Mówi się często, że od wojny gorsza jest tylko jedna rzecz - ludobójstwo. Rzeź wołyńska była bez wątpienia jednym z najkrwawszych momentów drugiej wojny światowej. W zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu w latach 1943-1944 życie straciło co najmniej 60 tys. Polaków. Ci, którzy zdołali przetrwać piekło, na zawsze zostali naznaczeni piętnem Wołynia. Nie sposób wyobrazić sobie gehenny ofiar - to, co wydarzyło się na Wołyniu przeraża nie tylko skalą, ale również okrucieństwem i bezwzględnością sprawców. Trauma ocalonych mimo upływu lat wciąż jest żywa, a wspomnienia nadal wzbudzają silne emocje. To właśnie z indywidualnych historii wyłania się ogrom wołyńskiej tragedii.
Utracona ojczyzna i ziemia, która spłynęła krwią
"Tracąc swoją ojczyznę, niezależnie od jej wielkości, czujemy się tak, jakbyśmy tracili kogoś bliskiego" - takie słowa możemy przeczytać w prologu książki Małgorzaty Witko. Przed wojną na Wołyniu istniało około 2500 polskich miejscowości. Większość z nich ukraińscy nacjonaliści zrównali z ziemią, paląc domy i niszcząc wszystko co polskie. Co pozostało? Zwykle niewiele - pola uprawne, kilka drzewek owocowych, samotne krzyże i zbiorowe mogiły. Można powiedzieć, że polskie wsie zostały niemal wymazane przez wołyńską rzeź - przetrwały jednak we wspomnieniach ocalałych jako przedwojenna sielska kraina, która z dnia na dzień zamieniła się w piekło i spłynęła krwią. Dla wielu Wołyń stał się utraconą ojczyzną - rodzinnym domem porzuconym w pośpiechu i miejscem kaźni członków rodziny. Jedną z takich miejscowości była Wyrka, wieś położona w powiecie kostopolskim w województwie wołyńskim. To właśnie losy jej mieszkańców poznajemy w książce "Wyrka. Utracony wołyński raj", lipcowej nowości Wydawnictwa Znak Horyzont. Małgorzata Witko utrwala w niej obraz jednej z kresowej wiosek oraz przedstawia dramatyczne losy kilku polskich rodzin. "Wyrka" to piękne wspomnienia z czasów pokoju, bolesne z okresu wojny i rzezi wołyńskiej, a także pełne smutku i nadziei z lat powojennych.
Prawdziwa historia o sile ludzkiej pamięci, której nie strawi nawet największy ogień
Zosia przyjeżdża do Wyrki z córką i mężem, który ma poprowadzić tutejszą szkołę. Urzeczona położoną wśród wołyńskich lasów wioską, szybko odnajduje się w nowym miejscu. Gdy wkracza wojsko, wie, że nic już nie będzie takie samo.
Ośmioletnia Wanda mieszka w Wyrce od zawsze. Wieś jest świadkiem jej nauki, pracy i beztroskiej zabawy. Wanda w przyszłości pragnie zostać aktorką. Jej dzieciństwo brutalnie przerywa jednak wojna i wydarzenia lipca 1943 roku, kiedy to przyjdzie jej pożegnać dobrze znany świat.
Było takie miejsce na ziemi, w którym rytm życia ustalały pory roku. Dzieci bawiły się i uczyły, a sąsiedzi dzielili trudy życia codziennego. Nikt nie przeczuwał zbliżającej się burzy...
O rzezi wołyńskiej nie sposób czytać ze spokojem. Ogrom ludzkiej krzywdy i skala okrucieństwa oprawców wywołują silne emocje. Wydaje się, że poznawanie indywidualnych historii świadków wydarzeń, ofiar i ocalałych bezpośrednio dotyka czytelnika i o wiele mocniej oddziałuje na wyobraźnię - rzeź wołyńska przestaje być jedynie historycznym terminem zobrazowanym liczbą ofiar, a staje się autentycznym synonimem ludzkiego dramatu i wielu brutalnie przerwanych życiorysów - ludzi, którzy żyli, oddychali, kochali, mieli rodzinę, pracę, marzenia oraz swoją małą wołyńską ojczyznę. Książka Małgorzaty Witko pełna jest ludzkich twarzy, na których wymalowane są przeróżne emocje - szczęście, miłość, troska, przerażenie, gniew, niepewność, lęk, rozpacz, niedowierzanie, rezygnacja, odwaga... Nie sposób wymienić ich wszystkich. Wydarzenia, które rozegrały się na Wołyniu poddały mieszkańców Wyrki i wielu podobnych polskich miejscowości ekstremalnej próbie. Zagrożenie życia, utrata domu, ucieczka w blasku łuny pożaru, okrutna śmierć najbliższych, dramatyczna walka o przetrwanie, krew, ogień i obrazy, których nie sposób zapomnieć - to wszystko stało się udziałem bohaterów książki Małgorzaty Witko. "Wyrka" porusza do głębi, wstrząsa i wywołuje smutek. Ale przynosi też odrobinę ciepła, które obecne jest w przedwojennych wspomnieniach - w sielskich obrazach pięknej wołyńskiej krainy oraz zwykłym życiu utkanym z radości i trosk. Dawny Wołyń to zbieranie w pobliskich lasach jagód, poziomek i grzybów. To wciąganie w nosdrza wołyńskiego zapachu - mieszanki wilgotnej leśnej ściółki i polnych kwiatów. To kwitnące czereśniowe sady, pszczoły uwijające się w pasiekach, zielone pagórki i rozległe pola uprawne. To pachnący chleb, jarmarki, poczucie wspólnoty, unikalne obyczaje oraz życie w zgodzie z naturą i porami roku. Wołyński świat, który został utracony i do którego nie było już powrotu. Małgorzata Witko nadała książce ciekawą konstrukcję, przedstawiając przedwojenny Wołyń przez pryzmat pór roku, ożywiając w ten sposób czas, miejsce i bohaterów książki. Publikacja rzuca również światło na walki obronne polskiego ośrodka samoobrony jakim stała się Wyrka i położona niedaleko niej Huta Stepańska. Z podziwem i szacunkiem czytałam o mężczyznach, którzy postanowili bronić swoich rodzin przed ukraińskim nacjonalistami za wszelką cenę, często poświęcając własne życie (choć dysproporcje pod względem liczebności i posiadananej broń nie przemawiały na korzyść Polaków). "Wyrka" to dramatyczny zapis walki o przetrwanie oraz zderzenia dobra i miłości ze złem i nienawiścią. W tej relacji nie brakuje łez i bólu, trudnych decyzji, rozdzierających serce pożegnań, ale też małych cudów i okruchów nadziei. Czytanie książki Małgorzaty Witko boli i otwiera oczy, wzbudza szacunek, podziw, współczucie oraz gniew i lęk - przed fanatyzmem, dyskryminacją i nienawiścią.
"Wyszła na drogę i patrzyła na swoją Wyrkę, w której znała każdy zakątek, a której teraz nie mogła rozpoznać"
"Wyrka" to przejmująca i autentyczna opowieść o jednej z najmroczniejszych kart historii - o zbrodniach dokonanych z niebywałym okrucieństwem. O utraconej ziemi i rodzinach często rozdzielonych na zawsze. O bolesnych wspomnieniach i ranach, których nie jest w stanie zagoić mijający czas. Wspaniale napisana książka, i co najważniejsze, przedstawiająca prawdziwe wydarzenia i ludzkie losy. To doskonały przykład wartościowej literatury faktu - szansa na ocalenie ważnych wspomnień. Publikacja została uzupełniona materiałem fotograficznym, rycinami i mapkami. Serdecznie polecam, warto wiedzieć i pamiętać.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont.
Data wydania: 28 lipca 2021
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Liczba stron: 383
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz