważa Pani, że należy zmierzyć się z przeszłością, a może lepiej oddzielić ją grubą kreską i iść naprzód? Czy da się przed nią uciec? Czy warto pielęgnować przeszłość, a może lepiej żyć teraźniejszością?

Uważam, że przeszłość jest nieodłącznym elementem teraźniejszości. Nasze doświadczenia sprawiają, że aktualnie jesteśmy jacy jesteśmy. Nie można o tym zapominać.  Nie można również całkowicie kogoś skreślić tylko dlatego, że jego przeszłość była jaka była. Trzeba odszukać w tym wszystkim zdroworozsądkową równowagę.

W "Gwiazdeczce" nie brakuje trudnych emocji i wzruszeń. Czy angażuje się Pani emocjonalnie w historie swoich bohaterów? Czy pisanie książek oznacza dla Pani również "przeżywanie sercem"? Czy trudno jest Pani opuścić książkowy świat po napisaniu ostatniej strony?

„Gwiazdeczka” była historią, którą po prostu zamknęłam. Od początku wiedziałam, że będzie to jeden tom, więc nie zżyłam się z bohaterami aż tak mocno, ale w związku z tym, że historia jest budowana na pewnych doświadczeniach różnych ludzi, to przeżyłam ją emocjonalnie. Zdecydowanie trudniej było mi pożegnać siostry z pensjonatu niż Asię ;) Ale po zakończeniu serii Bieszczadzkiej czułam satysfakcję. Wycisnęłam tę historię do ostatniej kropli.

Który moment tworzenia książki jest pani ulubionym, a którego wolałaby pani uniknąć?

Uwielbiam rozpoczynać historię. To jest taki moment, gdy ona we mnie żyje, mogłabym nawet śmiało powiedzieć, że buzuje, wywołując wybuchy różnych emocji i pomysłów. W trakcie pisania oczywiście wszystko się uspokaja i klaruje. Tworzenie postaci, kształtowanie ich, to coś wspaniałego…

Czy ceni sobie Pani kontakt z czytelnikami? Czy ważna jest dla Pani informacja zwrotna - opinie, recenzje, wiadomości od czytelników? Czy pozytywne reakcje działają motywująco - dodają skrzydeł?

Uwielbiam czytać wiadomości od czytelników - motywują, dodają sił w chwilach zwątpienia. Są idealnym motorem napędzającym. Spotkania z czytelnikami są równie wspaniałe, mogłabym o swoich historiach opowiadać i opowiadać…

Ważnym motywem powieści jest rodzina - skomplikowane relacje i kwestie przebaczenia. Motyw rodzinny pojawia się również w serii "Pensjonat na wzgórzu". Czym jest dla Pani rodzina? Czy jest ważna? Czy stanowi pisarską inspirację, a może wręcz przeciwnie - zapewnia wytchnienie od pisania?

Tak, zdecydowanie rodzina jest dla mnie ważna. Gdyby nie ona, może nie byłabym w tym miejscu, w którym właśnie jestem. Możliwe, że moje historie wyglądałyby zupełnie inaczej? Rodzina mnie wspiera i dopinguje, jest zawsze… niezależne od tego czy popełniam błędy czy odnoszę sukces. Zauważyłam, że w pewnym sensie motyw rodziny staje się znakiem rozpoznawczym moich historii.

Główna bohaterka "Gwiazdeczki" marzy o spokojnym i rodzinnym Bożym Narodzeniu. A jak wygląda świąteczny czas w domu Aleksandry Rak? :) Które świąteczne zwyczaje lubi Pani najbardziej? Bez czego nie wyobraża sobie Pani Świąt?

Moje święta to chaos ;) Praca, zakupy, dom, dzieci. W tym roku nie było żadnych spokojnych przygotowań, nie zdążyłam nawet z pierniczkami. Ale trudno… przecież magię tworzymy sami ;) W zeszłym roku spędziliśmy wigilię we czwórkę, przez obostrzenia. Było rodzinnie, choć brakowało mi rodziców, teściów… zdecydowanie wolę ten czas spędzać z całą rodziną.

Zapytam trochę przekornie, bo odpowiedź znam :) - czy "Gwiazdeczka" to dobry pomysł na gwiazdkowy prezent?

Zdecydowanie TAK! I to nie tylko na gwiazdkowy prezent. Mam nadzieję, że mimo zimowej aury jej przesłanie będzie aktualne w każdym momencie.

I na koniec - czas na noworoczne życzenia :) Czego życzyłaby Pani swoim czytelniczkom i czytelnikom?

Życzę Wam Kochani, by magia codzienności odmieniła nadchodzący rok! Pomogła spełnić marzenia, odnaleźć siebie, znaleźć czas na wszystko co zaplanowaliście. Pamiętajcie, że to wy tworzycie swój świat!



Autorce bardzo dziękuję za poświęcony czas. Jeżeli jeszcze nie czytaliście "Gwiazdeczki" (lub serii "Pensjonat na wzgórzu"), serdecznie polecam.

Recenzję "Gwiazdeczki" można znaleźć tutaj - Link do recenzji

czwartek, grudnia 09, 2021

#431 "Moja kuzynka Rachela" - Daphne du Maurier (przekład Zofia Uhrynowska-Hanasz)

#431 "Moja kuzynka Rachela" - Daphne du Maurier (przekład Zofia Uhrynowska-Hanasz)

Najbardziej znaną książką Daphne du Maurier, brytyjskiej pisarki, jest "Rebeka"  - historia młodej dziewczyny, która wychodzi za mąż za arystokratę skrywającego mroczny sekret. Powieść szybko stała się bestsellerem, a w 1938 roku autorka otrzymała prestiżową nagrodę literacką National Book Award. Książka dwukrotnie trafiła na ekrany - w 2020 roku premierę miała nowa wersja z Lily James i Armiem Hammerem w rolach głównych (film można obejrzeć na Netflixie). I choć większość z nas kojarzy autorkę właśnie za sprawą słynnej "Rebeki", warto przyjrzeć się innej, równie ciekawej powieści. Dwa miesiące temu do pięknie wydanej serii butikowej Wydawnictwa Albatros dołączyła "Moja kuzynka Rachela" - gotycka, mroczna i duszna opowieść osadzona w lubianej przez Daphne du Maurier Kornwalii. Autorka w charakterystycznym dla siebie stylu przedstawia skomplikowane damsko-męskie relacje utkane misternie z niedopowiedzeń, podejrzeń i napięć. W książce młody spadkobierca majątku spotyka starszą od siebie kobietę - tajemniczą wdowę, która swoim urokiem osobistym stopniowo przejmuje nad nim władzę. Przebiegła femme fatale, która doprowadza mężczyzn do zguby? A może zwykła kobieta, której jedynym "przewinieniem" są uroda, tajemnica i wdzięk? Kim jest tytułowa kuzynka Rachela? Daphne du Maurier nie daje czytelnikom gotowych odpowiedzi...

"Kornwalia, XIX wiek. Osierocony w dzieciństwie Filip Ashley zostaje przygarnięty przez starszego kuzyna, Ambrożego, który ustanawia go swoim dziedzicem. Ekscentryczny właściciel ziemski od zawsze wiódł samotnicze życie i rzadko przekraczał granice swej posiadłości. Słabe zdrowie zmusza go jednak do kilkumiesięcznego wyjazdu na południe Europy. I tam zachodzą w nim przedziwne zmiany – a przynajmniej tak wydaje się Filipowi, który dostaje od opiekuna coraz bardziej niepokojące listy. Wydaje się, że Ambroży popada w obłęd. I choć zawsze był przeciwnikiem kobiet, po zaledwie kilku miesiącach znajomości bierze ślub z daleką kuzynką, Rachelą. Niedługo po tym wydarzeniu do Filipa dociera wiadomość o śmierci Ambrożego. A wkrótce u bram ich rodowej posiadłości pojawia się wdowa po kuzynie. Po co przybyła? Czy po prostu gnana żalem po stracie ukochanego męża? A może wie coś więcej o podejrzanych okolicznościach jego śmierci, może nawet maczała w niej palce? W głowie Filipa mnożą się pytania. Lecz choćby chciał darzyć kuzynkę Rachelę nienawiścią, nie może oprzeć się jej urokowi, który wyzwala w nim uczucia, jakich do tej pory nie doświadczył…"

Prawda ukryta między wersami

Daphne du Maurier stworzyła powieść, która wyróżnia się wyjątkowym klimatem. Dawno już nie czytałam tak niejednoznacznej, dusznej i niepokojącej historii z pogranicza kilku gatunków literackich. Autorka umiejętnie połączyła w niej elementy thrillera, romansu i dramatu, dzięki czemu "Moja kuzynka Rachela" wymyka się z tradycyjnych ram. To książka gotycka, mroczna i zagadkowa. Znajdziemy w niej wielką rezydencję, kornwalijskie mgły, tajemnicze listy, niezaspokojone żądze, plotki i domysły, miłość oraz śmierć. "Moja kuzynka Rachela" ma w sobie wiktoriański urok angielskiej wsi i egzotyczną nutę włoskiej Florencji. Historia przypomina przewrotną, damsko-męską, psychologiczną grę, w której prawda i kłamstwo dryfują swobodnie między bohaterami. Daphne du Maurier niezauważalnie stopniuje napięcie i wodzi czytelnika za nos - niedopowiedzenia wypełniają przestrzeń fabularną, a całość podszyta jest hipnotyzującym, lepkim lękiem. I chyba właśnie ten aspekt powieści zachwycił mnie najbardziej. Oryginalna atmosfera i nietuzinkowa forma prowadzenia narracji sprawiają, że "Moja kuzynka Rachela" to prawdziwa literacka uczta.

"Są kobiety, Filipie, w zasadzie dobre, które nie z własnej winy sprowadzają na innych ludzi nieszczęście. Czegokolwiek się tkną, zamieniają to w tragedię"

Na pierwszy rzut oka motyw przewodni książki może wydać się banalny - starsza wdowa uwodzi młodego, niedoświadczonego mężczyznę. Ot, kolejna damsko-męska historia w nieco odwróconych rolach. Jednak nic bardziej mylnego - Daphne du Maurier zaserwowała czytelnikom znacznie więcej. Tytułowa Rachela pełna jest dwuznaczności. I trudno ją rozgryźć. Przyciąga, odpycha, uwodzi... Otacza ją aura tajemnicy, czegoś nieuchwytnego i intrygującego. I stopniowo doprowadza mężczyzn do zguby. Czy robi to celowo? A może jest niewinna? Daphne du Maurier stworzyła skomplikowany i złożony kobiecy portret - literacką kreację, której nie sposób nie docenić.

"Chodzi o to, że życie trzeba wytrzymać i przeżyć. Tylko jak przeżyć? – oto jest problem"

"Moja kuzynka Rachela" to subtelna, niespieszna i wciągająca książka - zagadka literacka, która pozostaje z czytelnikiem jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony. Hipnotyzująca i pełna niepewności - zachwyca, fascynuje, drażni, irytuje, oplata niczym bluszcz i odbiera oddech.   Dla mnie - nietuzinkowe czytelnicze doświadczenie. Opowieść o mrocznych zakamarkach ludzkiej osobowości, młodzieńczej fascynacji, grze pozorów, zgubnych emocjach oraz przeróżnych kobiecych obliczach. Warto przeczytać.






Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.


Tytuł oryginalny: My Cousin Rachel
Przekład: Zofia Uhrynowska-Hanasz
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 13 października 2021
Liczba stron: 400
Moja ocena: 5,5/6

Copyright © w ogrodzie liter , Blogger